„Czerwona kometa. Krótkie życie i nieśmiertelna sztuka Sylvii Plath” - przeczytaj fragment książki!

Otwarty dostęp

Heather Clark, na podstawie nieznanych dotąd materiałów stworzyła wielowymiarowy obraz Sylvii Plath. Przedstawia wczesne relacje, które ją ukształtowały, lata spędzone w Cambridge, obrosły mitami związek z Tedem Hughesem i pokazuje jej pasję do sztuki oraz determinację, aby połączyć trzy role: matki, żony i pisarki. DziękiCzerwonej komecielepiej niż kiedykolwiek wcześniej można poznać pełną temperamentu kobietę i wizjonerską artystkę. Poniżej prezentujemy fragment pierwszej kompletnej i niezwykle zniuansowanej biografii tragicznie zmarłej poetki.

Angielska wiosna przyniosła zapowiedź końca okresu, który Sylvia nazwała w liście do Boothów „zimą maniakalno-depresyjną, pełną grypy, miazmatów, groźby bankructwa i nocy pełnej krzyków naszego ząbkującego podrzutka”.

POLECAMY

Ted przypisywał to wszystko „złośliwym wpływom gwiazd”. W marcu zrobiło się ciepło i słonecznie. Sylvia pisała do Aurelii, że „nadeszły prawdziwie czerwcowe dni”. Spędzała wiele godzin na kocu z Friedą w Primrose Hill, tak jak jej matka zabierała ją niegdyś do Arnold Arboretum i kładła w słońcu. Pod koniec marca dotarła do nich wiadomość, że zbiór „Lupercal” zdobył prestiżową Hawthornden Prize, przyznawaną najlepszej książce opublikowanej w Anglii przez pisarza do czterdziestego pierwszego roku życia, a tydzień później wiersz Plath Magi ukazał się w „New Statesman”. Hughes zarobił od stycznia, dzięki pracy dla BBC, około tysiąca pięciuset dolarów. Sylvia oświadczyła Aurelii: „oni najwyraźniej są gotowi wziąć wszystko, co on zrobi”.

Sylvia na powrót poczuła się dobrze, w samą porę na pierwsze urodziny Friedy, przypadające 1 kwietnia. Rodzice zaczęli ten dzień od radosnego wykonania na cześć córeczki „Happy Birthday”, a potem przyszła pora na balony, książki, „bajkowy krajobraz w błękicie” (dzieło namalowane przez miejscowego artystę), a także sterty nowych ubrań z Ameryki i ciasto domowej roboty. Balony w pierwszej chwili przeraziły Friedę; bardziej podobały jej się książki, które natychmiast zaczęła „czytać”.

Rodzice byli zachwyceni. „Ona szaleje na punkcie książek – pisała Sylvia w liście do domu – zapewne dlatego, że oboje przez cały czas czytamy”. Frieda „nagle zrobiła się małą dziewczynką” i Sylvia z upodobaniem czesała jej włosy i ubierała ją w piękne sukieneczki Polly Flinders od Aurelii.

Wydawało się, że Hughes po ogłoszeniu przyznania mu Hawthornden Prize nagle znalazł się w centrum zainteresowania mediów. 6 kwietnia mieli wziąć udział w The London Echo w BBC, „czytać wiersze i rozmawiać o swoim dzieciństwie. Audycja ma się ukazać w licznych sieciach w Ameryce”. BBC miała nadzieję, że uda się zdyskontować sukces audycji „Poets in Partnership”, którą tamtej zimy wyemitowano dwukrotnie. (Nie wiadomo, by się zachowało jakiekolwiek nagranie „The London Echo”, o ile w ogóle powstało). Alvarez opublikował 16 kwietnia sześć nowych wierszy Hughesa na łamach „The Observer”. Mniej więcej w tym samym czasie Ted wystąpił w telewizji BBC, w programie Wednesday Magazine, w którym promował swoją książkę dla dzieci „Meet My Folks!”. Sylvia oglądała rozmowę w studio „bardzo dumna” i pisała do domu, że Ted otrzymał kolejną propozycję wystąpienia w programie telewizyjnym, w którym miał czytać swoje wiersze w Yorkshire. Przystojny poeta robiłby wspaniałe wrażenie w telewizji, ale odmówił. Można się spodziewać, że jego decyzja sfrustrowała Sylvię. W listopadzie 1960 roku pisała do doktor Beuscher o swojej nadziei, że Ted „pokaże swoją twarz na ekranie” w programie Johna Betjemana. „Dla matki Teda występ w telewizji obok tego bestselerowego niepoety Betjemana będzie szczytem jego kariery”. Sylvia zachowała jednak swoją frustrację dla siebie i w liście do Aurelii pod koniec kwietnia

twierdziła: „To takie cudowne wyjść za Teda, choć nie miał pieniędzy i nic jeszcze nie opublikował, a potem przekonać się, że wszystkie moje najlepsze intuicje się potwierdziły!”. Nadal miała nadzieję na sukces finansowy. Pod koniec miesiąca Hughes niemal ukończył swoją pięcioaktową sztukę „The Calm”, którą wstępnie zamówił Peter Hall, jeden z znajomych Teda z Cambridge i według jego opinii „najlepszy reżyser w Anglii”. Sylvia miała wrażenie, że to prawdziwy przełom.

