Wolni od perfekcjonizmu, wolni od oceniania

Na temat Otwarty dostęp

Nikt nie jest doskonały. Dlaczego więc tak wielu próbuje takim być, dodając sobie niepotrzebnego cierpienia? Dlaczego tak trudno spojrzeć na siebie jak na zachód słońca albo morskie fale? Czy patrząc na nie, oceniamy: ta za mała, ta zbyt spieniona, a ta krzywo płynie? Dążenie do perfekcji stało się przekleństwem naszych czasów. Jak się od niego uwolnić? 

„Cóż, nikt nie jest doskonały” – oznajmia Osgood Fielding III swojej ukochanej, gdy ta wyznaje mu, że… jest mężczyzną. Wszyscy znamy i kochamy te słowa, które padają w ostatniej scenie z filmu Pół żartem, pół serio. Przyjmujemy je z rozbawieniem, ale też z ulgą – jako przyzwolenie na to, że nie spełniamy cudzych oczekiwań albo własnych. Nawet wtedy, gdy dotyczą kwestii tak istotnej jak płeć! 

Nikt przecież nie jest doskonały – chętnie przywołujemy ten cytat, gdy tłumaczymy swoje drobne pomyłki czy niedociągnięcia. Dlaczego więc tak wiele osób próbuje dążyć do perfekcji, dodając sobie niepotrzebnego cierpienia? Komu potrzebna jest nasza nieomylność? Dążenie do doskonałości stało się przekleństwem naszych czasów. Czy można temu zaradzić?

POLECAMY

Wygląd ciała ma znaczenie

Wymarzona doskonałość często ogranicza się do wyglądu – to kolejny znak czasu. Z ewolucyjnego punktu widzenia dążenie do idealnego wyglądu oczywiście ma sens – zwiększa szanse na znalezienie partnera/partnerki i na sukces reprodukcyjny. Jednak nigdy wcześniej w historii świata nie było tak wielkiej, globalnej presji na perfekcyjny wygląd. Co ciekawe, wzorzec piękna kreowany przez media rozmija się z zaleceniami zdrowotnymi oraz oczekiwaniami potencjalnego partnera. 

Badanie przeprowadzone przez BadGirlsBible pokazało, że 50% mężczyzn wolałoby, by ich partnerki schudły, podczas gdy schudnąć chciało aż 87% kobiet. Blisko połowa, bo 46% panów uważało, że waga ich partnerki jest idealna, tymczasem zaledwie 
9% kobiet określiło swoją wagę jako idealną! Dlaczego i dla kogo chcą być szczuplejsze? Ile czasu, energii, pieniędzy i frustracji, a także zdrowia kosztuje je zmaganie się z wagą własnego ciała? Wspomnieć należy, że w przypadku męskich ciał te różnice w oczekiwaniach nie były aż tak duże.
Wygląd ma znaczenie. Na jego podstawie wnioskujemy o czyichś intencjach i podejmujemy zasadnicze decyzje: zbliżyć się do kogoś czy raczej wycofać, podtrzymać kontakt czy dać sobie spokój. Podejmujemy je w oka mgnieniu: Alex Todorov, psycholog z Princeton University, dowiódł, że pierwsze wrażenie przesądzające, czy obdarzymy kogoś zaufaniem, powstaje w ciągu zaledwie 100 milisekund, a przy dłuższej ekspozycji jedynie się pogłębia. Choć wydaje nam się, iż budowanie zaufania to długotrwały proces, badania z wykorzystaniem neuroobrazowania pokazują, że decyzja, czy komuś zaufać, powstaje błyskawicznie i związana jest z aktywnością w ośrodku lęku.

Zależy nam na wyglądzie. Jak powtarzają trenerzy interpersonalni: nie można drugi raz wywołać dobrego pierwszego wrażenia. Skąd jednak przymus bycia perfekcyjnym? Skąd lęk przed ujawnieniem, jacy jesteśmy naprawdę?

Perfekcjonizm jako posag od rodziców  

Magda ma 21 lat, doświadczyła już niejednej traumy. Spotykam się z nią od pół roku i często podczas sesji pojawiają się łzy, choć nie zdarzyło się, żeby przyszła bez makijażu. I nie jest to muśnięte tuszem do rzęs oko, lecz pełny, idealny makijaż już o godzinie 8:00 rano. Magda nie wyobraża sobie, żeby wyjść z domu bez niego. Jest jej tarczą i ochroną. Dzięki niemu jest w stanie patrzeć ludziom w oczy. Gdy zaproponowałam, by dopisać brak makijażu na listę celów terapeutycznych, spojrzała na mnie, jakbym spadła z księżyca. Wycofałam się i nie podejmę tego tematu, dopóki nie przepracujemy wszystkich traumatycznych wydarzeń z jej życia. A było ich dużo… od nieustających kłótni rodziców, po psychiczne znęcanie się nad nią w gimnazjum i próbę gwałtu na imprezie w liceum. 

Dążenie do doskonałości często ma głębsze korzenie i zwykle zaczyna się w rodzinnym domu. Na przykład zbyt wymagający, krytyczny rodzic, który nie umie kochać bezwarunkowo, któremu ciągle jest mało i chętnie pławiłby się w blasku odbitym od dokonań swych dzieci, może wychować buntowników albo perfekcjonistów. W obydwu przypadkach będą to osoby niespełnione, mające trudność w znalezieniu sensu i radości życia. I choć perfekcjonistka na pozór może się cieszyć powszechnym uznaniem, wewnętrzne cierpienie nie pozwoli jej zaznać spokoju. Będzie gonić za nieosiągalnym w nadziei, że kiedy już będzie naprawdę doskonała, czyli np. osiągnie wagę 50 kg, obroni doktorat, dostanie awans – wtedy wreszcie ktoś ją pochwali, ktoś pokocha, zatroszczy się o nią. I doświadczy wreszcie bezwarunkowej miłości i akceptacji, której nigdy wcześniej nie zaznała. Nie dopuszcza do siebie, że to się nigdy nie wydarzy. 

Z drugiej strony mamy rodziców, którzy zachowują się niedojrzale. Nie potrafią postawić granic, są niekonsekwentni, nie do końca wydolni. Mogą być nałogowcami albo cierpieć na przewlekłą chorobę. Wychowują, jak określiła to w tytule swojej monografii prof. Katarzyna Schier, „dorosłe dzieci”. Dzieci, które choć nie mają ku temu dostatecznych zasobów, przejmują odpowiedzialność za dom, rodzeństwo, za siebie, a w skrajnych przypadkach także za rodziców. Wierzą, że muszą być doskonali, bo inaczej wszystko się zawali, świat się skończy. To przekonanie wnoszą niczym przeklęty posag do dorosłego życia i nie widzą w nim nic złego. Do czasu, aż zaczynają się pojawiać ataki paniki, choć na pozór wszystko jest pod kontrolą i życie sprawnie się toczy. 

Odczuwamy przymus perfekcjonizmu. Lękamy się ujawnić, jacy jesteśmy naprawdę. Przecież nie można drugi raz wywołać dobrego pierwszego wrażenia.

Czego tak naprawdę się boimy?

Niedawno koleżanka z pr...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI