Wykolejeni

inne I

Stoimy przed koniecznością odpowiedzi na pytanie, czy nie potrzeba nam pewnej ascezy. Mówię o ascezie jako postulacie prostoty i oszczędności życiowej. Nie da się żyć w tak rozbuchany sposób w skali świata. Będziemy zmuszeni do ograniczeń po to, by młode pokolenia mogły się rozwijać - prognozuje wybitny filozof prof. TADEUSZ GADACZ.


MAGDA BRZEZIŃSKA: – „Jak żyć?” – nie męczy już Pana to pytanie? Po pytaniu plantatora papryki w ostatniej kampanii wyborczej: „Jak żyć, panie premierze?”, teraz wszyscy sobie z tego żartują. Czy jeszcze interesuje nas, jak żyć? Czy w ogóle szukamy odpowiedzi?
TADEUSZ GADACZ: – Łatwo jest pewne problemy czy pytania ludzkie zbagatelizować, szczególnie gdy zostaną wciągnięte w grę wyborczą... Polityka w Polsce w zasadzie tak się skompromitowała, że pozostaje nam już tylko ironia. Być może dlatego ironizujemy z kwestii podstawowych przypadkowo wplątanych w kampanię przedwyborczą. Z drugiej strony myślę, że to pytanie stało się bardzo nośne.

Czego tak naprawdę chcemy się dowiedzieć, pytając „jak żyć”?
– Ten człowiek, plantator, pytał o rzeczy najbardziej elementarne. Jak mówił Max Scheler, by móc realizować w życiu jakieś istotne cele czy wysokie wartości, muszą być zaspokojone wartości podstawowe, niskie – konieczne do tego, byśmy mogli żyć i rozwijać się na normalną ludzką miarę. Jest miara górna i dolna, i w tym kryje się pewne niebezpieczeństwo. Gdy osiągamy miarę górną i żyje nam się zbyt dobrze pod względem ekonomicznym, rodzi to pokusę prag[-]nienia życia jeszcze lepiej, a czasami doprowadza do rozmaitych dewiacji psychicznych. Obecne spekulacje ekonomiczne, bankowe są w dużym stopniu odzwierciedleniem tego stanu. Na drugim krańcu jest miara dolna, poniżej której wielu ludzi ulega pewnego rodzaju degradacji. Nie chciałbym tutaj odwoływać się do Karola Marksa, jego poglądów o alienacji gatunku ludzkiego, bo dziś może to zabrzmieć dziwnie... Sądzę jednak, że wszystkie te ruchy oburzonych, szczególnie młodego pokolenia, pokazują, że oni też chcą normalnie żyć – chcą pracować, gdzieś mieszkać, chcą jakiejś stabilizacji. Potrzebują zaspokojenia podstawowych potrzeb, które dziś stały się wartością fundamentalną. Znajdujemy się w takim momencie rozwoju kapitalizmu i demokracji, że jesteśmy przekonani o prawie do swobód obywatelskich, do normalnego życia dla wszystkich obywateli świata. Skoro tak, to jednocześnie musimy mieć świadomość, że nie da się żyć na tak wysokim poziomie ekonomicznym, jak w niektórych krajach europejskich. Musimy na nowo przemyśleć nie tylko kwestie związane z rozwojem kapitalizmu, ale także nasze zwykłe ludzkie potrzeby. Być może te potrzeby są sztuczne, przesadne? Nowy telewizor co kilka lat, ciągłe zmiany mebli, bo...

Bo wydaje nam się, że to zapewni nam szczęście?
– No właśnie! Stoimy przed koniecznością odpowiedzi na pytanie, czy nie potrzeba nam pewnej ascezy. Wielu osobom to pojęcie może wydawać się dziwne, bo ma przede wszystkim konotacje religijne, ale ja mówię o ascezie jako postulacie prostoty i oszczędności życiowej. Nie da się żyć w tak rozbuchany sposób w skali świata. Wydaje się, że będziemy zmuszeni do ograniczeń po to, by młode pokolenia mogły się rozwijać – swoje potrzeby i apetyty na zyski będą musieli bardziej ograniczyć zwłaszcza ci, którzy do tej pory w ogóle tego nie robili.Stoimy teraz przed ważkim problemem: jak ratować to, co nam umknęło? No bo w pewnym momencie zorientowaliśmy się, że nie możemy rozwijać się technologicznie, dewastując środowisko naturalne, że – choć wiąże się to ze sporym obciążeniem finansowym krajów – trzeba zacząć chronić przyrodę. A zapomnieliśmy całkowicie o ochronie humanum. Być może prywatni pracodawcy powinni zastanowić się nad tym, czy nie ograniczyć swoich zysków i ponieść koszty trwałych umów z młodymi pracownikami, bo „umowy śmieciowe” degradują nasze środowisko społeczne tak samo, jak emisja dwutlenku węgla degraduje środowisko naturalne. Dopóki nie zrozumiemy, że „umowy śmieciowe” uniemożliwiają gospodarkom stabilny rozwój, dopóty kraje stale będą narażone na takie wrzenie młodego pokolenia jak w Londynie. Młodzi będą się skrzykiwać na portalach społecznościowych, wypadać na ulice kolejnych miast, by nie tylko protestować, ale i dewastować. Już nie mówię o dewastacji środowiska kulturowego, społecznego. Wystarczy spojrzeć, co się dzieje w mediach, jakie tu panują wzorce obyczajowe i kulturowe. Pracuję w środowisku akademickim, wykładam na uczelni pedagogicznej i zastanawiam się, jak w ogóle mówić o idei kształcenia w sytuacji, gdy nie można odwołać się do jakichkolwiek wzorców. Do wzoru męża stanu w polityce, do wzoru społecznika, człowieka kultury...

I wzoru ascety? Wspomniał Pan o potrzebie ascezy, ale jak ją pogodzić ze światem, w którym słyszymy dziś taki komunikat: możesz mieć wszystko i masz prawo mieć wszystko?
– To oszustwo propagandy medialnej, polegające na tym, że myli się pojęcie szczęścia z pojęciem sukcesu. Ludzkie życie jest dialektyką, jest rozpięte między przeciwieństwami, bo człowiek jest istotą aktywną i kontemplacyjną, wolną i odpowiedzialną. Doświadcza dobra i zła, sukcesu i słabości jednocześnie. W szczęściu też jest zawarta dialektyka. Człowiek szczęśliwy wie, że nigdy nie będzie żył w świecie, w którym jest tylko dobro, w którym zrealizuje wszystkie swoje dążenia czy marzenia, bo to nie jest możliwe. I musi mieć świadomość, że każdy wybór, dążenie do jakiegoś dobra generuje jakieś zło. Józef Tischner w swojej agatologii nauczał, że każde nasze dobro kładzie się cieniem na inne dobro – niewybrane, niezrealizowane. Czyniąc dobro, czynimy zatem zawsze jakieś zło.
Propaganda sukcesu nie odwołuje się do tego typu doświadczeń, wręcz się od nich odżegnuje. Tu nie ma miejsca na szczęście matki, która opiekuje się niepełnosprawnym...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI