Pora zaakceptować szarości. Dlaczego warto mniej oczekiwać od codzienność

Rozmowa z doktorem Adamem Zemełką, psychologiem społecznym, terapeutą i kognitywistą.

Psychologia i życie

Poczucie sprawczości oznacza, że mamy świadomość skutków swoich decyzji, że możemy kreować swoje życie, że wiele rzeczy od nas zależy. I to się absolutnie nie kłóci z akceptacją tego, że przyszłość może wyglądać różnie. Powiedziałbym wręcz przeciwnie – to ze sobą współgra. Bo życie dzieje się w tej chwili i mamy różne możliwości wyboru i wpływu.

Już na wstępie książki 100 dni do szczęśliwego życia dowiadujemy się o lekturze, którą miał pan w ręce w pewne ciepłe lato. Książka ta zmieniła pana życie. Nosiła tytuł Głębokie uzdrawianie emocji, a jej autorem jest doktor Albert Ellis – psychotera­peuta i twórca terapii racjonalno-emotywnej.
Cieszę się, że rozpoczęła pani od tej książki Ellisa, bo wczoraj, zupełnie przypadkiem, po wielu miesiącach ją odnalazłem podczas porządkowania piwnicy. I mimo że nie jestem osobą przesądną, odzyskałem wewnętrzny spokój. To bardzo ważna dla mnie pozycja.

100 dni do szczęśliwego życia, czyli pana nowa książka, składa się ze stu rozdziałów, które nazywa pan sesjami. Te sesje składają się na autoterapię. Czy mają one szansę zmienić przynajmniej trochę utrwalone przez lata negatywne mechanizmy myślenia i działania?
Myślę, że tak i to nawet w mniej niż sto sesji. Bo wśród tych stu sesji jest rzeczywiście wiele eklektyzmu. Oczywiście, w pełni szanuję i liczę się z tym, że nie wszystko w tej książce musi być dla czytelnika istotne, że on ma pełne prawo wybierać, co mu się podoba. Pozwalam sobie delikatnie zasugerować, by przez pierwsze dziesięć rozdziałów przejść po kolei, a pozostałe dziewięćdziesiąt czytać wyrywkowo. Dobierając rozdziały, które są nam akurat w życiu potrzebne. 
 


Autoterapia nie wyklucza, jest bardziej inkluzywna, ale jednak wymaga otwartości i uznania, że nic się nie dzieje jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Mam przekonanie, że można odczuwać poprawę zdecydowanie szybciej, ale utrwalenie zmiany już jest czasochłonne. Tu niezbędne będzie wypracowanie pewnych nawyków. W psychologii popularnej przytaczane jest czasem twierdzenie, że 21 to magiczna liczba dni wykonywania określonej czynności, zapewniająca utrwalenie nawyku. Współcześnie coraz częściej mówi się jednak o dwóch miesiącach zaangażowanej praktyki. Kroki zmierzające do utworzenia nawyku muszą być początkowo bardzo proste i nieabsorbujące, by trudniej było o wymówkę dla ich niepraktykowania. Właśnie na tym polega siła nawyku – po utrwaleniu ciężko z niego zrezygnować, bo – albo mamy wyrzuty sumienia, albo czujemy niedosyt, albo mamy poczucie, że czegoś nam brakuje. Możemy na przykład porównać działania, których podejmujemy się po raz pierwszy, drugi czy trzeci, do zaplatania nitka po nitce liny okrętowej – pojedyncze nasze aktywności są jak cieniutkie nitki, które pojawiają się, ale bardzo łatwo je zerwać. Jeżeli systematycznie dokładamy nitkę do nitki to po pewnym czasie trzymamy w dłoni gruby pęk nici i z tego możemy już stworzyć linę, a linę bardzo trudno zerwać, przeciąć, zniszczyć. Właśnie tak powstaje trwała zmiana. Ważne jest to, by wytrwać w tych małych krokach, a przy tym mieć też z tego przyjemność. 

 „Świat nie musi być taki, jak sobie go wyśniliśmy, a mimo tego możemy być w tym świecie szczęśliwi” – to jeden z moich ulubionych cytatów z książki. Odnosi się do rozdziału o elastyczności psychologicznej. Na co dzień często słyszymy, żeby mie...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI