„Minął rok od mojego ostatniego wpisu na Facebooku. Byłem całkowicie zanurzony w mrocznych wydarzeniach mojego życia. Około rok temu dowiedzieliśmy się, że Marilyn (moja żona od 65 lat) choruje na nowotwór krwi” – tak rozpoczynał się wpis Irvina Yaloma, jednego z największych współczesnych psychoterapeutów, opublikowany w mediach społecznościowych na progu pandemii, w marcu 2020 r. Yalom postanowił podzielić się ze światem niezwykłym pomysłem, który zdecydowali się zrealizować z żoną w obliczu jej nadchodzącej śmierci, czyniąc wiekopomny użytek z bogactwa swoich umysłów.
Autor: Adam Zemełka
dr; Doktor nauk o zdrowiu oraz dr psychologii. Badacz dziejów neuronauki i jej popularyzator. Autor książek i artykułów. Wykładowca akademicki w Collegium Civitas w Warszawie.
„Nawet jeśli nigdzie nie wyjeżdżacie” – powiedziała nauczycielka biologii, która niezmiennie budziła wśród nas postrach – „macie wyprowadzić się na drugą stronę ulicy. Choćby na kilka dni.
Dla zdrowia waszego mózgu to wszystko jedno, dokąd się udacie. Ważne, by zmienić perspektywę”.
„Proszę dokończyć zdanie” – powiedział wykładowca. – „Mam prawo do...”. Następnie kolejno, jedno po drugim, na forum musieliśmy powtórzyć te słowa, dopowiadając zakończenie. Gdy nadeszła moja kolej, czułam, jak krtań odmawia mi posłuszeństwa. W końcu z dającym się słyszeć trudem powiedziałam: „Mam prawo do szczęścia”. Głos drżał mi jak na pogrzebie….
„Ale to już było, znikło gdzieś za nami/ Choć w papierach lat przybyło/ To naprawdę wciąż jesteśmy tacy sami” – właśnie ten fragment wielkiego przeboju Maryli Rodowicz poruszał mnie zawsze najmocniej. Może dlatego, że jako dziecko mu nie dowierzałem. Jak to bowiem możliwe, że mimo upływu lat mielibyśmy się wcale nie zmieniać?
Kiedy siedzisz wygodnie i czujesz, jak Twój oddech spokojnie wpływa i wypływa z Twojego wnętrza, możesz zobaczyć miejsce, w którym czujesz się bezpiecznie – tak jak chcesz się czuć. To może być miejsce istniejące gdzieś na świecie lub takie, które istnieje w Twojej wyobraźni. Rozejrzyj się wokół.
„Filifionka wiedziała, że nadeszła jesień, i zamknęła się w środku. Jej dom wydawał się całkowicie nieprzystępny i opustoszały. Lecz ona była w nim, schowana w jego najgłębszym wnętrzu, za szczelnymi ścianami i murem świerków zasłaniających okna”.
Jest późne popołudnie. Jadę tramwajem pośrodku długiej alei starych drzew. Z każdym tygodniem widok ciemnieje, a jesień zbliża się do zimy. Powtarzam nerwowo w myślach zbitki samogłosek a-ae-ae-am-a-a, ae-arum-is-as-is-ae, stukając palcami o szybę – niemal jak w rytmie rytualnej pieśni obcego plemienia. I tak co czwartek, od kilku miesięcy. Z narastającym lękiem.
Był sierpniowy wieczór 1919 r. Z drugiego pokoju dobiegał głos lekarza, który pewny swych rokowań, oświadczył matce chorego nastolatka, że chłopak nie dożyje poranka. Kobieta blada z przerażenia przyszła następnie do pokoju syna. Mimo osłabienia chory na polio młodzieniec stanowczo poprosił ją o przesunięcie komody. Instruował precyzyjnie, w jakim miejscu powinien znaleźć się mebel. Kobieta, choć podejrzewała, że to majaczenie spowodowane gorączką, cierpliwie słuchała instrukcji syna, przesuwając komodę to w jedną, to w drugą stronę.
Jak napisał po latach: „Ta komoda zasłaniała mi widok przez okno, a ja pomyślałem sobie, że niech mnie szlag trafi, jeśli miałbym umrzeć, nie oglądając wschodu słońca!”.
Czy ma Pani bogatą wyobraźnię? – Tak… Myślę, że tak… – Doskonale, więc kolejne pytanie na pewno się Pani spodoba. Proszę sobie wyobrazić – kontynuował terapeuta – że wraca dziś Pani do domu. Potem nadchodzi wieczór, idzie Pani spać. I kiedy Pani śpi, dzieje się cud. Ten cud polega na tym, że problem, z którym Pani przyszła na terapię, zupełnie znika, ale Pani śpi, więc nie wie, że ten cud się wydarzył. Po czym Pani pozna, że ten cud miał miejsce?
Na randkę umówił go brat jego nieżyjącej żony. Całe otoczenie, mając świadomość, jak głęboko Tony przeżył odejście ukochanej, usiłowało wesprzeć go w procesie żałoby, choć wydawało się, że wszystko i tak na marne. Opowiadając swojej znajomej Anne o planowanej randce, stwierdził, że nie zamierza wysilać się na bycie czarującym i prosto z mostu powie nowo poznanej kobiecie, jak bardzo jest mu ciężko i że nie chce żyć bez zmarłej żony.
Poczucie sprawczości oznacza, że mamy świadomość skutków swoich decyzji, że możemy kreować swoje życie, że wiele rzeczy od nas zależy. I to się absolutnie nie kłóci z akceptacją tego, że przyszłość może wyglądać różnie. Powiedziałbym wręcz przeciwnie – to ze sobą współgra. Bo życie dzieje się w tej chwili i mamy różne możliwości wyboru i wpływu.
Pragniemy myśleć o naszych przyjaźniach, że są jedyne w swoim rodzaju, a o miłości, że wydarzyła się zrządzeniem gwiazd. Ale nawet coś tak pozornie niematerialnego jak emocjonalna bliskość można z powodzeniem dziś badać przy pomocy metod neuroobrazowych. I z szansy tej od lat korzystają uczeni, mimo że zaglądanie za kulisy społecznego mózgu może się jawić niczym odbieranie niezwykłości temu, co na pozór wymyka się rozumowi.