Utracona i odzyskana godność

Na temat

„Mam swoją godność” – mówimy, gdy ktoś umniejsza nas albo obraża. Bywa, że o godność walczymy w relacji z partnerem, dziećmi, rodzicami. Często sami, nieświadomie, naruszamy godność drugiej osoby. Zawstydzamy ją, odbieramy nadzieję. Zapominamy, że ona też „ma swoją godność”. Jak zatem dbać o własną godność, by nie odbierać jej innym?

DOROTA KRZEMIONKA: Godność to taki psychologiczny tlen? Trudno bez niej żyć.

PIOTR FIJEWSKI: To najbardziej podstawowa, egzystencjalna potrzeba, która wiąże się z poczuciem przynależności do wspólnoty ludzkiej.

POLECAMY

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: I w relacji z innymi jest zaspokajana. Jakbyśmy mieli w sobie świetlistą szkatułkę, która w kontakcie ze światem musi być doinwestowywana, by mogła nadal świecić. A jej napełnianie wiąże się z poczuciem wartości, wynikającym nie z posiadania jakichś konkretnych cech, lecz z tego, że jestem i mam prawo być taka, jaka jestem.

PIOTR FIJEWSKI: Naruszanie zaś godności dokonuje się poprzez upokorzenia, ale także poprzez rozbijanie i zatracanie tożsamości, w efekcie ktoś przestaje być tym, kim był, a staje się inną osobą

Albo wręcz przedmiotem. W Opowieści podręcznej Margaret Atwood wartość mają tylko ciężarne kobiety. Freda, główna bohaterka, raz w miesiącu musi oddać się swojemu zarządcy, by ją zapłodnił. Można by pomyśleć: fikcja. Ale tak się dzieje w systemach totalitarnych. Ponad milion Ujgurów z regionu Sinciang zamknięto w chińskich obozach zwanych „centrami kształcenia”. Strażnicy monitorują każdy ich ruch.

Ujgurskie kobiety są zmuszane do aborcji…

PIOTR FIJEWSKI: W systemach totalitarnych zmierza się do tego, by rozbić godność człowieka, bo wtedy staje się on całkiem bezbronny, podatny na wpływ, i chwyta się czegokolwiek, by odzyskać samego siebie.

Przykładem może być pranie mózgu, jakie w czasie wojny koreańskiej w latach 50. XX wieku stosowano na amerykańskich jeńcach wojennych. W efekcie przechodzili oni na stronę komunistów. Podobne w jakimś sensie oddziaływania, równie kontrowersyjne, stosowano w Monarze, ośrodku stworzonym przez Marka Kotańskiego, dla ratowania narkomanów. Na początku społeczność Monaru niszczyła narkomana. Mówiono mu: „jesteś zerem, gównem, śmieciem”. Doprowadzano do rozpadu jego godności, po to by można było stworzyć go na nowo. 

Niektórzy z obserwatorów śmiali się, że gdy narkoman opuszczał Monar, był takim „małym Kotańskim”. W ten sposób ratowano mu życie, choć sposoby ratowania były dość okrutne.

Jak w takich skrajnych warunkach zachować godność?

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Trzeba mieć coś „swojego”, co nas trzyma przy sobie, przy tym, kim jesteśmy. Więźniowie obozów koncentracyjnych opowiadają, że przetrwać pomogło im coś ulotnego – jakiś rytuał, myśl, wspomnienie, do którego mogli wrócić i które przypominało, kim są. 

PIOTR FIJEWSKI: Oglądałem wywiad ze starszym panem, który inwigilował środowisko przestępcze Chicago. Latami udawał gangstera i czasem gubił się w tym, kim naprawdę jest. Wtedy dotykał obrączki i myślał o swojej żonie – dzięki temu mógł wrócić do siebie. 

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: W obronie godności pomaga też zaangażowanie się w jakieś sensowne dla nas działanie – ono nam przypomina, kim jesteśmy, ono pozwala poczuć się wartościową osobą, należącą do grona ludzi, którzy są dla nas punktem odniesienia.

W naszej części świata godność mamy zagwarantowaną – zarówno przez Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej, jak i przez Deklarację Praw Człowieka Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Nie musimy na nią zasłużyć.

Ale psychologicznie jest inaczej. Czy musimy jej doglądać?

