Kamień nie zastanawiał się nad swoim początkiem. Nad końcem także nie. Tkwił na obrzeżu drogi. Otaczały go kwiaty i trawy, prawdopodobnie piękne i pachnące. Na ich wdzięk był obojętny. Poniżej dostrzegał inne kamienie. Było ich wiele, tworzyły drogę. Zapragnął być razem z innymi kamieniami i stoczył się w dół. Wtedy się zaczęło! Końskie kopyta, obręcze kół ciężkich wozów, podeszwy butów ugniatały go, przemieszczały i wciskały w kamienie leżące obok. Pożałował swej samotni. Wtoczenie się z powrotem na górę nie było jednak możliwe. Historię tego kamienia opisał w Bajkach Leonardo da Vinci. Kamień Leonarda, nieczuły na obecność roślin, cierpiał z powodu osamotnienia i stoczył się, chcąc być wśród takich samych jak on kamieni. Zupełnie inaczej niż Owidiuszowy Narcyz, też obojętny wobec swojego otoczenia. Kamień nie pokochał swojej urody ujrzanej w zwierciadle źródła, lecz zapragnął być w gromadzie podobnych sobie. Tych, które widział ze wzniesienia. Dopiero w chaosie i udręce tłumu docenił wartość samotności.
POLECAMY
Kamień jest symb...