A jednak mężczyźni płaczą..

O wrażliwych poprawiaczach świata z Pawłem Pilichem rozmawia Dorota Krzemionka.

Na temat

Mężczyźni mówią o swoich uczuciach, ale często w cyniczny, sarkastyczny sposób. Albo komunikują coś przeciwnego, niż czują: pokazują złość właśnie wtedy, gdy potrzebują bliskości – i oczywiście jej nie dostają. Zamiast wsparcia doświadczają chłodu i odrzucenia. Czy jest szansa, że zobaczą, jak sami przyczyniają się do tego? Czy zrozumieją, że mogą powiedzieć, czego się boją, za czym tęsknią i wcale nie odbiera im to sprawstwa ani siły?

 
Dorota Krzemionka: Kiedyś było jasne – „chłopaki nie płaczą”. Płaczą?

Paweł Pilich: Coraz częściej. Na warsztatach czy w grupach terapeutycznych mężczyźni uczą się nie bać swoich emocji. Choć nadal niektóre z nich są kulturowo przypisane do płci. Kobiecie łatwiej okazywać smutek czy niepewność. Mężczyźnie bardziej przystoi bycie gniewnym, zdecydowanym, pewnym siebie, czasem obojętnym, niewzruszonym. Chłopaki się złoszczą, gniewają, rywalizują. Mogą być zmęczeni, ale nie smutni. Wkurzeni, ale nie bezradni. Wielu z nich wciąż próbuje sprostać stereotypowi, że „chłopaki nie płaczą”, co nie znaczy, że wewnątrz nie doświadczają żalu, smutku, bezradności, lęku – tylko nieświadomie, na poziomie somatycznym. 

POLECAMY

Czesław Miłosz w Piesku przydrożnym pisze o mężczyźnie: „Świadomy współzawodnictwa, napięty, czujny, gotowy do biegu, agresywnie myślący, wiedzący lepiej od innych, poprawiacz świata…”. Nie ma w tym opisie nic o  wrażliwości. Jakie konsekwencje ma konfrontacja z takimi wzorcami?

To jest opis samotnego mężczyzny, który wciąż działa, by sobie i innym coś udowodnić, coś osiągnąć. A w głębi doświadcza konfliktu. Często jest podziwiany, ale nadal tęskni za bliskością, o niej marzy. I choć się „naosiąga”, „nazdobywa” różnych atrybutów, to nadal czuje się niespełniony, bo z nikim nie jest w bliskiej relacji, gdzie mógłby się czuć bezpiecznie. 

Działa i osiąga, bo – inaczej niż w przypadku kobiety – na bycie mężczyzną trzeba sobie zasłużyć, czego wyrazem są choćby rytuały inicjacji. 

Rzeczywiście mężczyźni potrzebują sobie coś udowodnić, by wejść w świat mężczyzn i w nim być. Jak zauważa Erich Fromm, mężczyzna może chcieć, ale nie móc. To jest ta podstawowa niepewność powodująca, że za każdym razem musi się wykazać i nie do końca jest pewien, czy mu się udało. 

Nic dziwnego, że dopytuje partnerkę: „Czy dobrze ci było?”. Miejscem udowadniania sobie przez mężczyznę jest też sport. Tam jest przestrzeń, by poczuć lęk, zapłakać po przegranej…? 

Sport jest ważny w życiu mężczyzny, szczególnie uprawiany wraz z innymi, np. zespołowy, sporty walki. Tam może konfrontować się z drugim mężczyzną, doświadczyć swoich możliwości i ograniczeń. Może wyrażać agresję, ale w pewnych ramach i granicach, a potem przybić sobie piątkę z przeciwnikiem i poprzez rywalizację budować relację. Raz wygrać, innym razem przegrać. Zdominować, kiedy indziej być zdominowanym. Może świadomie doświadczyć lęku. Każdy się boi, wychodząc na ring czy matę. Lęk bywa hamulcem. Pracuję również ze sportowcami, pomagam im psychologicznie przygotować się do walk. Pokazuję, jak sobie radzić z emocjami, nie zaprzeczać im, lecz pomimo lęku móc działać i walczyć. 

Bez lęku nie ma odwagi. A Brene Brown, amerykańska badaczka i autorka Darów niedoskonałości i Z odwagą w nieznane twierdzi, że odwaga jest niemożliwa bez wrażliwości…

Bo jeśli nie ma wrażliwości, to lekceważy się przeciwnika, a wtedy łatwo przegrać. Lekceważy się go po to, żeby nie czuć lęku. Ale od tego lęk wcale nie znika.

Czym jest męska wrażliwość, jak się przejawia? 

Wrażliwość dzieje się w relacji, tam jest wyzwalana. To jest taki sposób wchodzenia w relacje, który wiąże się ze świadomością własnych emocji i emocji drugiej osoby. Wchodzenia z empatią albo, jak dziś mówimy, ze zdolnością mentalizacji, czyli rozumienia stanów emocjonalnych własnych i drugiej osoby, a także rozumienia kontekstu. Takie świadome bycie w relacji, przechowywanie umysłu w umyśle.

Gdzie można dostrzec taką męską wrażliwość?

W wielu miejscach. Widzę ją na co dzień w gabinecie. Czasem bywa skrzętnie ukrywana pod poirytowaniem, zmęczeniem, cynizmem, sarkazmem. Schowana jest także pod osiągnięciami czy statusem. Jeśli udaje się przedrzeć przez te wszystkie mechanizmy obronne i maski, okazuje się, że mężczyźni są bardzo wrażliwi. Szczególnie widać to na grupach dla mężczyzn: szukają bliskości, chcą rozmawiać o emocjach, zdjąć zbroję. Powiedzieć o tym, czego się boją, za czym tęsknią. I wcale nie odbiera im to sprawstwa i siły. 

Czasem jednak obawiają się swojej wrażliwości. Marcin Szot, trener i coach, pisze na swoim blogu: „Boję się swojej wrażliwości, zawsze się jej bałem. Bałem się bać. Bałem się smutku. Wrażliwość to czucie. Czucie to ból. Dużo bólu, którego nie chciałem czuć”. Przez wieki mężczyzna miał za zadanie być dzielnym, a nieczułość była mu przydatna jako myśliwemu. Nic dziwnego, że z wrażliwością mu nie po drodze…

Nie tylko mężczyźnie. W psychoterapii rozróżniamy strach od lęku. Strach dotyczy realnego zagrożenia, np. idziemy wysokogórskim szlakiem i nagle spotyka nas burza. To realne zagrożenie dla naszego życia i zdrowia. Lęku natomiast doświadczamy wobec emocji, które przeżywamy zazwyczaj w relacjach. Coś się wydarzyło w relacji, ktoś na kogoś jest zły, a ta złość budzi w nim lęk. W efekcie wycofuje się, upija albo przenosi złość na inną osobę. 

I, jak pisze Szot, gwałci swą wrażliwość, tłamsi ją cynizmem, obśmiewa, chowa za maskami… 

Co nie znaczy, że nie czuje. Ale niekoniecznie rozumie, co się z nimi dzieje. Mężczyźni mówią: „Bolą mnie plecy, czuję się zmęczony, rozkojarzony, spać mi się chce, trudno mi zebrać myśli, drżę, jestem głodny, znudzony”. A przy tym nie jest świadomy, z jakimi uczuciami te stany się łączą. Uruch...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI