Klaudia Przyłucka-Janasik: Samoświadomość jest trudna. Nie zawsze łatwo jest nam zidentyfikować, co czujemy, czego pragniemy, co jest dla nas dobre, a co złe. Jak to wygląda u Pani?
Katarzyna Kołeczek: Myślę, że to wszystko uwalniało się u mnie stopniowo i też bardzo pomagała mi to uporządkować terapia. Chyba po prostu zaczęłam działać bardziej kreatywnie dopiero, gdy uporządkowałam sobie szereg spraw w głowie. Terapia pomogła mi znaleźć swoje miejsce, uleczyć pewne niepokoje i poukładać plany. Wcześniej miałam za dużo takich momentów, w których sabotowałam siebie, czyli nie mogłam dojść do tego, za czym tęskniłam, bo stawiałam sobie przeszkody na drodze. Myślę jednak, że to nie tylko terapia, sporo zrozumiałam, dojrzewając jako człowiek. Przykładowo, kiedyś byłam bardzo niecierpliwa, nadal jestem, ale dziś potrafię czekać. Dawniej byłam w gorącej wodzie kąpana, jeśli ktoś nie dawał mi odpowiedzi, od razu uznawałam temat za skończony. Teraz tego nie robię. Powoli uczę się tych mechanizmów. Zaczęłam też bardziej dbać o siebie, stawiać na siebie, wcześniej troszczyłam się o wszystkich, o cały świat, zapominając o sobie. Mam wrażenie, że lubiłam wszystkich oprócz siebie. Terapia uświadomiła mi, że dopóki tego nie zmienię, świat mnie nie polubi. To nie jest żadne samolubstwo czy wielkie ego, po prostu trzeba naprawdę siebie lubić, doceniać, czasami sobie odpuszczać, nie walczyć, nie wojować ze sobą i ze światem – szkoda na to życia.
POLECAMY
Znajomość siebie, ale też świadomość własnych granic oraz umiejętność stawiania ich innym oraz otwarte mówienie o swoich emocjach i potrzebach potrafi wiele wnieść do naszego życia. Dosyć istotne jest też, aby w pośpiechu codzienności faktycznie umieć powiedzieć „stop”.
Wciąż się tego uczę, to nie jest proste. Często ktoś mi „wchodzi na głowę” albo, na przykład, zdaję sobie sprawę, gdy już jest za późno, że nie wyraziłam się jasno, nie postawiłam tej granicy i nagle oczekuję, że ktoś odczyta magicznie intencję z moich sygnałów, gestów, a wiadomo, że to nie nastąpi. Uczę się też tego, że jeżeli czegoś chcę, muszę to powiedzieć, muszę wyrazić siebie.
Czy zawód, jaki Pani wykonuje, czyli aktorstwo, ułatwia Pani jasne komunikowanie tego, czego Pani oczekuje od siebie, od innych? Czy wręcz przeciwnie?
Różnie, bardzo różnie. Aktorzy są błędnie postrzegani jako osoby bardzo otwarte, ekstrawertyczne. Bardzo często, właściwie w większości, aktorzy są introwertykami, lubią mieć spokój w domu, raczej są przeciwieństwem tego, co możemy zobaczyć na scenie czy w filmie – ich życie jest zupełnie różne od odgrywanej roli. Niejednokrotnie zresztą widzowie myślą, że jeśli gramy jakąś postać, ma ona wiele z nas, co jest podstawowym błędem, ponieważ to wykreowana postać, bardzo często zlepiona z ró...