Wola i zniewolenie

Ja i mój rozwój Laboratorium

Łatwo o iluzję, że naszej wolności zagrażają przede wszystkim inni ludzie. Tak naprawdę wiele przeszkód w realizacji własnej woli tkwi w nas samych, w podnietach, którym nie potrafimy się oprzeć, w ograniczeniach umysłu i we własnym Ja, które wymusza na nas wiele zachowań. Jak uniknąć pęt, które sami sobie zakładamy?

Jak żyć? Co uznać za ważne, a co za mniej ważne? Jak w złożonym świecie odnaleźć siebie i dające radość relacje z ludźmi? Takie pytania wywołują niepewność, choć nie brak śmiałków, którzy przekonani są, że to wiedzą, i co więcej – że powinni innym narzucać wyraźnie określone sposoby życia. A przecież jako rodzice, nauczyciele, politycy czy duchowni często formułujemy postulaty, które nie wytrzymują próby czasu!

Zniewoleni „na własne życzenie”

Wszyscy podlegamy wpływom wzorców zachowania, norm, nakazów i zakazów, stereotypów i przekonań społecznych. Na dobre i na złe. Niewiele z tego potrafimy dostrzec, bo oddziaływania zachodzą masowo i bezustannie, a wiele z nich kształtuje nas we wczesnym dzieciństwie, gdy nie potrafimy ogarnąć umysłem narastającej zależności od otoczenia. Ta zależność może nas uwierać (przybierając postać zniewolenia), ale może też pociągać (stając się uzależnieniem).

Co się dzieje, gdy wiemy, że inni chcą nas zniewolić? Nawet w skrajnych warunkach ludzie różnie reagują. Jedni się boją i poddają. Inni buntują się i walczą. Jeszcze inni (gdy walka nie może być owocna) zachowują swoje Ja, jak Josif Brodski czy Andriej Tarkowski. Obaj, pozbawieni swobody w ZSRR, gdy znaleźli się na Zachodzie, niezależnie od siebie oświadczyli to samo: „Człowieka nie można zniewolić!”. Nawet w więzieniu może pozostać wierny sobie, swoim wartościom i przekonaniom. Ale przecież są ludzie, którzy w podobnych warunkach przeżywają strach tak paniczny, że ulgę przynieść im może jedynie ucieczka w nieświadomość i bezwolne…zidentyfikowanie się z agresorem: „pokochanie go”, duchowe (czytaj: wiernopoddańcze) z nim połączenie. Podobnie w związkach partnerskich, silny pociąg wyznaczać może daleko idącą uległość (w tym znoszenie fizycznej przemocy). Nad pewnymi emocjami nie panujemy, mogą nas pozbawić własnego Ja – tak długo, dopóki silny afekt (strach czy pożądanie) nie wygaśnie. Wówczas często nie możemy się sobie nadziwić, jak mogliśmy pozwolić tak sobą zawładnąć – władzy, ideologii, partnerom czy nałogom.

Zniewoleni nienawiścią
Powody uzależnienia od świata mogą tkwić w zakusach innych ludzi bądź w naszych skłonnościach do podtrzymywania jak najbliższych więzi. Ale zależność od otoczenia tworzy się głównie bez żadnej intencji z czyjejkolwiek strony. Powoli i niepostrzeżenie przywiązujemy się do miejsca urodzenia, do środowiska, do cech kultury. Naśladujemy innych bezwolnie, za sprawą automatycznych reakcji neuronów. Świat wokół nas, czy tego chcemy, czy nie, dostarcza nam wzorców tego, co typowe, a to odczuwamy jako oczywiste, „normalne” i akceptowane. W zetknięciu z inną kulturą bywa to źródłem awersji do odmieńców, która w pewnych warunkach przekształca się w nienawiść.

A nienawiść jest szczególnie groźnym rodzajem zniewolenia – zniewolenia wewnętrznego. Ktoś budzący wrogość może nieprzerwanie skupiać naszą uwagę, wyznaczać treść naszego życia. Potoki nienawistnych słów na stronach internetu dają świadectwo szczególnej formie podsycania własnej nienawiści. Każdy impuls wrogości można rozładować bezkarnie dzięki komputerowej klawiaturze, nie wychodząc z domu. Taki ekshibicjonizm słowny przynosi podobne rozładowanie, jak publiczne eksponowanie własnej cielesności. Bo w obu przypadkach chodzi o prowokowanie uwagi innych ludzi czymś, co wzbudza silne afekty, powiązane jest z niekontrolowanym napięciem. Słowa mogą potęgować napięcie, a ich wykrzykiwanie może przynosić ulgę. Jak w przypadku mężczyzny, który wyczekiwał swoim „przewozem osób” na kogoś, kto wyjdzie z Muzeum Historii Żydów Polskich. Gdy pasażerka wysiadała z jego taksówki przed hotelem, wyrzucił z siebie serię epitetów, wykrzyczał żal, że jej „nie przepuścili przez komin”, i odjechał z piskiem opon, nie biorąc zapłaty za kurs. Czy przeżył potem przerażenie sobą? Zapewne nie, bo nienawiść wyzwala chęć jej podtrzymania, a nie refleksje natury moralnej.

Pierwotnie przyciąga nas wyłącznie świat „swoich”. Przynależność do grupy daje oparcie. Redukuje też niepewność co do tego, czym się różni dobro od zła, co uznać za ważne, a co za nieważne. Bez tej orientacji nie można żyć. To dlatego niektórzy przyłączają się do sekt, formacji zbro...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI