O takich związkach mówi się „przechodzone”, „zadeptane”. Relacje, z których ulatuje powietrze, w których para żyje razem, ale jakby obok siebie, gdzie każde skupione jest na JA, nierealizujące wspólnej płaszczyzny MY.
O takich związkach mówi się „przechodzone”, „zadeptane”. Relacje, z których ulatuje powietrze, w których para żyje razem, ale jakby obok siebie, gdzie każde skupione jest na JA, nierealizujące wspólnej płaszczyzny MY.
Od kilku lat nad naszym społeczeństwem pali się czerwona lampka ostrzegawcza, która sygnalizuje zmiany. Słyszymy o kryzysie rodziny, rozpadzie systemu wartości, rozwodach, związkach alternatywnych czy młodych ludziach, którzy zdają się nie widzieć nic poza ekranem smartfona. Taka perspektywa może przygnębiać i niepokoić. Jednak z drugiej strony, jeśli nasza rzeczywistość się zmienia, to może lepiej zacząć się z tym oswajać i zamiast tkwić w lęku o to, co będzie, postarać się te zmiany zrozumieć?
Żyjemy w czasach, w których w ciągu kilku sekund możemy skontaktować się z osobami w dowolnym miejscu na Ziemi, jednak jeszcze nigdy nie byliśmy tak zagubieni i samotni jak dziś. Młodzi ludzie podobnie jak poprzednie pokolenia potrzebują przyjaźni w swoim życiu. Jak wyglądają relacje w świecie czatów, komunikatorów i mediów społecznościowych?
„Bądź najlepszą wersją siebie” – słyszymy zewsząd. Najczęściej oznacza to: ukryj swe niedoskonałości, zmilcz porażki. A przecież nasze życie to w dużym stopniu historia popełnianych błędów, one wyznaczają nasz los. Dokąd nas zaprowadziły? Czy z perspektywy czasu niektóre z nich nie okazały się najlepszą rzeczą, jaka mogła nas spotkać? Czy to nie dzięki nim staliśmy się tą osobą, jaką jesteśmy?
O odwadze, lęku przed zmianą i akceptacji własnych niedoskonałości z Joanną Chmurą rozmawia Klaudia Przyłucka-Janasik
Kiedy jesteśmy głodni, sięgamy po potrawy, które kojarzą nam się z uczuciem sytości i które nas nakarmią. Kiedy potrzebujemy miłości, wtedy również sięgamy po to, co nasyci nasze pragnienie. Podobnie jak z zaspokajaniem głodu – każdy ma swoje preferencje.
Potrzeba ludzkiego dotyku jest jednym z tych podstawowych, biologicznie fundamentalnych dążeń – dotyk jest nam niezbędny, by prawidłowo rozwijać się pod kątem fizjologicznym oraz psychicznym.
Często słyszymy: „Czas na zmianę. Dalej tak nie można!”. Bywamy obligowani do zmian w swoim postępowaniu, czasem zaś sami je inicjujemy. „Nic się nie zmieniłeś(-aś)” – czy to komplement, czy zarzut?
Jest późne popołudnie. Jadę tramwajem pośrodku długiej alei starych drzew. Z każdym tygodniem widok ciemnieje, a jesień zbliża się do zimy. Powtarzam nerwowo w myślach zbitki samogłosek a-ae-ae-am-a-a, ae-arum-is-as-is-ae, stukając palcami o szybę – niemal jak w rytmie rytualnej pieśni obcego plemienia. I tak co czwartek, od kilku miesięcy. Z narastającym lękiem.
W dzisiejszym, zabieganym świecie, gdzie życie rodzinne jest nieustannie wystawione na próbę, warto zastanowić się nad korzyściami, jakie niosą za sobą rodzinne rytuały. Rytuały, będące szczególnymi czynnościami regularnie wykonywanymi przez rodzinę, mają potencjał do kształtowania tożsamości, tworzenia poczucia bezpieczeństwa i przynależności – a to tylko czubek góry lodowej.