Jeszcze kilka dekad temu dzieci miały inaczej zdefiniowaną swobodę. Mogły się włóczyć, poznawać świat, mieć umorusane buzie i podarte spodnie. Nie miały telefonów komórkowych, rodzicie nie mogli więc nieustannie monitorować, z kim aktualnie przebywają i gdzie. Często wracały z zakrwawionym kolanem zabrudzonym ziemią. Jak to się stało, że czasy te odeszły w zapomnienie, a zjawisko nadopiekuńczości staje się coraz powszechniejsze?