„Och, tylko poczekaj – pisała do Aurelii – jeszcze będzie bogaty”. Sztuka jednak okazała się niewypałem. Kiedy w listopadzie wystawiano ją w Bostonie w Poets’ Theatre, Peter Davison napisał do Hughesa, że wyszedł „zdumiony, ale skłonny do refleksji”. Sztuka dostała surową recenzję w harwardzkiej gazecie studenckiej. Jej maszynopis zyskał później sławę jako kawałek papieru, na którym Plath napisała wiersz „Tatuś (Daddy)”.

Mimo to Sylvia miała powody do nadziei na komercyjny przełom, ponieważ oboje korzystali teraz z przywilejów, jakie płynęły z obracania się w literackich kręgach Londynu, gdzie znali bardzo wpływowe postaci. Ted tak wyjaśniał wartość tych koneksji w liście do Aurelii: „Wszystkie stanowiska związane z władzą – albo najważniejsze – w tutejszym świecie literackim zajmują obecnie ludzie, którzy studiowali w tym samym czasie co ja w Oxfordzie albo Cambridge, i wielu z nich to moi bliżsi lub dalsi znajomi. Po raz pierwszy, jak sądzę, najmłodsza generacja zdobyła tego rodzaju pełną kontrolę. Wszyscy są bardzo zdecydowani, aby promować własną «grupę wiekową», szczęśliwie dla nas”. W skład tej grupy wchodzili: Alvarez z „The Observer”, Hall – dyrektor artystyczny Royal Shakespeare Company, Brian Cox i Tony Dyson z „Critical Quarterly”, Karl Miller z „The Spectator” i „New Statesman” (w 1979 roku założy „London Review of Books”), Charles Osborne – zastępca redaktora „The London Magazine”, przyszły dyrektor Arts Council of Great Britain i najważniejszy krytyk teatralny „The Daily Telegraph”, Edward Lucie-Smith, Peter Redgrove, George MacBeth, Philip Hobsbaum i inni. Plath także korzystała z tej sieci powiązań, ale najsilniejsze relacje nawiązywali mężczyźni. Po rozpadzie małżeństwa Sylvia będzie się próbowała zbliżyć z pisarkami, takimi jak Stevie Smith i Doris Lessing, ale bez większego powodzenia.

Mimo wszystkich swoich sukcesów w Wielkiej Brytanii Plath nadal z utęsknieniem rozglądała się za amerykańskim wydawcą. Pod koniec marca otrzymała zachęcającą wiadomość: James Michie, jej redaktor w wydawnictwie Heinemann, napisał z Nowego Jorku, że Knopf jest zainteresowany publikacją tomu „The Colossus”. Nazwała jego list „pijackim zapiskiem” i nie chciała mu wierzyć. W tym samym tygodniu dostała jednak od Judith Jones z Knopfa propozycję podpisania kontraktu. Stanley Kunitz przeczytał maszynopis zbioru Plath i doradził wydawnictwu opublikowanie książki, pod warunkiem wycięcia cyklu „Poemat na urodziny (Poem for a Birthday)”, czyli wierszy, które jego zdaniem były plagiatem z „The Lost Son” Roethkego. Plath przyznała w liście do Jones, że niektóre liryki powstały pod „nazbyt oczywistym” wpływem Roethkego, ale prosiła o zatrzymanie „Tonów fletu nad trzcinowym jeziorem” („Flute Notes from a Reedy Pond”) – utworu, który uważała za „solidny i dość formalny”. Z „rozkoszą” była gotowa usunąć z amerykańskiego wydania pięć innych, ale powiedziała Jones, że najbardziej zależy jej na możliwości zakończenia książki wierszem Kamienie (The Stones), traktującym o niejednoznacznym, być może ironicznym, odrodzeniu. „Całe doświadczenie rozpadu, a potem naprawy, wraz z kodą: «Miłość jest uniformem mojej łysej pielęgniarki» etc. wydaje się mi sposobem, w jaki chciałabym zakończyć tę książkę”. Stwierdziła również, że intonacja utworu „Kamienie” „w niczym nie przypomina Roethkego”. To był wiersz, w którym zabrzmiały pierwsze echa – tak w każdym razie oświadczył jej Hughes – jej „prawdziwego głosu poetyckiego”.

Fragment pochodzi z książki „Czerwona kometa. Krótkie życie i nieśmiertelna sztuka Sylvii Plath” , która niedawno ukazała się nakładem Wydawnictwa Marginesy.

Książkę można kupić tutaj: https://marginesy.com.pl/sklep/produkt/134770/czerwona-kometa

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI