Jak to jest być w zgodzie ze sobą?

Psychologia i życie

O tym, jak odnajdywać równowagę w pracy, życiu i w relacjach – rozmawiają Edyta Żmuda, Lidia Kazen i Kasia Kucewicz

Kasia Kucewicz: Czy kobiety dzisiaj są bardziej odważne w dążeniu do własnych celów? A może dalej mają skrupuły i dużo lęku? Mam wrażenie, że już przekroczyłyśmy ten styl myślenia, że świat należy tylko do mężczyzn, ewentualnie kobiet skrzętnie ukrywających swoją kobiecość. Mimo że dalej próbuje się nas spychać do narożnika i wtłaczać w stereotypowe role, coraz śmielej idziemy po swoje. Czy także to zauważacie?
Edyta Żmuda: Kobiety znalazły wewnętrzną drogę do własnych zasobów i odważają się, żeby faktycznie mówić o tym, czego potrzebują, nie tłumaczyć się, nie przepraszać za to, że coś osiągnęły, ale też nie przepraszać, że czegoś nie osiągnęły. Myślę, że to ważne, aby nie tylko pamiętać o swoich potrzebach, ale też szukać sposobów na to, jak je realizować. Inny aspekt – czy jest nam wciąż potrzebny ten podział na świat mężczyzn i świat kobiet? Z mojej perspektywy postawienie spójnika „i” między nami jest o wiele bardziej prawdziwe i czuję jakąś łagodność wokół tego. Wolę mówić o pierwiastkach męskim i żeńskim, które ma w sobie każdy z nas i które uruchamiamy w zależności od kontekstu. 
Lidia Kazen: Niepotrzebnie narzucamy sobie stereotypy i zbytnio analizujemy, co nam wolno, a czego nie. Świat się na szczęście zmienia, wykonujemy te same zadania, zawody jak mężczyźni i nie ma co z tym dyskutować. Dlatego nie powinnyśmy zastanawiać się, czy możemy, czy nie możemy realizować swojej drogi i swojej wizji siebie. Zamiast się oceniać, podcinać skrzydła, ubierać nie swoje maski, zaakceptujmy wreszcie, że wolno nam dokładnie to samo. 

K.K.: Lidio, powiedziałaś jakiś czas temu, że urodzenie córki pozwoliło Ci się zatrzymać i metaforycznie rozpakować walizkę, bo zawsze żyłaś w biegu. Czy urodzenie córki uświadomiło Ci, że Ty musisz coś zmienić? 
L.K.: Nie, nie. W moim przypadku nie uświadomiło, tylko w końcu pozwoliło mi to zrobić. Wcześniej nie miałam wystarczającej motywacji. Staraliśmy się o dziecko bardzo długo – dziesięć trudnych lat i dopiero ten moment, kiedy ona się urodziła, był dla mnie katalizatorem, że już definitywnie mogę swoją zawodową walizkę rozpakować. Byłam też bardzo zmęczona pracą na planie, tempo pracy zabójcze, ciągle w rozjazdach – bez żadnej stabilizacji… Miałam czterdzieści lat i od dwudziestu nie rozpakowałam walizki do końca. Czułam, że nie miało to większego sensu, bo przecież za parę dni znowu gdzieś wyjeżdżałam. Musiałam też po urodzeniu córki – co było trudniejsze – jeszcze bardziej przewartościować swoje życie zawodowe, wiec tym bardziej potrzebowałam tego symbolicznego momentu. Wiedziałam, że od teraz moje życie się zmieni, że już nie jestem sama. To dla każdej kobiety jest moment, w którym zmienia się wszystko. 

K.K.: Czy Ty, Edyto, masz tę swoją walizkę już rozpakowaną?
E.Ż.: Mam kilka kamieni milowych. A gdybym skorzystała z metafory Lidki – rozpakowałam walizkę po to, aby poukładać i wyrzucić niektóre rzeczy. Pamiętam...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI