Słowo niesie ulgę w cierpieniu, może być znakiem bliskości, daje pocieszenie, wydobywa z bolesnej samotności. Zdarza się, że terapeuta pracuje dosłownie nad słowem. Na przykład mówi do jednego ze zwaśnionych małżonków: „To, co pani powiedziała, brzmi jak oskarżenie. Proszę znaleźć takie słowa, proszę tak to opowiedzieć, żeby nabrało charakteru zwierzenia”. W gruncie rzeczy to jest „do-słownie” praca nad słowem.
Autor: Justyna Dąbrowska
Psycholog, psychoterapeutka i dziennikarka, założycielka miesięcznika „Dziecko” i portalu e-dziecko. Certyfikowana psychoterapeutka Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i European Association for Psychotherapy. Należy do zespołu warszawskiego Laboratorium Psychoedukacji, pracuje w podejściu psychodynamicznym. Zajmuje się psychoterapią okołoporodową, pomaga kobietom zmagającym się ze stratą, niepłodnością, traumą okołoporodową, depresją poporodową i trudnościami w nawiązaniu relacji z niemowlęciem. Autorka wielu książek, m.in.: Matka młodej matki, Nie ma się czego bać, Miłość jest warta starania oraz Zawsze jest ciąg dalszy. Rozmowy z psychoterapeutami.
Wiele kobiet podczas porodu ma poczucie, że to wszystko jest nie do wytrzymania. Nikt im nie mówi: „To naturalne, Twój organizm się mobilizuje. Potrzebujesz adrenaliny, by wydać dziecko na świat”. To nawet nie muszą być słowa. Wystarczy, że ktoś obok jest, widzi ją. A jego twarz mówi: „Przejdziesz przez to, będzie dobrze. Jestem obok i nie zostawię cię samej”.
Przy decydowaniu się na dziecko nie do końca można wyważyć racje – tu potrzebne jest szaleństwo w dobrym tego słowa znaczeniu. I spontaniczność – ta decyzja musi płynąć z naszej części zmysłowo-emocjonalnej. Gdy zaczynamy główkować, decydujemy często na „nie”. Dobrze, kiedy zapraszamy dziecko do naszego życia, bo mamy miłość do rozdania. Ale można też matkować światu na wiele innych sposobów.