W świecie, w którym deklarujemy „miłość na zawsze” i ciągle jeszcze chcemy wierzyć, że gdzieś czeka na nas druga połowa, ale żyjemy w czasach tinderowych „swipe’ów” i szybkich rozstań, coraz trudniej znaleźć odpowiedź na pytanie: „Kiedy warto trwać, a kiedy warto odejść?”.
Z jednej strony czujemy presję „bycia razem mimo wszystko” – bo tak trzeba, bo „co ludzie powiedzą”, bo dzieci, bo wspólny kredyt, bo to porażka zakończyć związek. Z drugiej strony widzimy rosnącą liczbę rozwodów, a także kult indywidualizmu, który każe nam przedkładać „własne szczęście” ponad kompromis i lojalność.
W gabinecie terapeutycznym spotykam osoby rozdarte – jedną nogą już poza relacją, drugą nadal w niej. Często to rozdarcie przyczynia się do dramatycznych wyborów. Pamiętam kobietę, która bardzo bała się odejść, a jednocześnie jej mąż nie był już dla niej pod wieloma względami atrakcyjny. Nie kochała go już. Poszukała spełnienia potrzeb na zewnątrz związku i tak trwała kilka lat w podwójnym życiu.
Ludzie często pytają: „Czy warto jeszcze próbować? A może to już koniec?”. Ten artykuł nie udzieli jednoznacznej odpowiedzi. Ale może pomóc zrozumieć, dlaczego zostajemy, dlaczego odchodzimy – i jak odnaleźć swoją własną prawdę w świecie pełnym zewnętrznych oczekiwań i wielu wskazówek, które niekoniecznie sprawdzą się u nas.
Mit złotego środka
Wielu z nas ma w głowie obraz idealnej relacji – takiej, w której jesteśmy szczęśliwi, a jeśli pojawia się kryzys, to po to, by nas umocnić. To zostało nam z okresu narcyzmu dziecięcego, kiedy wyidealizowana mama miała nam zaspokajać wszystkie potrzeby. Jednak nawet kochająca mama czasem odmawiała, bywała zmęczona lub sfrustrowana.
W dorosłych relacjach, kiedy pojawi się tąpnięcie gdzieś między „walcz do końca” a „zadbaj o siebie”, próbujemy znaleźć złoty środek. Problem w tym, że on nie istnieje w jednej, uniwersalnej formule.
Nie ma jednej granicy, która mówi: „Tu kończy się zdrowy kompromis, a zaczyna poświęcenie siebie”. Dla jednej osoby tygodnie ciszy między partnerami będą do przeżycia – dla innej to już nie do zniesienia. Ktoś uzna brak seksu przez miesiące za normę – ktoś inny za sygnał alarmowy. Przy okazji bardzo łatwo przyzwyczajamy się do braku. Wiele znanych mi par z gabinetu wypracowało mnóstwo mechanizmów zastępczych, żeby tylko nie widzieć problemu. Zapewniam, że on i tak wyjdzie na światło dzienne, więc lepiej zająć się nim wcześniej.
POLECAMY
Przykłady typowych mechanizmów zastępczych:
- intensywna koncentracja na dzieciach – dzieci stają się głównym „projektowym” polem bliskości, a relacja partnerska schodzi na dalszy plan;
- przesunięcie zaangażowania w pracę/zainteresowania – partnerzy poświęcają się karierze lub hobby, uciekając od frustracji relacyjnej;
- żarty z problemu (humor jako obrona) – minimalizowanie znaczenia trudnych emocji przez ironiczne komentarze lub dowcipy;
- unikanie rozmów – para funkcjonuje w tzw. „cichym kontrakcie”, unikając tematów konfliktowych;
- uzależnienia jako kompensacja – od alkoholu, jedzenia, mediów społecznościowych, które „wypełniają” pustkę.
W relacjach partnerskich deficyty emocjonalne (br...
Dołącz do 50 000+ czytelników, którzy dbają o swoje zdrowie psychiczne
Otrzymuj co miesiąc sprawdzone narzędzia psychologiczne od ekspertów-praktyków. Buduj odporność psychiczną, lepsze relacje i poczucie spełnienia.