Edyta Żmuda: Czy można w życiu być dorosłym, dojrzałym i szczęśliwym człowiekiem bez tego nieoswojonego pierwiastka dziecięcej spontaniczności i elementu zabawy? Natalio, co Ty ostatnio spsociłaś?
Natalia de Barbaro: Dwie rzeczy mi przychodzą do głowy. Jak wiesz – mieszkam pod Krakowem, a byłam jakieś dziesięć dni temu w Katowicach. Kilka dni po tym wyjeździe dostałam wiadomość na Messengerze, że jakiś pan znalazł moje prawo jazdy w Katowicach. Byłam zaskoczona, bo nie zorientowałam się, że go nie mam i miałam taką perspektywę, że potrzebuję pojechać do tych Katowic, wziąć to prawo jazdy i wrócić do domu. Postanowiłam z tego zrobić coś na kształt przygody. Mój mąż chętnie się zgodził pojechać ze mną i zrobiliśmy z tego wycieczkę do Katowic. I zobaczyłam tam zupełnie przepiękną dzielnicę Nikiszowiec. To odebranie prawa jazdy stało się takim dodatkiem do tej małej wycieczki. Nie wiem, czy mi zaliczysz to jako psotę, ale byłam zadowolona, że tak siły dobra zgromadziły się wokół mnie, tej mojej jakiejś nieostrożności, że odzyskałam dokumenty, a przy okazji zrobiła się z tego super wycieczka.
Jak rozumiesz to, co nieoswojone, spontaniczne, dzikie?
No właśnie nie rozumiem, nie wiem. Dla mnie dzikość serca to jest coś, czym było, i mam nadzieję, że nadal jest, moje serce poza ramami. To jest taki moment, kiedy puszczasz albo słyszysz piosenkę i Twoje ciało zaczyna tańczyć, zaczyna się ruszać. To jest dzikie. Nie wiem, tak czuję.
POLECAMY
Dało się oczarować.
No tak, jak dzikie serce coś postanowi, to trochę nie ma dyskusji z tym.
Jest mi bliskie, kiedy mówisz – „nie wiem”. Dla mnie dzikość to otwartość na to, co jest niepewne, tajemnicze, właśnie niezdefiniowane.
Tak. Wiesz, przypomina mi się taka historia z pracy na moich warsztatach „Własny Pokój”, że mamy taki kawałek, że kobiety robią swój autoportret i wydzierają z kolorowych magazynów metodą kolażu to, co je woła. I w pewnym momencie, podczas tego zadania, powiedziałam do uczestniczących dziewczyn takie zdanie: „Jeżeli nie rozumiesz, dlaczego to wyrywasz, to tym bardziej to wyrywaj”. Czasami to, że coś rozumiem, staje się takim kryterium, że to jest dopuszczone do obiegu. Jeżeli to rozumiem, mogę to zobaczyć w sobie, mogę to zakomunikować światu. A bardzo intrygujące dla mnie są właśnie te rzeczy, które idą z tego „nie rozumiem”.
Czy budowanie relacji z tym, co w nas nieujarzmione, jakoś niedopowiedziane to pewnego rodzaju alternatywa, czy to jest historia o wzajemnym przenikaniu się przeciwieństw?
Ja właśnie bardzo myślę, że to jest „i”. Natomiast pojawia się pytanie, czy chcemy otworzyć się na tajemnicę życia i czy w ogóle chcemy patrzeć na życie, doświadczać życia jako coś, co jest tajemnicą i my też jesteśmy tajemnicą. To znaczy, że poza tym, że mam konto w banku, PESEL i CV, to jestem też kimś, komu śnią się szalone sny, kto się w kimś zakochuje, kto nagle czuje, że jakieś miejsce go woła, że jestem wielowymiarowa. Że tutaj pojawia się pytanie, czy ja chcę doświadczać swojego życia w takiej wersji wypracowanej. Czy mogę żyć pełnią życia, jeśli nie mam dostępu do dzikości swojego serca? Wydaje mi się, że nie.
Niepewność jest codziennym mieszkańcem naszego życia. Masz zgodę na odczuwanie niepewności w swoim życiu?
Raz tak, innym razem nie. Chcę ją mieć, bo i tak niepewność będzie mi towarzyszyć. Pamiętam takie momenty, może nawet okresy, kiedy smakowała mi ta zgoda i to, że byłam taka. Dopracowałam się czegoś na kształt przyjemności wobec tej niepewności, braku planów – „może się zdarzy, może się nie zdarzy, no zobaczymy, poczekamy te dwa dni”.
Kalendarz bez terminów.
Jest taka piosenka Skubasa, zatytułowana Co i tak nadejdzie. W pierwszej zwrotce są...