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Zdecydowanie tak.

PIOTR FIJEWSKI: Wystarczy kłótnia z bliską osobą albo rozmowa z szefem i zdarza się, że poczucie godności się chwieje. 

W jaki sposób nawzajem naruszamy godność?

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Jak wspomniałam, poczucie godności polega na tym, że z samej swej istoty czujemy się wartościowym członkiem wspólnoty i nie musimy tego udowadniać. Aby je naruszyć, nie musi być krzyku czy bicia, wystarczy, że ktoś nieustannie nam sugeruje, że się do różnych spraw nie nadajemy i chronicznie nas umniejsza. Znam taką parę: kiedy ona się wypowiada, on robi ironiczną minę, chrząka wymownie albo mruczy przeciągle: „taaaa”. Sugeruje w ten sposób, że to, co mówi żona, trzeba wziąć w cudzysłów albo postawić znak zapytania, czy tak jest naprawdę. 

PIOTR FIJEWSKI: Siła takiego „taaaa”, czyli niewer­balnego przekazu, w naruszaniu godności jest niebywała!

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Bo podkopuje podstawę, na której stoimy, a zarazem nie ma się jak przed tym bronić. Bo co ta kobieta może zarzucić mężowi? Że chrząka? Ważny jest też stosunek pochwał do krytyk, przy czym krytyczne słowa odbijają się w naszych emocjach większym echem.

Z badań, przytaczanych przez Bogdana Wojciszke wynika, że po negatywnej informacji potrzebujemy aż dziesięciu pozytywnych, by ją zrównoważyły.

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Przewaga plusów jest niezbędna, by móc czuć się godnie. Czasem zaś patrzymy na partnera, jakbyśmy z góry zakładali: Coś jest z tobą nie tak, tylko jeszcze nie wiem co. Poszukujemy w nim mankamentów i próbujemy dowieść: Nie jesteś tak wartościowy, jak ci się wydaje i jak inni mogliby sądzić. Taki kąt patrzenia na bliską osobę sprawia, że światełko godności w niej z czasem przygasa.

PIOTR FIJEWSKI: Przygasa też, gdy nie doświadczamy swojej obecności. Jesteśmy w trybie zadaniowym, w pośpiechu, działaniu i nie widzimy się nawzajem. 

Patrzymy na partnera jak na mebel…

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Można stracić wtedy poczucie, że jest się kimś bezcennym, wartościowym, unikalnym członkiem społeczności ludzkiej. Mówimy tu o subtelniejszych sposobach naruszania godności.

Takim nieoczywistym zranieniem godności jest dla wielu, szczególnie młodych osób, sytuacja, gdy w relacji przyjacielskiej czy romantycznej druga strona okaże się mniej zaangażowana. Ja się bardziej staram, skupiam całą swoją uwagę na relacji, a jej/jemu jakby mniej zależy, mniej się wysila, mniej przeżywa. Im ta asymetria jest większa, tym bardziej bywa bolesna, raniąca, umniejszająca. Czasem boli jak policzek. To ja chodzę za tobą, ja się proszę, a ty masz to za nic... Dopiero z upływem lat uczymy się, że  różnice w zaangażowaniu między ludźmi się zdarzają i nie musi to naruszać niczyjej godności – po prostu tak się sprawy układają.

10 kroków do godności

Donna Hicks w książce Dignity wymienia dziesięć elementów, które tworzą podstawy własnej godności i pozwalają uszanować godność drugiej osoby – partnera, rodzica, dziecka.

Przy każdej z zasad określ (w skali od 1– zupełnie nie, do 3 – w pełni tak), w jakim stopniu ją realizujesz.

  1. Akceptacja – uważamy siebie wzajemnie za równych pod względem wrodzonej wartości. Uznajemy swoje tożsamości niezależnie od tego, jakie one są.
  2. Uznanie – nie tylko zauważamy siebie nawzajem, ale też okazujemy sobie życzliwość. Gdy naruszymy czyjąś godność, bierzemy odpowiedzialność za to, co zrobiliśmy, i za skutki naszych poczynań. 
  3. Włączanie – dajemy sobie nawzajem poczucie przynależności, np. uczestnicząc w podejmowaniu decyzji. 
  4. Bezpieczeństwo – nie czujemy się zagrożeni. Wierzymy, że nie będziemy zawstydzani, poniżani czy krytykowani.
  5. Sprawiedliwość – wzajemnie traktujemy się uczciwie i z szacunkiem. 
  6. Wolność – nie mamy poczucia, że ktoś próbuje nas kontrolować, ogranicza nasze prawa i możliwości. Nie próbujemy też naciskać na innych.
  7. Zrozumienie poprzez aktywne słuchanie – słuchamy uważnie tego, co inni mają nam do powiedzenia, aby zrozumieć ich perspektywę. 
  8. Przywilej wątpliwości – dajemy sobie prawo do wątpliwości, w efekcie czujemy się godni zaufania, przełamujemy podejrzliwość. 
  9. Responsywność – czujemy się zauważani i słuchani, sami też zwracamy uwagę na innych i słuchamy ich. 
  10. Naprawianie błędów – bierzemy odpowiedzialność za błędy, które popełniliśmy, potrafimy za nie przeprosić. W ten sposób odbudowujemy godność zarówno drugiej osoby, jak i własną.

Spójrz na swoje szacunki – przy których elementach wynoszą one mniej niż 3? To obszary, nad którymi warto popracować.

 

Barbara Skarga napisała, że godność towarzyszy nam od pierwszych chwil życia, przychodzimy z nią na świat…

PIOTR FIJEWSKI: I z potrzebą, aby była ona potwierdzana przez otoczenie.  A jeśli to się nie dzieje, łatwo przeradza się – szczególnie u młodych ludzi – w poczucie bezwartościowości, bycia nikim, zupełnie niepotrzebnym na tym świe­cie albo stanowiącym jedynie obciążenie dla innych. Statystyki dotyczące samobójstw młodzieży i dzieci są przerażające. Są dzieci niechciane. Ale nawet te chciane często muszą być jakieś, być mistrzami świata. Próbują zasłużyć sobie na miłość. Często daremnie. Samobójstwo staje się wtedy sposobem odzyskania godności, w myśl zasady: lepiej się zabić, niż być życiowym przegrywem

Przypomina mi się film „Niemiłość” Andrieja Zwiagincewa. Dla 12-letniego Aloszy nie ma miejsca w życiu jego rozwodzących się rodziców. Dopiero gdy chłopiec znika, zauważają jego istnienie. To ekstremalna, choć nie tak rzadka sytuacja.

PIOTR FIJEWSKI: Rodzice mogą być patologicznie zajęci pracą, romansami, rozwodami. Dla dziecka rzeczywiście brakuje miejsca, nikt go nie widzi, nikt nie potwierdza jego godności

Will Smith, amerykański aktor, raper i ojciec trojga dzieci, powiedział niedawno, że podziwia odwagę swojej żony, bo pozwoliła ich dzieciom wybrać własną drogę i pójść tam, gdzie one chciały, a nie tam, gdzie chcieliby je widzieć rodzice, by coś udowodnić sobie. A wielu rodziców ma dla swoich dzieci gotowy projekt życia.

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Dlatego potrzebna jest świadomość, że nasze dziecko jest kimś odmiennym, kto się będzie rozwijać i ukazywać nam, a to jego ukazywanie się jest wartością. Patrzę na moje dziecko i myślę: Ciekawe, kto z niego wyrośnie, co się tu stanie. A czasem rodzice z góry wiedzą, kim ich dziecko będzie. Pozornie mają dobre chęci, myślą: Zrobię wszystko, co mogę, byś był tym, kim – według mnie – najlepiej, byś był. A to oznacza: Nie pozwolę ci być takim, jaki jesteś; wtłoczę cię w coś. Jest to delikatne, ale dojmujące naruszenie godności. Niedawno, spacerując z wnuczkami w

Wilanowie, widziałam przedszkole brytyjskie im. Einsteina. To pokazuje, jakie są oczekiwania wobec tych dzieci – by były genialne jak Einstein. Z drugiej strony niemożliwe jest, by rodzice nie próbowali kształtować dziecka.

PIOTR FIJEWSKI: Istnieje jednak różnica między naruszaniem godności dziecka a stawianiem mu granic. Choć często jest to mylone. W świecie liberalno-demokratycznym dzieci stały się bogami. A rodzice czują się winni, gdy stawiają dziecku granice. Dlatego tłumaczą mu każdą swoją decyzję i uważają, że dziecko musi wszystko rozumieć. To szalony pomysł, bo dziecko potrzebuje granic i trzeba mu je wyznaczyć, ale w sposób, który nie narusza jego godności – stanowczy i konsekwentny, bez przemocy. 

Kilkuletni syn znajomej miał być aniołkiem w jasełkach. Babcia chciała ubrać go w białe rajstopki. Chłopczyk zaparł się, że ich nie włoży. Walczył o godność?

PIOTR FIJEWSKI: Walka jest sposobem na umocnienie godności. Ale zdarzają się sytuacje przemocowe tak naruszające godność, że dziecko się poddaje. Spotkałem w terapii mężczyzn, którzy byli upodlani i katowani przez ojca tak, że w trakcie bicia moczyli się, robili kupę. Zwieracze puszczały. Rozluźnienie oznaczało pełne poddanie i złamanie ich ludzkiej godności. Po takich doświadczeniach trudno jest odbudowywać własną godność, sprawczość i zaufanie do siebie.

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Nawet podczas terapii, w bezpiecznych warunkach, takie osoby wciąż nie są w stanie powiedzieć wyobrażonemu ojcu, że się nie zgadzają na takie traktowanie. Nie potrafią nawet symbolicznie postawić granicy.

Czy ci, którzy doświadczyli naruszenia godności, bardziej skłonni są potem naruszać godność innych ludzi?

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Na pewno taka trauma rzutuje na późniejsze życie, często poza naszą świadomością. Wiele osób obiecuje sobie: nie będę taka jak moja matka, mój ojciec. A potem bywa, że robią swoim dzieciom to samo, choć przecież nie chcą. Jednocześnie takie rodzinne doświadczenia mogą uwrażliwiać na naruszanie godności. Niektórych bardzo łatwo urazić. Tyle rzeczy może naruszyć ich godność, że trudno wręcz z nimi wytrzymać. Część rodziny, z której pochodzę, jest bardzo uraźliwa. Wszyscy nieustannie obrażali się na siebie. 

Z czego wynika taka uraźliwość?

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Zapewne z wychowania – nauczyli się tego od uraźliwych rodziców. Ale myślę też, że ich nastawienie brało się z naruszonej pozycji społecznej. Narażenie na szwank godności w dzieciństwie spowodowało, że potem wszędzie wietrzyli zagrożenie. Byli przekonani, że zaraz zostaną poniżeni i wyszydzeni, więc czuli, że nieustannie muszą się bronić. Wyobraźmy sobie, jak trudnym partnerem w bliskiej relacji może być osoba z takim bardzo drażliwym i podatnym na urazy poczuciem godności. W Instytucie Psychologii Zdrowia, gdzie kiedyś pracowałam, chciano zatrudnić sekretarkę. Zgłosiło się kilka pań, rozmowy się przeciągały. Jednej z kobiet, która długo czekała, zasugerowałam, że może sobie w naszej kuchence zrobić kawy. Spojrzała urażona i stwierdziła: „No chyba nie będę sobie jej sama parzyć”.

Okazało się, że moją troskę potraktowała jako obrazę, próbę zmarginalizowania. Dałam jej poczuć, że nie zasługuje, by inni jej zrobili kawę. 

Tego się wystrzegaj

Maria Ossowska, etyk, socjolog i psycholog moralności, jako niegodne człowieka wymienia następujące zachowania:

  • schlebianie, podlizywanie się komuś w nadziei na uzyskanie korzyści,
  • narzucanie się komuś, zwłaszcza w erotyce,
  • okazywanie ślepego posłuszeństwa i rezygnowanie z własnego rozeznania,
  • działanie wbrew własnym przekonaniom dla awansu lub świętego spokoju,
  • zanik hamulców nad popędami – nadmierne łakomstwo, pijaństwo, chwalenie się,
  • sprzedawanie swojego ciała i uczuć, zbyt lekkie traktowanie związków seksualnych,
  • traktowanie innej osoby jako towar, wyzyskiwanie jej dla osiągnięcia własnych celów,
  • przeliczanie przysług na pieniądze.

Na podst. Maria Ossowska, Normy moralne. Próba systematyzacji, PWN

 

Ktoś mógłby powiedzieć, że kierowała nią duma. Jak się ma duma do godności?

PIOTR FIJEWSKI: W moim odczuciu godność jest ochroną tożsamości, jej spoiwem, a duma nadmuchanym balonikiem i dotyczy zwykle czegoś konkretnego, np. duma z nazwiska albo stanowiska, albo z tego, kim jesteśmy lub nie jesteśmy. Pani aspirująca do pracy sekretarki też pewnie miała jakoś zdefiniowane to, kim ona nie jest. 

Donna Hicks, trenerka umiejętności rozwiązywania konfliktów i autorka książki Dignity mówi, że o ile godność łączy, bo jest wspólną dla wszystkich potrzebą, to duma może nas izolować i prowadzić do wywyższania się. Zarazem Hicks pokazuje, że broniąc swojej godności nierzadko naruszamy godność krzywdziciela. Jak próbujemy odzyskać godność? 

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Najczęściej odsuwamy się, by znów nie zostać naruszonym, przestajemy się z kimś spotykać. Pół biedy, jeśli to jest relacja towarzyska, ale w bliskim związku może to prowadzić do katastrofy. W efekcie małe urazy trwają latami i urastają do rangi wielkich zranień. Małżeństwo się sypie, bo ktoś kiedyś coś powiedział, a ten drugi się odsunął i nawet nie próbował nic wyjaśnić. Oboje unikają rozmowy na ten temat, bo mogłaby urazić. Pamiętam pana, któremu żona, gdy urodziło im się dziecko, zwróciła kilka razy uwagę, że niewłaściwie je trzyma i przewija. Poczuł się niepotrzebny i na wiele lat się odsunął. A wrócił do tej sprawy dopiero wtedy, gdy córka była już nastolatką. Tak długo chował urazę.

PIOTR FIJEWSKI: Do mnie z kolei zgłosiła się para, bo pan poczuł się urażony, gdy w telefonie żony zobaczył, że zwierza się swojemu koledze z pracy. To nie był romans, raczej bliska, wspierająca relacja. Mąż przeżywał tę nielojalność żony jako naruszenie godności i podczas sesji był agresywny – pokrzykiwał, robił przy tym okropne miny. Bez wątpienia teraz on naruszał jej godność. Najczęściej naruszenie lojalności czy zdrada w związku wiąże się w efekcie z obopólnym naruszeniem godności. 

Co można zrobić? Jak im pomóc?

Najłatwiejsza zmiana 

Czego potrzebujesz, by poczuć się godnie?

Określ jak najdokładniej, co w twoim życiu musiałoby się zmienić, by twoja godność osiągnęła jak największą wartość. 

  1.  Zapisz w notatniku, na czym konkretnie zmiana miałaby polegać.Jak miałaby się zacząć? Co i komu miałbyś powiedzieć? Kogo o czym uprzedzić? Z kim porozmawiać i na jaki temat.
  2. Zamknij na jakiś czas notatnik, otwórz go dopiero następnego dnia i na to, co zapisałeś, spójrz okiem kogoś bezstronnego, kto urealni i doprecyzuje zadania. Na przykład jeśli zapisałeś: „Będę częściej mówił, że nie odpowiada mi takie traktowanie”, bezstronny obserwator dopyta: „Przy jakich konkretnych sytuacjach będziesz o tym mówić?”.
  3. Uwzględnij uwagi bezstronnego obserwatora i sformułuj zadania. 
  4. Ustal moment startu, nie zwlekaj z podjęciem działania.
  5. Odpowiedz, jak sobie wyobrażasz swoją sytuację i odczucia po dokonaniu zmiany. Co ci dała ta zmiana.
  6. W jaki sposób przeszkadzasz sobie w realizacji swoich zamiarów? Jakich przeszkód się spodziewasz i jak im możesz przeciwdziałać? Co zrobić, by nie rzucać sobie kłód pod nogi? A jakie przeszkody mogą się pojawić ze strony innych ludzi? Jak na nie zareagujesz?
  7. Na kogo możesz liczyć w realizacji swojego planu? Jak może ci pomóc?
  8. Jakie konkretne kroki podejmiesz, by zrealizować plan poczucia się bardziej godnym? Spisz je w notatniku.
  9. Co zrobisz, gdy ci się nie powiedzie?
  10. Niezależnie od efektu doceń się za podjęty trud. Samo planowanie zmiany zwiększa naszą sprawczość, a tym samym zapewnia poczucie godności. A to, co początkowo wydawało się bardzo trudne, niejednokrotnie okazuje się najłatwiejszą zmianą.

Na podst. Krzysztof Jedliński Godność. Jak ją chronić bez upokarzania innych, Wydawnictwo Charaktery

 

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Propozycją jest terapia skupiona na emocjach, czyli Emotional Focused Therapy Couple, podczas której obie osoby – zdradzający i zdradzony – spotykają się w bólu i doświadczają go wspólnie. W różnych przypadkach naruszenia godności dobrze jest rozmawiać, choć boli i honor podpowiada, by trwać w wyniosłym milczeniu.

PIOTR FIJEWSKI: Doświadczenie bólu z powodu krzywdy, jaką wyrządziliśmy drugiej osobie, przeżycie smutku i żalu z tego powodu nie narusza niczyjej godności. Ale często duma nie pozwala wyciągnąć ręki i przeprosić. Różnie mamy ulokowane granice dumy i godności. Są osoby, dla których miłość i związek są najważniejsze, mogą więc na kolanach chodzić za bliską osobą i błagać: „Zlituj się nade mną”. I to wcale nie narusza ich godności. A dla innych jakikolwiek sygnał wskazujący na odrzucenie jest powodem do obrazy i reagują: „Ja się prosić nie będę. Serce mam rozdarte, ale odsuwam się”.  

Godność naruszają nam nie tylko inni, czasem sami siebie na różne sposoby jej pozbawiamy. Używamy siebie, czynimy narzędziem do osiągania różnych celów.

PIOTR FIJEWSKI: Aż do zaniedbania zdrowia. Ale musi być jakiś obserwator, który to widzi i konstatuje. Miliony ludzi używają siebie i nie mają refleksji, że to narusza ich godność. 

Czasem doświadczamy konfliktu wewnętrznego. Głosimy coś niezgodnego z naszymi przekonaniami. Wiemy, że postępujemy wbrew sobie.

PIOTR FIJEWSKI: Kieszenie świadomości są przebogate, mamy gdzie upchnąć nasze podłe uczynki, robimy na nie jakąś szufladkę. Teresa Torańska w rozmowach z polskimi komunistami pokazała, że skądinąd są uroczymi starszymi panami. I tak o sobie myślą wbrew temu, co robili. Możliwości ucieczki od doświadczenia niegodnego życia są przeogromne.

Kazimierz Brandys twierdził, że: „Godność często polega na odwadze zrozumienia własnej sytuacji”. A zatem tracimy godność, oszukując samych siebie. Czy tak? 

PIOTR FIJEWSKI: Pytanie, czy jest we mnie ten widzący, który rejestruje, że naruszam własną godność? Zamiast ostrego krytyka wewnętrznego dobrze jest mieć w sobie stabilną i pomocną część, dokonującą refleksji, czyli kogoś, kto z troską i miłością patrzy na to, co robię, i widzi, że się sam naruszam.

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Jest w nas jakiś strażnik godności, głos wewnętrzny, nie zawsze wysłuchany. Na treningach asertywności, szczególnie tej symbolicznej, czyli dotyczącej przeszłości, widzimy, że gdy ludzie zaczynają patrzeć na swoje życie z perspektywy momentów utraconej godności, to wzmacnia się w nich ten głos, domaga się godności i, co więcej, wie, jak ją odzyskać i na czym to mogłoby polegać.

PIOTR FIJEWSKI: Najczęściej na sprawczości, która oznacza, że będąc sobą, w zgodzie ze swoim doświadczeniem, wpływam na rzeczywistość i zmieniam ją. Mam moc sprawczą. 

MARIA KRÓL-FIJEWSKA: Naruszanie godności zaś najczęściej wiąże się z poczuciem bezsilności, braku wpływu. Wspominając takie chwile, kontaktujemy się ze swoją słabością. Ale jeżeli wnikniemy w siebie, możemy doświadczyć, że wraz ze świadomością utraty godności rodzi się w nas jakiś bunt, chęć wywarcia wpływu. Możemy się skontaktować z tą siłą w nas, a wtedy drżyjcie narody, różne rzeczy mogą się zdarzyć! 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI