Świat nawyków wygląda inaczej z perspektywy pragmatycznej, a zupełnie inaczej z perspektywy moralnej.
Prof.; Jest psychologiem osobowości, autorem wielu książek, m. in.: Udręka życia (za którą w 2011 roku otrzymał Nagrodę Teofrasta); Osobowość: struktura i funkcje regulacyjne; Szanse rozwoju osobowości; Wielkie pytania psychologii.
Świat nawyków wygląda inaczej z perspektywy pragmatycznej, a zupełnie inaczej z perspektywy moralnej.
Marzy mi się szacunek zbudowany na przekonaniu, że ten drugi to też człowiek, taki sam jak ja, jak my.
Zapotrzebowanie na dobro nie ma granic. Mniejsze dobro, większe dobro, prawdziwe dobro, samo dobro. Dobro dla innych i (zwłaszcza) dobro dla siebie samego. Rzecz w tym, że rzadko kiedy (i rzadko kto) jasno mówi się, czym jest to dobro. Wszyscy zakładamy, że jakoś intuicyjnie to rozumiemy. Z dobrocią – wszystko jedno dla siebie, czy dla innych – jest jednak tak samo, jak z używkami czy słodyczami.
Sięgnąłem do pamięci, aby przywołać jak najwięcej rozmaitych emocji. Przypomniałem sobie: Zachwyt. Radość. Przygnębienie. Niezadowolenie. Podziw. Wściekłość. Smutek. Niepokój. Zawstydzenie. Poczucie winy. Nadąsanie. Pożądanie. Zazdrość. Strach. Ambiwalencja. Euforia. Wstręt. Gniew. Pogarda. Zakłopotanie. Pokora. Rozczarowanie. Wdzięczność. Nadzieja. Miłość.
Własne tajemnice są cenne i chronione, cudze tajemnice stają się pokusą albo wyzwaniem.
Z Księgi Rodzaju dowiadujemy się, że ból miał być karą za nieprzestrzeganie nakazów Pana.
Niezliczone są żarty na temat tych, którzy „chcieliby, a boją się”. Tymczasem nie jest to tylko godna politowania słabość ludzka, którą jednym ruchem można zastąpić stanowczością.
Japońska pisarka Banana (a właściwie Maiko) Yoshimoto napisała o miłościach, że dzielą się na takie, których koniec widać i na takie, których końca nie widać. Sadzę, że podział ten ma ogólniejsze zastosowanie i być może nadaje się do opisania wszelkich związków między ludźmi ? także do spotkań. Są takie spotkania, które zapowiadają rychłe rozstanie i takie, które nie kończą się nigdy. Nawet wtedy, gdy los rozdzieli ludzi. Są spotkania, które nie pozostawiają śladu i takie...
Idą, idą sobie drogą siostrzyczka i brat i nadziwić się nie mogą, jaki piękny świat. Któż z nas nie słyszał takich sentymentalnych wierszyków i innych, równie rozczulających, opowieści. Starsi pamiętają wzruszający rytuał braterstwa krwi opisywany przez Karola Maya: Winnetou, wielki wódz Indian, i wielkoduszny Old Shatterhand nacinali sobie skórę, dotykali raną do rany, aby krew mieszała się (jak mogłoby to wyglądać w czasach HIV?). Stawali się w ten sposób braćmi. Lektury szkolne pełne są patetycznych opowieści o braterstwie broni. Wystarczyło mieć wspólnego wroga i mocne postanowienie pokonania go, aby każdy, kto miał takie pragnienie, stawał się cząstką tego braterstwa.
Zdumiewa mnie, że kiedy mowa o długach i kredytach, w polu widzenia niezmiennie pojawiają się wyłącznie pieniądze. Oczywiście, nie można uniknąć takich skojarzeń, ale przecież nie można na nich poprzestać.
Wszyscy czekają, aż dane im będzie zetknąć się z cudem. Albo z Cudem. Czymś, co jest niezwykłe, zaskakujące, mało prawdopodobne, albo wręcz niemożliwe. Pod warunkiem, że jest pozytywne: dobre, piękne, mądre. I wszyscy doczekują tych cudów, choć nie zawsze zauważają to od razu.
Pewnego dnia, z okazji kolejnego Nowego Roku, postanowiłem się zestarzeć. Było to mocne postanowienie, tak mocne, że skutecznie się spełniło. Zestarzałem się i nie przestaję się starzeć dalej. Mogłem też postanowić, że będę oddychał, albo że część każdej doby poświęcę na sen...