Sztafeta bez końca

Na temat

Optymalizujemy wagę ciała, chcemy być idealnymi partnerami i świetnymi kochankami, wciąż się doskonalimy praktycznie na wszystkich możliwych płaszczyznach. Ta niekończąca się sztafeta wywołuje poczucie permanentnego niezaspokojenia. 

ANDRZEJ LIPIŃSKI: Mam wrażenie, że mimo galopującego rozwoju technologii i całego arsenału wynalazków ułatwiających życie coraz częściej odczuwamy brak czasu.

HARTMUT ROSA: To rzeczywiście paradoks. Od niemal 250 lat mamy spektakularne osiągnięcia technologiczne w kwestii oszczędzania czasu – wciąż trwa przecież dynamiczny rozwój komunikacji, środków transportu, metod produkcji... Powinniśmy zatem mieć mnóstwo czasu. A jednak od czasu wynalezienia maszyny parowej obserwujemy odwrotny proces. Permanentny brak czasu doskwiera nam nie wskutek, lecz pomimo technologicznego przyspieszenia.

POLECAMY

Jak to możliwe? 

Tempo życia wzrasta znacznie szybciej niż przyrost oraz rozwój środków i możliwości. Poruszamy się dzisiaj z dwa razy większą prędkością, ale jednocześnie pokonujemy trzy razy dłuższe odcinki, bo wydłużyła się droga do szkoły czy pracy albo zwiększyła się odległość między partnerami handlowymi. W efekcie, mimo szybszych środków transportu i komunikacji, potrzebujemy więcej czasu na podróż i transport towarów. To samo dotyczy procesów produkcyjnych i komunikacji. Najlepszym przykładem jest poczta elektroniczna: wysłanie maila trwa o wiele krócej niż napisanie listu, ale jeśli wysyłam kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt maili dziennie, to potrzebuję więcej czasu, niż zajęłoby mi napisanie jednego listu. Jest to znany w ekonomii efekt odbicia, rebound effect, polegający na tym, że wzrost produktywności i wyższa wydajność nie przekładają się na mniejsze zużycie surowców i energii.

Problem braku czasu niczym epidemia dotyka nas wszystkich – bez względu na to, ile zarabiamy, gdzie mieszkamy, jakie mamy wykształcenie i aspiracje.

Nazywam ten stan totalitarnym reżimem przyspieszenia. Dotyczy on wszystkich obszarów życia – od pracy, edukacji, systemu opieki zdrowotnej po media i politykę – i wszystkich warstw społecznych, choć objawia się w różnych formach. U ludzi z wyższej klasy, stanowiących elitę intelektualną i ekonomiczną, problem braku czasu wiąże się ściśle z ich motywacją wewnętrzną. Przedstawiciele klasy średniej podejmują zbyt wiele działań i korzystają ze wszystkich możliwych ofert, bo nie chcą, by choć przez chwilę dręczyło ich poczucie marnowania czasu – żyją w samonakręcającej się spirali. Z kolei ludziom z warstwy niższej tempo narzuca pracodawca oraz sztywne normy pracy. Członkowie klasy najniższej – bezrobotni, chorzy, a po części także emeryci – wprawdzie dysponują wolnym czasem, ale jest to czas w pewnym sensie bezwartościowy, gdyż ich pozycja utrwala się coraz bardziej na granicy marginesu społecznego.

Deficyt czasu ma zatem niewiele wspólnego z rodzajem pracy czy jej tempem? 

Tak. Ten deficyt zależy przede wszystkim od stosunku ilości czasu potrzebnego do zrealizowania wszystkich spraw, jakie mamy na liście, do tego czasu, którym faktycznie dysponujemy. Naturalnie pojawia się tu pytanie, dlaczego nasze listy obowiązków są tak niewiarygodnie przeładowane. To z kolei jest, moim zdaniem, skutkiem oczekiwań – zarówno tych, jakie mamy wobec siebie i świata, jak i tych, które mają wobec nas inni. Ilość czasu potrzebna do spełnienia tych oczekiwań dalece wykracza poza skromn...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI