Uwielbiam tajemnice, zagadki, niejasności, labirynty (no, może poza tymi na międzynarodowych lotniskach w Paryżu, Chicago czy we Frankfurcie). Nieraz nawet bzdurne quizy w gazetach wydają mi się kuszące i zabieram się do ich rozwiązywania. Czytam namiętnie kryminały, w których jest skomplikowana intryga. Podobnie, z przyjemnością, czytam naznaczone intrygą intelektualną artykuły naukowe.
Jedyne tajemnice, które mnie nie pociągają, to te, które należą do ludzkiej prywatności (o intymności nie wspomnę). Nie czytuję autobiografii i pamiętników. Nie tylko dlatego, że rzadko są prawdziwe. Nie czytuję publikowanych coraz częściej zbiorów prywatnej korespondencji, bo czułbym się jak marny podglądacz. Nie robię tego, bo – pochlebiam sobie – należę do grupy tych, którzy uważają, że człowiek powinien mieć swoje tajemnice i nie powinien innym pozwalać na dostęp d...