Wszelkie nostalgie rodzą ból, z którym trzeba sobie jakoś radzić. Moim sposobem jest patrzenie na morze - w miejsce, gdzie morze się kończy.
Wszelkie nostalgie rodzą ból, z którym trzeba sobie jakoś radzić. Moim sposobem jest patrzenie na morze - w miejsce, gdzie morze się kończy.
O ojcach słyszałem niejedno. Często były to słowa surowe, rzadko pełne ciepła. Najczęściej słyszałem to od dzieci, szczególnie od synów. O synach też słyszałem niejedno. Najczęściej od ojców.
Zaczęło się od dość jednoznacznego zakazu: „Nie będziesz miał innych bogów obok mnie”. I nie ma końca.
„Życie ludzkie, posłusznie melduję, panie oberlejtnant, jest takie powikłane, że w porównaniu z nim człowiek jest jak szmata”, mawiał dobry wojak Szwejk do nadporucznika Lukasza.
Zapatrzeni w romantyczny obraz miłości ojca i córki, łatwo tracimy z pola widzenia wersje znacznie mniej romantyczne. A powinniśmy o nich pamiętać.
Ludzie rozstają się z tych samych powodów, dla których się spotykają: bo pragną szczęścia albo poszukują sensu.
Człowiek myśleć może wszystko, wyobrazić może sobie więcej niż przypuszcza. Tu nie ma żadnych zewnętrznych ograniczeń.
Intymność to sfera wyjątkowej, niepowtarzalnej wolności. Można nią dobrowolnie się dzielić, można ją - jak każdą wolność - stracić po barbarzyńskiej inwazji.
Synowie myślą, że ich matki są nieśmiertelne. Że będą zawsze, że zdążą powiedzieć im te wszystkie ważne rzeczy. Ale matki odchodzą, nim synowie zrobią to, co planowali.
Ludzie wierzą, że chcą znać siebie najlepiej, jak tylko jest to możliwe. W rzeczywistości mają zamiłowanie tylko do samowiedzy szczególnego rodzaju.
Suma szczęścia każdego z nas to ciągle zmieniająca się garść okruszków. Wystarczy je dostrzec, ale przecież łatwo je przegapić.
To, co wnosi do związku każdy z partnerów - wzorce, przekonania, nawyki - początkowo jest akceptowane. Próba sił - czyje reguły i normy będą obowiązywać - następuje później, kiedy mija faza zauroczenia.