Czkawka

Style życia

Poznawanie samego siebie to zadanie na całe życie i nic nie wskazuje, by inaczej było z poznawaniem wspólnoty, do której się należy. I to, co przyjemne, i to, co przykre, jest nam stopniowo dawkowane. Oczywiście przyjemne pojawia się częściej: wspólnota lubi się chwalić przed samą sobą, głaskać się po spasionym brzuszku samozadowolenia. To zaś, co przykre, jest często wypierane i tylko wraca niekiedy jak niechciana czkawka. Jak taka czkawka działa chociażby zwodnicza natura Facebooka, który co jakiś czas wykopuje wiadomości sprzed lat i puszcza je znowu w obieg jako nowości: znów umiera sędziwy znany aktor, którego dwakroć już opłakano albo znów oburzamy się na słowa jakiegoś polityka, które padły za poprzedniej kadencji. Jakiś czas temu przez profile znajomych przeleciała wiadomość, że na grobie Ireny Sendlerowej napisano właśnie „Jude wont”. Owszem, napisano, ale ani teraz, ani pięć lat temu, kiedy ta wiadomość po raz pierwszy wróciła z przeszłości i poszła w różnych serwisach, tylko prawie dekadę temu. Ale to smutne przypomnienie na coś się przydało: pozwoliło mi pomyśleć o specyfice tego napisu, bo jest on symptomatyczny dla całego mnóstwa innych tekstów, na jakie praktycznie codziennie natykam się w przestrzeni publicznej. Otóż „Jude wont” nie jest napisane w żadnym języku. Niby złożone z kawałka niemieckiego i kawałka rosyjskiego, ale po niemiecku powinno być...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI