Każdy dzień to jakaś góra

Style życia Otwarty dostęp

Odwaga jest najważniejsza. Choć może i ja też kiedyś byłam tchórzem? Za to dziś, gdy coś mi się nie podoba, staram się mówić głośno, bo wiem, że milczenie jest przyzwoleniem na zło.

JOANNA STRZAŁKO: Jak to się stało, że zaczęła się Pani wspinać? Zainspirowała Panią Wanda Rutkiewicz?

ELIZA KUBARSKA: Kiedy zaginęła, miałam czternaście lat. Trzy lata później sama zaczęłam się wspinać.

POLECAMY

W 2013 roku kręciłam „K2. Dotknąć nieba” – film o dzieciach alpinistów, którzy zginęli na K2, drugiej co do wysokości górze świata. Moją uwagę przykuło to, że we wszystkich materiałach archiwalnych, które przeglądałam do tego filmu, pojawiała się Wanda Rutkiewicz. Była niezależną, bezkompromisową kobietą, więc spotkała ją fala krytyki. Za realizację swoich marzeń zapłaciła wysoką cenę. Pracuję teraz nad filmem dokumentalnym o Wandzie Rutkiewicz. W 1992 roku nie wróciła z wyprawy na Kanczendzongę, ośmiotysięcznik we wschodnim Nepalu, a jej ciała do dziś nie odnaleziono. Wspinanie było u niej na pierwszym planie. Było sposobem na życie.

A czym wspinanie jest dla Pani?

Jest jak medytacja. Daje mi poczucie życia pełnią, bycia tu i teraz. Kiedy jestem w górach, jestem szczęśliwa. To wspinanie dało mi siłę i wiarę w siebie. Gdy zaczynałam się wspinać, był to sport tylko dla wtajemniczonych i to mnie w nim najbardziej pociągało.

Zakochała się Pani?

Tak, choć zaraz na początku miałam poważny wypadek. To było w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Świeżo po kursie skałkowym wróciłam w skały. Na miejscu spotkałam dziewczynę tak samo niedoświadczoną jak ja. W tamtych czasach, w połowie lat 90., trudno było o sprzęt. Miałyśmy bardzo krótką linę, zapomniałyśmy na jej końcu zawiązać węzeł. Kiedy wspięłam się na dwadzieścia pięć metrów i zaczęłam zjeżdżać w dół, lina wyślizgnęła się asekurantce z rąk. Poleciałam kilkanaście metrów w dół – po drodze uderzyłam twarzą w skałę, straciłam zęby, zgruchotałam żuchwę i kość policzkową. Przeszłam dwie operacje, ale w sumie dość dobrze mnie poskładali. 

Nie odechciało się Pani wspinania?

Tydzień po wyjściu ze szpitala byłam na ściance. Z szyną w żuchwie, ze spuchniętą twarzą, „dziewczyna bez zęba na przedzie” – jak śpiewał Kazik. Już nie wyobrażałam sobie życia bez wspinaczki. Mia-
łam tylko problem z mamą. Nie mówiłam jej, gdzie spędzam cały mój wolny czas.

Pewnego dnia pojechałam na wspinaczkowe Mistrzostwa Polski Juniorów i zdobyłam srebro. Po powrocie do domu spytałam, czy teraz już mogę się wspinać. Mama zrozumiała, że nie jest w stanie zakazać mi tego. Miłość jest silniejsza niż strach.

le ma Pani tych miłości?

Drugą jest sztuka. Skończyłam warszawską Akademię Sztuk Pięknych – w pracowni rzeźby i instalacji multimedialnych profesora Grzegorza Kowalskiego. Moi koledzy ze studiów mówili: „Jak byś tyle rzeźbiła, ile...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI