Nienawiść nieosobista

Style życia Otwarty dostęp

Ciekawiło mnie, jak to się stało, że taki zwykły chłopak decyduje się przeprowadzić mord polityczny. Wiele godzin przegadałem z Januszem w więzieniu i ciężko mi było połączyć tego sympatycznego człowieka z facetem, który z zimną krwią zabił przywódcę politycznego i nigdy nie uderzył się za to w pierś.

MAGDA BRZEZIŃSKA: „Czy zabić może tylko psychopata, świr, prymityw, zwyrodnialec, szaleniec, czy potwór?” – pyta Pan we wstępie do reportażu o Januszu Walusiu, zabójcy Chrisa Haniego, przywódcy politycznego w RPA. Znalazł Pan odpowiedź na to pytanie?

CEZARY ŁAZAREWICZ: Przed wyjazdem do RPA liczyłem, że się tego wszystkiego dowiem od Janusza Walusia, ale on sam chyba też nie zna odpowiedzi, nie wie, jak to się stało, że zabił drugiego człowieka.

POLECAMY

Wydaje mi się, że Waluś był pod dużym wpływem Clive’a Derby-Lewisa, założyciela i czołowego polityka Partii Konserwatywnej. Kiedy zmarł ojciec Janusza, Tadeusz Waluś, który miał silną osobowość i był dla synów autorytetem,  Janusz potrzebował kogoś, kto go zastąpi. I kimś takim był Derby-Lewis. Bez wątpienia Janusz Waluś zakochał się w RPA i gotów był zrobić dla tego kraju wszystko, a Derby-Lewis powiedział mu, że można ocalić Południową Afrykę, odsuwając moment, gdy czarna większość przejmie władzę i – w mniemaniu Derby-Lewisa – zniszczy kraj. Zatem Waluś zrealizował projekt polityczny Derby-Lewisa, któremu zabrakło odwagi, sprytu, czy też okazji. Waluś wykonał plan człowieka, który się tam urodził i który był przeciwnikiem zmian. Derby-Lewis liczył na to, że zabójstwo Haniego będzie detonatorem, który wywoła rewolucję, władzę przejmie wtedy wojsko i proces liberalizacji zostanie zatrzymany. Stało się inaczej – to zabójstwo przyśpieszyło proces oddania władzy przez białych.

W wielu artykułach o Januszu Walusiu w polskiej prasie pojawia się sformułowanie, że on „dał się wplątać” w politykę, i to stając po złej stronie, że był jak „drewniana lalka”, która porusza się tak, jak ktoś pociąga sznurki… Czy rzeczywiście mamy tu do czynienia z człowiekiem, który tak tylko płynął?

Nie, ja bym tak o nim nie powiedział. Powiedziałbym raczej, że potrzebował i znalazł przewodnika po tym nowym dla niego świecie. Na początku przewodnikiem był dla niego jego starszy brat – Witek, który zakochał się w RPA, ściągnął tam całą rodzinę. Walusiowie, bracia i ojciec, byli cały czas w dobrych, mocnych relacjach ze sobą. Witek był pod dużym wrażeniem Afrykanerów, ich walki o przetrwanie i budowę tego kraju. Później przewodnikiem dla Janusza Walusia stał się Derby-Lewis – mówił królewską angielszczyzną, był człowiekiem stamtąd, był jednym z ideologów Partii Konserwatywnej. No i poświęcał uwagę Januszowi, kierowcy TIR-a z Polski, który słabo mówił po angielsku. To trochę tak, jakby dzisiaj jakiś znany i bardzo wpływowy polski polityk poświęcał dużo uwagi komuś, kto niedawno przyjechał z Ukrainy do Polski. Myślę, że w pewnym momencie Derby-Lewis dostrzegł, że ulepił Walusia jak z wosku i że może go użyć jako narzędzia do wykonania politycznego planu. Ale oczywiście wszystkie wybory Janusza Walusia były świadomymi wyborami i nikt z niego nie zdejmie odpowiedzialności. 

Waluś powiedział, że w zabójstwie Haniego nie było „nic osobistego”, że on po prostu wykonał pewną misję. Czy rzeczywiście nie było nic osobistego w podejściu Walusia? Czy można zabić bez żadnego osobistego podglebia?

Janusz Waluś nie znał Chrisa Haniego. Po raz pierwszy spotkał go na podjeździe jego domu, gdy go zastrzelił. Znał tylko jego wizerunek nakreślony przez media apartheidowskie, bo Waluś czytał tylko taką, „patriotyczną”, prasę. Nie czuł do Haniego niechęci osobistej. Natomiast towarzyszyła mu duża niechęć polityczna. Użył pistoletu, żeby Hani nie zniszczył jego nowej ojczyzny – tak sam potem tłumaczył swoją „misję”. 

Zabójstwo z pobudek politycznych – taka była linia obrony. Waluś miał być tak naznaczony traumą dorastania w komunistycznej Polsce, że wizja komunizmu w RPA kojarzyła mu się z wielką grozą. Ale po przeczytaniu Pana reportażu pojawia się wiele wątpliwości co do tego, czy rodzina Walusia rzeczywiście była tak pokrzywdzona przez PRL…

Gdy słyszałem opowieści Janusza i Witka o ich życiu w PRL-u, miałem wrażenie, że żyli na poziomie nieosiągalnym dla zwykłego Polaka z tamtych czasów. Walusiowie mieli potężną firmę, mogli korzystać w nieograniczony sposób z luksusów dostępnych w PRL-u. Oczywiście Tadeusz Waluś, ojciec Janusza i Witka, ciężko na to pracował. Taka była linia obrony w sądzie, a potem przed Komisją Prawdy i Pojednania. To samo powiedział mi teraz Janusz – że źle się w tym systemie czuł… Ja wierzę moim bohaterom. Wysłuchałem tej opowieści i weryfikowałem ją w rozmowach z innymi. On mówi, że cierpiał w komunistycznej Polsce, jego znajomi – że żył jak pączek w maśle. 

W każdym razie jestem przekonany, że jego prawdziwą miłością stała się Południowa Afryka. Patrzył na nią oczyma Derby-Lewisa, który był przeciwnikiem wszelkich zmian, jakie nadchodziły w latach 90. w Południowej Afryce. Bez wątpienia to Derby-Lewis wymyślił to zabójstwo, chociaż przy każdej okazji wykręcał się i twierdził, że nie miał pojęcia, iż do tego dojdzie. 

Trudno uwierzyć, że za tym zabójstwem kryje się wyłącznie nienawiść Walusia do komunizmu, bo w opowieściach o życiu w PRL-owskiej rzeczywistości nie wspomina o ważnych wydarzeniach politycznych.

Ważnych – z punktu widzenia osoby traktowanej przez komunistyczne państwo w opresyjny sposób. Jedynym wspomnieniem Walusia z jego młodości w Polsce jest to, że rozbił samochód rajdowy i zaczął myśleć o zakończeniu kariery rajdowca, o wyjeździe z kraju.

Jego najbliższy przyjaciel był blisko Studenckiego Komitetu Solidarności w Krakowie i kolegował się ze Stanisławem Pyjasem. Ale Janusza, gdy był w Polsce, polityka nie interesowała. On się ścigał. Robił to, kiedy powstawał Komitet Obrony Robotników, tworzyły się Studenc­kie Komitety Solidarności i powstawa...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI