Dojrzałość oznacza odkrycie dwóch prawd. Po pierwsze, że jestem naprawdę wolny. Po drugie, że jestem odpowiedzialny za dokonywane wybory.
Teolog i psychoterapeuta; prowadzi w Łodzi terapię indywidualną i partnerską (www.zmiana.pro)
Dojrzałość oznacza odkrycie dwóch prawd. Po pierwsze, że jestem naprawdę wolny. Po drugie, że jestem odpowiedzialny za dokonywane wybory.
Wykorzystywanie swej przewagi fizycznej czy psychicznej dla osiągnięcia własnych celów zawsze jest przemocą. Z definicji.
Wszystko, co przeżyliśmy, pozostaje w nas na zawsze. Nieszczęśliwe zakończenie nie unicestwia tego, co było wcześniej.
Dobra kłótnia jest narzędziem zmiany. Paradoksalnie jej efektem jest większa bliskość.
Czego uczy się dziecko od rodziców, którzy nie potrafią o siebie zadbać – wiecznie zmęczonych, smutnych, pełnych frustracji i złości?
Żałuję, że się tyle uczyłem. Żałuję czasu poświęconego na czytanie książek, które mnie nudziły, i uczenia się rzeczy, które mnie w ogóle nie interesowały.
Możemy wierzyć w swoją nieprzeciętność, niezwykłość i wyjątkowość. Jednak i tak, prędzej czy później, pojawi się niepokój...
Rodzice pełnią wobec swoich dzieci rolę dobrych albo złych wróżek. To, jacy są, co każdego dnia robią i mówią, działa na dzieci jak zaklęcie.
Bezsilność to uczucie tak trudne do zaakceptowania, że wolimy bez końca przywoływać złość – w nadziei, że ona nam pomoże znaleźć rozwiązanie.
Często jesteśmy zbyt grzeczni i zbyt dobrze wychowani, by traktować innych ludzi, a zwłaszcza swoich bliskich, jak intruzów. Mówimy im więc „tak”, choć mamy ochotę powiedzieć „nie”.
Łatwo oddajemy władzę pożądaniu, gdy słyszymy jego wołanie: chcę, pragnę, daj mi, teraz, natychmiast! Niestety, choć nie brakuje mu siły, na pewno brakuje mu rozumu.
Normą danego czasu jest to, co robią wszyscy wokół. Pozwala nam to ulegać złudzeniu, że jeśli wszyscy nasi bliscy, znajomi i nieznajomi w czymś uczestniczą, musi to być dobre. Ale czy na pewno tak jest?