Co zyskujemy, kiedy przestajemy bać się porażki?

Poradnik pozytywnego myślenia na czas wyzwań

Wersja audio dostępna tylko dla prenumeratorów

Kup teraz

W społeczeństwie, w którym sukces jest wielbiony i pożądany, słowo „porażka” wzbudza opór i awersję. Jest czarnym scenariuszem i powodem do wstydu. Często porażka oznacza przeciwieństwo sukcesu. W rzeczywistości nie jest ona jednak jego antynomią, a doświadczeniem wpisanym w proces. Większość dróg do sukcesu prowadziła przez porażki, niepowodzenia i trudności. Czemu więc się jej boimy, skoro mamy świadomość, że idąc inną drogą, moglibyśmy go nie osiągnąć?

Błędy towarzyszą nam od początku życia. Ciężko byłoby się nauczyć nawet najprostszych czynności bez ich popełniania, np. nauka chodzenia, mówienia czy pisania. To właśnie dzięki porażkom wiemy, że można inaczej. Szybko jednak zdajemy sobie sprawę, że upadkom nierzadko towarzyszą nieprzyjemne emocje – tu pojawia się odpowiedź na pytanie, dlaczego za wszelką cenę usiłujemy unikać porażki. 

POLECAMY

Co się dzieje, gdy słyszymy „porażka”?

Lęk przed porażką jest powszechnym zjawiskiem, które dotyka wielu z nas. Skoro jest czymś, co jest normatywne i częste, zapewne musi mieć to pewne biologiczne podstawy, które dostaliśmy w spadku po naszych jaskiniowych przodkach. Porażka kiedyś mogła oznaczać po prostu śmierć. Jeden mały błąd mógł powodować ogromne konsekwencje, zagrażające naszemu życiu lub zdrowiu. Niedziwne więc, że warunkowo lęk stał się podstawą funkcjonowania – odgrywał rolę mechanizmu ochronnego, który zresztą nadal się uruchamia, tylko niestety czasem na zbyt wysokich obrotach. Wynikiem tego jest lepsza przyswajalność i różnicowanie negatywnych treści. Jednak dla naszych nienadążających za ewolucją umysłów to zagrożenie wciąż może mieć taki sam stopień. Kiedy więc myślimy o porażce, w naszych głowach może się ona jawić jako ogromne niebezpieczeństwo. Dodatkowo, mechanizmy stresowe i lękowe pobudzają jeszcze bardziej mózg do koncentracji na tym, co negatywne, w efekcie uruchamia to myśli katastroficzne i czarno-białe myślenie, w którym porażka jest jeszcze bardziej realna, a jej konsekwencje bardziej przytłaczające, niż to bywa w rzeczywistości. Porażka jawi się w naszych głowach jako przekleństwo. Nie jest to dziwne, bo silniej zapamiętujemy negatywne doświadczenia niż to, co poszło po naszej myśli. Jednak z tego samego względu wynikają również zalety, bo negatywne bodźce przetwarzamy głębiej, szybciej je zapamiętujemy, dłużej przechowujemy w pamięci i łatwiej sobie później je przypomnieć. Dlatego uczenie się na błędach jest takie cenne, a do tego potrzebna jest właśnie porażka. Kluczem w wynoszeniu nauki z porażek jest jednak ich akceptacja, przyzwolenie sobie na ich popełnianie i głębsza refleksja – bez tego nawet tak skomplikowane mechanizmy nie są w stanie pomóc.
Niechęć do odnoszenia porażek jest też związana z „koszmarem” dla mózgu, czyli niechęcią do straty. Awersja do niej jest czymś „zaprogramowanym” w nas. Znacznie silniej odczuwamy ból płynący z przegrania banknotu stuzłotowego niż radość z jego wygrania. Przeszacowujemy więc ryzyko potencjalnego niepowodzenia nad potencjalnymi sukcesami i bardziej obawiamy się bólu straty niż cieszymy się z perspektywy zysków. Utrata nie dotyczy tylko dóbr materialnych, ale także postrzegana w kategoriach statusu społecznego czy poczucia własnej sprawczości. Nie chcemy się w takiej sytuacji znaleźć, więc nierzadko nas to zamraża i zatrzymuje dalsze działanie. To, co ważne, lęk przed porażką często jest związany z lękiem przed sukcesem – obawiamy się, że gdy odniesiemy sukces, wyzwania idące za nim...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI