Oglądaj świat w 3D

Na temat Ja i mój rozwój

Choć stąpamy po tym samym świecie, postrzegamy go na różne sposoby. Optymista widzi w nim przede wszystkim szanse, a pesymista zagrożenia. Który ma rację? Obaj. Bo świat ma wiele barw i dobrze widzieć je wszystkie. Optymizm pozwala snuć marzenia, a szczypta pesymizmu pomaga te optymistyczne wizje urzeczywistniać.

Każdy zna dylemat szklanki: czy jest do połowy pełna, czy do połowy pusta? Jako praktykujący psycholog spotykam ludzi, którzy są raczej na zakrętach życiowych niż na prostej. Dlatego bliski jest mi komentarz z serialu „Bill Cosby Show”: „To, czy szklanka jest do połowy pełna, czy do połowy pusta, zależy od tego, czy chcesz się napić, czy chcesz dolać”. Podoba mi się to pragmatyczne podejście do optymizmu i pesymizmu, bo pozwala traktować te nastawienia niemal jak narzędzia. Optymizm maluje nam życie w ciepłych barwach, a pesymizm – w zimnych. Każda z opcji może być zarówno zgubna, jak i zbawienna, dlatego pełny obraz sytuacji zyskujemy, umiejętnie łącząc obie perspektywy. Dokładnie tak jak w kinie, gdy zakładamy okulary z czerwonym i niebieskim szkiełkiem. Dostrzegamy wtedy głębię obrazu i mamy lepszy ogląd sytuacji. Co ciekawe, przez takie okulary możemy patrzeć nie tylko w przyszłość, ale również przyglądać się teraźniejszości i zebranym doświadczeniom.

Co nas czeka za zakrętem

Gdybyśmy cofnęli się w czasie i opowiedzieli ludziom żyjącym na początku XX wieku, co wydarzy się przez najbliższe sto lat, pewnie uznaliby nas za szalonych. Dwie wojny światowe? Internet i telefon komórkowy? Polak papieżem, loty w kosmos i przeszczepy serca? W 1914 roku musiałoby to wywołać szok. A jednak to wszystko się wydarzyło. Podobne zdziwienie może wywołać historia naszego życia. Gdy rozpoczynałem studia, w Polsce nie była jeszcze popularna psychologia biznesu, coaching, niewiele mówiło się wtedy o inteligencji emocjonalnej i asertywności. Czy mogłem zatem przewidzieć, czym będę się kiedyś zajmował?

Podążając przez życie niepewni przyszłości, przypominamy kogoś kierującego samochodem z kompletnie zachlapaną przednią szybą. Wiemy, co jest w kabinie obok nas, możemy też spoglądać w lusterka wsteczne, ale te pokazują obraz wycinkowy i zazwyczaj zniekształcony. W takich warunkach poruszamy się w życiu i podejmujemy różne decyzje. To, jaki wybieramy kierunek i jak mocno naciskamy pedał gazu, w dużej mierze zależy od koloru szkiełek w naszych okularach.

Optymista łatwo tworzy pozytywne scenariusze przyszłych zdarzeń, pomyślny obraz dalszej drogi i efektów podejmowanych decyzji. Nawet jeśli na poziomie racjonalnym wie, że nie wszystko musi się skończyć dobrze, uważa, że los mu sprzyja, a obrót koła Fortuny finalnie będzie pozytywny. Pesymista uważa, że sprawy nie pójdą jak należy i oczekuje raczej negatywnych wyników swoich działań. Łatwo dostrzega ryzyko i chętnie naciska padał hamulca, odraczając podjęcie decyzji lub całkiem wycofując się z jazdy. Tak rozumiany optymizm i pesymizm od lat skupiają uwagę naukowców. Badania, prowadzone m.in. przez amerykańskich profesorów Michaela F. Scheiera i Charlesa S. Carvera, dowodzą, że nasze przekonania dotyczące możliwych zdarzeń obejmują wiele sfer życia i są stabilne w czasie. Znając aktualne nastawienie osoby wobec przyszłości, możemy przewidzieć, jakie będą jej wyobrażenia za tydzień, a nawet za rok, niezależnie, czy dotyczą one znalezienia pracy, wygranej w Lotto, czy przebiegu choroby. Optymizm i pesymizm nie są jednak naczyniami połączonymi. Możemy być optymistą w sprawach zawodowych i jednocześnie nie wierzyć w swój sukces sportowy albo w szczęście osobiste.

