Dojrzałość oznacza odkrycie dwóch prawd. Po pierwsze, że jestem naprawdę wolny. Po drugie, że jestem odpowiedzialny za dokonywane wybory.
Dojrzałość oznacza odkrycie dwóch prawd. Po pierwsze, że jestem naprawdę wolny. Po drugie, że jestem odpowiedzialny za dokonywane wybory.
Na Zachodzie to co osobiste przerodziło się w „odrębne”, a przez to pozbawione jakiejkolwiek wyraźnej świadomości dobra wspólnego, harmonii ciała, umysłu i ducha oraz wspólnoty.
O wykluczaniu, jego przyczynach, skutkach, o przełamywaniu uprzedzeń i budowaniu świata, który nie wyklucza
Z Mają Branką rozmawia dr Dorota Krzemionka
Wygodnie czasem mieć uprzedzenia. Nie zastanawiać się, widzieć świat czarno-biały, unikać pewnych grup ludzi tylko dlatego, że są inni i czuć nad nimi wyższość. Jaką cenę za wygodę wykluczających płacą wykluczeni? Czy można inaczej?
- Psujemy związki na różne sposoby, ale to, co łączy wchodzenie na miłosną równię pochyłą, to brak szczerych rozmów – twierdzi Monika Janiszewska, współautorka książki „Pięknie odmienni”, która niedawno ukazała się nakładem wydawnictwa Sensus.
Między pieśnią przerwaną a wzbudzonym echem (…) Między wzniesioną dłonią a owocem drzew. Śpi szczęście
Leopold Staff
– mówi MAGDALENA PARYS, pisarka, w rozmowie z Marcinem Wilkiem
Idę czytać do wanny – nie z wygody, ale z zagonienia. Planuję się ukryć w łazience przed mężem i dziećmi i złapać (mały) oddech. Wiadomo, że w łazience można się nie tylko ukryć, ale i zachować godność, udając konieczność przeprowadzenia skomplikowanych zabiegów higienicznych. No więc, wanna jest moim szampanem i truskawką z czekoladą, ale bez wyrzutów sumienia. Jest już późno, nikt nie powinien mieć żadnych potrzeb koniecznych do zrealizowania tu i teraz. Zamierzam czytać w wannie również z innego powodu – podobno w kąpieli nie można zasnąć, więc może uda mi się trochę podgonić lekturę.
„Złość piękności szkodzi”, „Nerwy do konserwy!”. Takimi czy podobnymi „prawdami” karmiono całe pokolenia. Złość to uczucie o chyba najgorszym „pi-arze”. Potocznie, złość jest często zaliczana do tzw. złych uczuć. Czy rzeczywiście jest zła? Dlaczego często unikamy jej, jak ognia?
Znane powiedzenie mówi, żeby nie mylić cudzej sceny ze swoimi kulisami. Ale, do cholery, po co nam w ogóle ta scena? Zanim na nią wejdziemy, potrzeba przecież nałożyć ciężki makijaż, czasem maskę, zawsze jakiś sceniczny kostium. Kim wtedy jestem? Sobą – czy swoją rolą? I ile mojej energii idzie na to, że gram?