Jak doświadczenia z porodu wpływają na macierzyństwo? Rola wsparcia dla rodzącej kobiety

Z Justyną Dąbrowską rozmawiała Dorota Krzemionka

Psychologia i życie

Wiele kobiet podczas porodu ma poczucie, że to wszystko jest nie do wytrzymania. Nikt im nie mówi: „To naturalne, Twój organizm się mobilizuje. Potrzebujesz adrenaliny, by wydać dziecko na świat”. To nawet nie muszą być słowa. Wystarczy, że ktoś obok jest, widzi ją. A jego twarz mówi: „Przejdziesz przez to, będzie dobrze. Jestem obok i nie zostawię cię samej”.

Dorota Krzemionka: Poród jest jak…? Jaka metafora się Pani nasuwa? 
Justyna Dąbrowska
: Bliska jest mi ta, której użyłam w tytule książki: to przeprawa na drugi brzeg.

Wydaje się trafna, bo kojarzy się z wodami płodowymi, z falami skurczów, które czuje rodząca. 
Co więcej, rzeka ma swój nurt, nie da się jej zawrócić. Poród też jest procesem, który prowadzi skądś dokądś. Przy rozwarciu ośmiu centymetrów wiele kobiet ma ochotę zrezygnować. Ale nie da się wtedy spakować rzeczy i wyjść ze szpitala.

Jak w przypadku wezbranej rzeki mamy do czynienia z żywiołem…
Kobiety coraz częściej marzą o łagodnym porodzie, takim wyciszonym, pod kontrolą. Iluzją jest jednak, że każdą sytuację można przewidzieć i przejść przez wszystko komfortowo. Poród to żywioł. Pytanie, jak sobie radzimy z żywiołami, na przykład z naszą cielesnością? Na ile się godzimy, że jest ona zmysłowa, wręcz zwierzęca: mamy różne wydzieliny, pot, krew. Podczas porodu dużo jest tej zwierzęcości, zmysłowości. Ciało samo, jeżeli mu nie przeszkadzamy, po prostu wie, co robić – podobnie jak w seksie. Pytanie, czemu nie potrafimy się temu poddać? Jakie obawy za tym stoją? Co próbujemy kontrolować i dlaczego? Ile jest w naszym życiu miejsca na swobodę, spontaniczność…?

I jaki mamy kontakt z ciałem… 
A co płynie ze strony kultury, która próbuje wstawić nas w jakieś ramy i przypisuje kontroli wysoką wartość? W samej kontroli nie ma niczego złego. Potrzebujemy czuć, że panujemy nad różnymi obszarami. Ale są sfery, takie jak seksualność i poród, gdzie nie da się nad wszystkim zapanować. 

Trzeba komuś zaufać. Potrzebujemy przewodniczki, która zna drogę i powie: dasz radę, jestem przy tobie. Magda Stankiewicz, położna z Rotterdamu mówi, że w jej praktyce co trzecia kobieta przez całą ciążę oraz w porodzie obywa się bez kontaktu z ginekologiem, wystarczy dobra położna. Kim ona jest? Przewodniczką? Facylitatorką?
Akuszerką – tak nazywa położne w swojej książce Sabina Jakubowska. Akuszerką, czyli mądrą, doświadczoną kobietą, która wie, jak przebiegają procesy podczas porodu i umie na tym etapie towarzyszyć kobiecie. Nie zostawia jej, ale też nad nią nie wisi. Pomaga jej otworzyć się na to doświadczenie. Moja córka miała piękny poród, bo mogła podążać za tym, co dyktowało jej ciało. Nikt jej w tym nie przeszkadzał. Miała dobry kontakt ze sobą, a kiedy się zaczynała niepokoić, obok niej była położna, Edyta Dzierżak-Postek, która ją przez tę rzekę prowadziła. Spokojnie tłumaczyła, co się dzieje. A w pewnym momencie powiedziała: „Za dwie godziny twój synek będzie z nami”. Czyli pokazała, że ten drugi brzeg jest już blisko. 

POLECAMY

W jakimś sensie położna, podobnie jak psychoterapeutka, jest depozytariuszką nadziei.
Daje nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Mówi: „Widzę, że teraz jest ci trudno, ale za chwilę spotkasz swoje dziecko”. 

Dobry poród jest trampoliną w macierzyństwo. Rodzi się wtedy nie tylko dziecko, ale w jakimś sensie rodzi się też matka. 
Taki poród daje kobiecie poczucie pewności siebie i wiarę we własne siły. Ona czuje, że może sobie zaufać, bo przeszła przez tę rzekę i sobie poradziła. A to jest ważne, bo teraz przed nią trudne zadanie – kobieta na ogół pragnie zbudować relację z dzieckiem, a to nie bywa proste. Początkowo ona nie do końca rozumie, co ono jej komunikuje. Obydwoje ponoszą różne relacyjne porażki, ale metodą prób i błędów wzajemnie się uczą siebie. Kiedyś, nim kobieta urodziła, miała wiele noworodków na rękach. Dzisiaj jej dziecko to często pierwsze, które widzi z bliska. Nic dziwnego, że czuje się niepewna, zagubiona – tym bardziej że często zostaje z dzieckiem sama w czterech ścianach. Nie wie nawet, jak ma je przystawić do piersi. A oczekuje się od niej, że wszystko ogarnie. Bez względu na to, jaką decyzję podejmie, czuje się bez przerwy oceniana i krytykowana: bo karmi piersią, bo butelką…, bo śpi z dzieckiem, bo osobno... A od psychologów słyszy, jak ważne są te pierwsze chwile. Dobrze, by w t...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI