Naturą życia jest ruch, wyłanianie się, doświadczanie, zmiana. W polu naszej uwagi zawsze jest „coś”, co możemy zaobserwować. Widzimy, słyszymy, czujemy – odbieramy świat zmysłami i w ten sposób doświadczamy życia.
Psychoterapeuta, coach. Pracuje w nurcie integracyjnej psychoterapii doświadczeniowej, głównie opierając się na Terapii Schematów, Terapii Skoncentrowanej na Emocjach L. Greenberga (EFT), Gestalt i Focusing. Korzysta również z elementów CFT. Jest także terapeutą EMDR. Współtwórczyni Ośrodka Psychoterapii i Coachingu Inner Garden w Warszawie. Należy do Polskiego Towarzystwa Integracyjnej Psychoterapii Doświadczeniowej i Edukacji Społecznej Stowarzyszenie INTRA oraz The International Society of Schema Therapy (ISST).
Naturą życia jest ruch, wyłanianie się, doświadczanie, zmiana. W polu naszej uwagi zawsze jest „coś”, co możemy zaobserwować. Widzimy, słyszymy, czujemy – odbieramy świat zmysłami i w ten sposób doświadczamy życia.
Nie zawsze jemy tylko po to, aby zaspokoić fizyczny głód, czyli realną potrzebę. Wielu z nas w jedzeniu poszukuje pocieszenia, odprężenia lub nagrody. Tak jak emocjonalne jedzenie polega na używaniu pożywienia do tego, aby poczuć się lepiej, tak samo konsumujemy inne dobra. Kiedy czujemy głód niezaspokojonych potrzeb emocjonalnych, możemy próbować zagłuszyć go urojonymi potrzebami – ubrań, przedmiotów, doznań.
Związki intymne to relacje, kiedy zaangażowanie emocjonalne jest większe niż w innych typach relacji, dlatego gdy dochodzi do utraty poczucia więzi, jest to szczególnie bolesne. Bezpieczne przywiązanie to nasza podstawowa emocjonalna potrzeba. Dla jej zaspokojenia często jesteśmy w stanie wiele poświęcić. Czasem wolimy ukrywać swoje prawdziwe uczucia i potrzeby, byle tylko nie narazić siebie na ryzyko odrzucenia. Unikamy szczerości, lecz w ten sposób paradoksalnie narażamy więź. W powietrzu wiszą skrywane tajemnice, niewypowiedziane słowa, domysły i pojawia się dystans.
Wewnętrzny krytyk skupia się na deficytach, potępianiu i karaniu. Patrzy w przeszłość i wypomina stare błędy. Współczujące Ja zaś koncentruje się na tym, co zrobiliśmy dobrze, na zauważaniu dobrych intencji i starań. Podkreśla progres, daje nadzieję, z ufnością spogląda w przyszłość.
Każde dziecko potrzebuje bezpiecznej bazy w postaci kochającego opiekuna, z którego ramion wyrusza w nieznany, ekscytujący świat. Jeśli w dzieciństwie nie otrzymaliśmy troski, współczucia i życzliwości, w dorosłym życiu trudniej nam rozumieć i akceptować swoje emocje, radzić sobie ze stresem i życiowymi zakrętami. Możemy jednak ćwiczyć stawanie się dla samego siebie rodzicem, jakiego nie mieliśmy w dzieciństwie, rozwijać silną i zdrową, opiekuńczą część własnego Ja.
Odrzucane przez rodziców, zaniedbywane w przeszłości dziecięce części nas samych tułają się w zakamarkach naszej psychiki niczym niechciane dzieci. Możemy je przygarnąć i obdarzyć miłością, a zamiast samopotępienia – okazać sobie współczucie.
Mowa ciała jest wyrazem potrzeb, źródłem informacji o naszych przejściach i doświadczanych emocjach. W jaki sposób nawiązać kontakt ze swoim ciałem oraz nauczyć się lepiej rozpoznawać i rozumieć swoje reakcje emocjonalne?
Jeszcze kilka dekad temu dzieci miały inaczej zdefiniowaną swobodę. Mogły się włóczyć, poznawać świat, mieć umorusane buzie i podarte spodnie. Nie miały telefonów komórkowych, rodzicie nie mogli więc nieustannie monitorować, z kim aktualnie przebywają i gdzie. Często wracały z zakrwawionym kolanem zabrudzonym ziemią. Jak to się stało, że czasy te odeszły w zapomnienie, a zjawisko nadopiekuńczości staje się coraz powszechniejsze?