Mnożenie radości

Rodzina i związki

Badacze odkryli test pozwalający przewidzieć, czy nasz związek przetrwa. Jak to zrobić? Wystarczy podzielić się z partnerem wieścią o naszym sukcesie. I obserwować, jak zareaguje.

W słynnym filmie Roba Reinera „Kiedy Harry poznał Sally” ona wraca z pracy i od progu rzuca:
– Zgadnij co? Nie uwierzysz!
On na to: – Co? Opowiedz mi!
Sally radośnie: – Dostałam awans!
Harry jest pod wrażeniem. Woła: – Wow! To niesamowite! Należało ci się. Mów mi po kolei. Chcę o wszystkim usłyszeć!
Nie zawsze na wieść o naszym awansie, sukcesie czy radosnym wydarzeniu partner reaguje w ten sposób. Z różnych powodów nie zawsze potrafi dzielić naszą radość, cieszyć się osiągnięciami, wspierać w dobrych chwilach. A szkoda.

Zepsuć smak sukcesu

Potoczne stwierdzenie mówi, że problemy i smutki opowiedziane komuś dzielimy na pół, a radości przeżywamy podwójnie. Naukowcy od lat odkrywają, w jaki sposób wspieramy się nawzajem, gdy spotyka nas w życiu coś złego, np. doświadczamy stresu lub przechodzimy kryzys. Dopiero niedawno zaczęto zastanawiać się, jak reagujemy na bliskich, gdy w ich życiu dzieje się coś dobrego, i jakie to ma dla nich znaczenie. O ile potrzeba pomocy w kryzysie wydaje się oczywista, to pojawia się pytanie, czy trzeba wspierać kogoś, kto odnosi sukces? Czy jest mu to do czegoś potrzebne? Niewątpliwie reakcje innych na wieść o naszym sukcesie mogą nam w różny sposób zepsuć jego smak: na przykład gdy dewaluują znaczenie sukcesu (Czy to stanowisko rzeczywiście jest lepsze?) albo akcentują jego niekorzystne aspekty (Teraz nie wymigasz się od nadgodzin) lub okazują zazdrość (Dlaczego ty, a nie ja?). Wszystko to rodzi mieszane uczucia, poczucie sukcesu nabiera posmaku porażki. W końcu zaczynamy żałować, że nie zachowaliśmy dobrej wieści dla siebie.
Zdarzają się jednak takie reakcje bliskich, które sprawiają, że sukces smakuje bardziej. Autentycznie podzielają oni nasz entuzjazm, pragną dowiedzieć się czegoś więcej o naszym osiągnięciu, zwracają uwagę na jego pozytywne aspekty i nierzadko pomagają go celebrować, by na dłużej zapisał się w naszej pamięci. Innymi słowy, choć nie wydarzyło się nic złego (wręcz przeciwnie) – udzielają nam wsparcia. Pomagają pełniej przeżyć radość. To współdzielenie się z innymi ludźmi pozytywnymi wydarzeniami z naszego życia nazywamy procesem kapitalizacji.

Kapitał dzielonego szczęścia

POLECAMY

Termin ten wprowadził dwadzieścia lat temu psycholog Christopher Langston w swojej pracy doktorskiej jako uzupełnienie teorii radzenia sobie ze stresem. O ile radzenie sobie z trudnymi wydarzeniami (coping) jest procesem eliminującym to, co niepożądane (np. pomaga rozwiązać problemy), o tyle kapitalizacja, czyli dzielenie sukcesu z innymi ludźmi, podtrzymuje i nasila to, co pożądane. Langston definiuje kapitalizację jako „wyrażanie pozytywnych emocji po pozytywnym wydarzeniu (np. informowanie innych, świętowanie), prowadzące do przeżywania silniejszych pozytywnych emocji niż te, które wywołało samo wydarzenie”.

Dlaczego dzielenie się z innymi tym, co dobrego dzieje się w naszym życiu, jest korzystne? Psycholożka Shelly Gable z University of California w Santa Barbara, która zapoczątkowała renesans badań nad kapitalizacją, twierdzi, że działają wtedy trzy procesy. Gdy mówimy o dobrych wydarzeniach, po pierwsze, ponownie doświadczamy ich emocjonalnych skutków, po drugie, opowiadając o nich, musimy lepiej przemyśleć, co się stało, a tym samym zwiększa się dostępność śladów pamięciowych i wzrasta wpływ pozytywnych wspomnień na nasze życie, po trzecie, zmieniają się nasze relacje z ludźmi – przeglądając się w ich oczach, zaczynamy lepiej postrzegać siebie.

Z przyjaciółmi, partnerami i rodziną

Co udało się dotąd ustalić w badaniach dotyczących zjawiska kapitalizacji? Zacznijmy od tego, że choć może trudno w to uwierzyć, zwykle doświadczamy około trzy razy więcej wydarzeń pozytywnych niż negatywnych. Ale te pozytywne wyw...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI