Był sierpniowy wieczór 1919 r. Z drugiego pokoju dobiegał głos lekarza, który pewny swych rokowań, oświadczył matce chorego nastolatka, że chłopak nie dożyje poranka. Kobieta blada z przerażenia przyszła następnie do pokoju syna. Mimo osłabienia chory na polio młodzieniec stanowczo poprosił ją o przesunięcie komody. Instruował precyzyjnie, w jakim miejscu powinien znaleźć się mebel. Kobieta, choć podejrzewała, że to majaczenie spowodowane gorączką, cierpliwie słuchała instrukcji syna, przesuwając komodę to w jedną, to w drugą stronę.
Jak napisał po latach: „Ta komoda zasłaniała mi widok przez okno, a ja pomyślałem sobie, że niech mnie szlag trafi, jeśli miałbym umrzeć, nie oglądając wschodu słońca!”.