Generalnie na świecie więcej jest optymistów niż pesymistów. Nic dziwnego, jesteśmy w prostej linii potomkami optymistów, którzy przetrwali w trudnych dziejach ludzkości, pokonali zagrożenia i doczekali się potomstwa. Wiele wskazuje, że tendencja do spostrzegania świata w ciepłych lub zimnych barwach jest uwarunkowana genetycznie. Dotyczy to głównie obronnej formy nastawienia, czyli przekonania, że nie będzie źle, albo że nie będzie dobrze (patrz aplikacja „Optymista, ale jaki?”). Na szczęście drugą stronę tego nastawienia, ekspansywną – czyli przekonanie, jak będzie, czy spotka nas coś dobrego, czy złego – można kształtować, bowiem nasilenie tego przekonania zależy od aktualnych wydarzeń w życiu. Osoba zwolniona z pracy może chwilowo stracić wiarę w to, że wszystko się ułoży, ale gdy otrzyma ofertę zatrudnienia, znów popatrzy w przyszłość pozytywnie.

Warto pielęgnować pozytywny obraz przyszłości. Optymiści są szczęśliwsi i mniej skłonni do depresji, doświadczają mniejszego stresu i lepiej sobie z nim radzą, rzadziej chorują, szybciej dochodzą do zdrowia i dłużej żyją. Moshe i Haim Levy odkryli, że ludzie po pięćdziesiątce, którzy mają optymistyczny obraz starości, żyją ponad siedem lat dłużej niż ich pesymistyczni rówieśnicy.

Jak marzyć

Optymistyczne scenariusze pociągają. Już samo fantazjowanie na temat przyszłych rezultatów sprawia, że wydają się one bardziej prawdopodobne. Studenci, których John Carroll, amerykański psycholog, prosił o wyobrażanie sobie podróży na inny kontynent, wierzyli, że ich udział w takiej eskapadzie jest bardziej prawdopodobny. Mechanizm ten wykorzystuje wielu profesjonalistów. Terapeuci nakłaniają chorych, by wyobrażali sobie zwycięskie bitwy z czynnikami osłabiającymi ich organizm. Charyzmatyczni przywódcy zaszczepiają pozytywne wizje w umysłach podwładnych. Trenerzy utrwalają u sportowców nawyk symulowania w głowie dobrego rezultatu, a sprzedawcy np. kablówki nakłaniają klientów, by pomyśleli, jak przyjemnie będzie zasiąść na kanapie i obejrzeć program na którymś z 300 dostępnych kanałów.
Optymizm motywuje nas do aktywności, ta z kolei zwiększa szanse odniesienia sukcesu. Pracownik optymista, wierzący w realizację trudnego projektu, wykazuje większy zapał do pracy i wytrwałość w obliczu trudności. Niektórych jednak, na przykład tych, którzy doświadczają silnego lęku przed porażką, motywują czarne scenariusze. Psycholożki Julie Norem i Nancy Cantor nazwały taką strategię „defensywnym pesymizmem”. Wyobrażanie sobie najgorszego – na przykład oblania egzaminu czy choroby – może zabezpieczać nas przed ewentualną porażką, ale tylko wtedy, gdy w ślad za tym idą działania; na przykład staranniej przygotowujemy się do egzaminu, robimy badania profilaktyczne. Natomiast gdy czarnowidztwo służy wyłącznie ochronie ego, da nam tylko gorzką satysfakcję, gdy w chwili porażki będziemy mogli stwierdzić: A nie mówiłem!

Kiedy dążymy do celu, dobrze jest założyć okulary 3D, pozwalające zobaczyć naszą przyszłość pełniej. Samo fantazjowanie nie przeniesie nas, jak latający dywan, „od pomysłu do przemysłu”. Kiedyś spotkałem pesymistę, który doświadczył kolejnego bankructwa. Oczy mu rozbłysły, gdy spytałem go o marzenia. Okazało się, że pragnie projektować motocykle. Wpadł jednak w pułapkę nierealistycznej mrzonki, bo koncentrował się tylko na wyniku. Oczami wyobraźni widział swoje pojazdy mknące po autostradach. Skupienie uwagi wyłącznie na celu jest ryzykowne, bo gdy ockniemy się z marzeń – tym wyraźniej widzimy kontrast między snem a rzeczywistością. I dochodzimy do wniosku, że marzenie jest nierealne.

Znam ludzi, którzy tkwią zanurzeni w marzeniach i nie robią nic, by je zrealizować. Ktoś od lat pisze doktorat, ktoś inny kolejny raz rzuca palenie. Dlaczego nie udaje im się zrealizować planów? Bo są one jedynie transparentem, który rozwijają...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI