Dorota Krzemionka: – Badania dowodzą, że można wyrokować, jaki ktoś zawód wybierze, jakich będzie miał przyjaciół i poglądy polityczne, ale losów pary przewidzieć się nie da. Nie wiadomo, kto z kim się zwiąże?
Zofia Milska-Wrzosińska: – Aż tak źle nie jest. Statystyka coś nam jednak pokazuje, na przykład że ślub tym późniejszy, im wyższe wykształcenie i większa miejscowość. Albo że osoby ze średnim wykształceniem rozwodzą się trochę częściej niż te z podstawowym.
POLECAMY
Ale wciąż nie wiemy, od czego zależy udany mariaż...
Z.M.-W.: – Pytanie, według jakich kryteriów udany?
Że będą ze sobą aż do śmierci? Czy że nigdy nie okażą sobie złości? Psychoterapeuci słyszą od pacjentów wiele opowieści o takich „udanych” związkach ich rodziców. Nic dziwnego, że potem te osoby długo się wahają, nim zdecydują się na małżeństwo.
Rafał Bornus: –Lepiej, że związek nie jest kolejną sprawą, którą możemy zaplanować. Niepewność jest wpisana w nasze życie i w bliskie relacje.
Widać to po parach, które latami mieszkają razem. Jedna ze stron chce ślubu, ale druga wciąż nie jest gotowa, wciąż odwleka…
Z.M.-W.: – I podaje argumenty: jeszcze za wcześnie, może za rok, jak się zawodowo ustawimy... A zarazem nic nie robi w tym kierunku. Czyli raczej jest to sygnał: ja z tobą teraz nie chcę się związać, i nie wiem, czy kiedykolwiek będę chciał.
Dlaczego partner zdaje się tego nie słyszeć?
Z.M.-W.: – Bo ludzie często robią wszystko, by nie dostrzec bolesnej prawdy. Ktoś boi się, bo tyle uczuć i nadziei zainwestował w związek, nie chce go stracić. Ale czasem postawienie granic jest jedyną szansą.
Dobrze, by partner usłyszał: Jeśli po trzech latach mieszkania razem wciąż musisz się namyślać, to się rozstańmy. Kiedy się namyślisz i czegoś będziesz ode mnie chciał, to może cię przyjmę… jeśli nadal będę wolna i gotowa. Bywa, że doświadcza wtedy paniki i, bojąc się utracić związek, błyskawicznie staje się gotowy do ślubu.
R.B.: – Z kolei wiele osób wiąże się szybko, bez żadnego odraczania, i te związki nie są skazane na porażkę.
Bo uczucie rodzi się w trakcie trwania związku?
R.B.: – Może się tak zdarzyć. Psychologia nauczyła ludzi, że mają prawo dbać o siebie, o swoje potrzeby i emocje, a także być szczęśliwi w związku. Małżeństwo nie jest już traktowane jako obowiązek czy przeznaczenie. Przeciwnie, ma nam dobrze służyć. Czasami oczekujemy od niego zbyt wiele. Ale z drugiej strony pozwala to dbać o rozwój związku i starać się nie powielać nieudanych wzorców, lecz budować własne. Wierzymy, że można się uczyć, jak być w relacji. Z tą myślą wiele osób zgłasza się na warsztaty i terapię par, sięgają po książki na ten temat.
Niektóre osoby jednak już na wstępie nie rokują dobrze na związek...
Z.M.-W.: – Ośmielę się powiedzieć, że są sytuacje źle rokujące. Jeżeli dziewczyna spotyka wielokrotnego rozwodnika, który prócz małżeństw miał jeszcze inne związki, do tego dzieci z różnymi kobietami – widać, że ojcostwo nie skłania go do stabilizacji w związku, a przy tym o wszystkich poprzednich partnerkach mówi bardzo źle…
To jej się powinno zapalić czerwone światło?
Z.M.-W.: – Ale się nie zapala, bo gdy słyszy od niego, że jest tą jedyną, wyjątkową kobietą, a tamte były okrutne, rodzi się w niej potrzeba ratowania i pokazania, że ona jest inna niż tamte, lepsza. Byłabym też ostrożna, jeżeli ktoś od początku szantażuje, na przykład że sobie coś zrobi, jeśli partner wyjedzie na kilka dni, bo nie może bez niego wytrzymać. Ten rodzaj dramatyzmu początkowo niektórych przyciąga. A potem narzekają: żona w wielkich emocjach gdzieś wybiega i znika na tydzień. Pytam: a jak było na początku? Tak samo – mówią – ale wtedy tak mi okazywała miłość, a teraz tak mi pokazuje nienawiść.
Czy istnieją powtarzające się schematy, w które pary często zapętlają się w relacjach?
R.B.: – Wiele par zapętla się we wzajemnym nastawieniu: będzie nam dobrze, jeśli TY się zmienisz! Bez refleksji nad własnym wkładem w jakość związku.
Z.M.-W.: – Dość częsty wzorzec polega na tym, że jedna z osób dąży do intensywnego kontaktu i cierpi, gdy go nie ma, a druga czuje się poddana presji, zmuszana do bliskości wbrew sobie. Jak większość takich wzorców, również ten ma charakter błędnego koła, czyli im bardziej pierwsza osoba czuje się opuszczona i osamotniona, tym bardziej walczy o kontakt, coraz bardziej dramatycznymi sposobami. Zaś ta druga zdobywa kolejne dowody, że partner lub partnerka wciąż czegoś od niej chce, dręczy i próbuje zagarnąć. Odsuwa się zatem coraz bardziej i zamyka. Tym bardziej ta pierwsza czuje się opuszczona i jeszcze silniej dąży do kontaktu. Taką dynamikę mamy w typowym związku konfliktowym, jaki tworzą kobieta pełna emocji i ekspresji z wycofanym, zamkniętym w sobie mężczyzną.
A ona ciągle go dopytuje: ale powiedz, o czym myślisz?
Z.M.-W.: – Albo stwierdza: nie masz serca dla mnie, źle się czułam, a ty nawet nie spytałeś, co mi jest. Zdarza się, że on poddaje się jej emocjom i nawet sprawia mu przyjemność, że jest z kimś tak pełnym życia, ona zaś czerpie od niego stabilność i przewidywalność. Być może miała matkę wycofaną i mało dostępną, z którą jako jedynaczka była bardzo związana, więc wybiera sobie kogoś podobnego. On zaś miał matkę rozbuchaną, niekontrolującą emocji. I choć powielają pewien wzorzec, może im się układać dobrze. Ale może też być nie do zniesienia, bo ona – nie radząc sobie z jego wycofaniem – będzie go coraz bardziej atakować, na przykład podejmując próbę samobójczą, a on w obawie, że ona się na nim całkowicie uwiesi, odsunie się tak daleko, że powrót nie będzie już możliwy.
A inne pułapki?
Z.M.-W.: – Często obie strony w związku czują się wykorzystane. Każdy z partnerów ma poczucie, że daje więcej i to jest niedoceniane, a to, co daje ten drugi, to właściwie się należy i nie ma za co być wdzięcznym. Tyle że druga stron...