Jak ból po stracie prowadzi do decyzji o zdradzie?
Kiedy umarła matka, Paweł poczuł, że nikt dotąd nie był mu tak bliski. Dziwne, bo słaby miał z nią kontakt. Bliższa była mu żona Małgosia i dzieci. Najpierw przeżył szok, choć nie powinien – matka od dawna chorowała. Fala smutku runęła na niego po kilku dniach. Walił głową w podłogę, szukając ukojenia w fizycznym bólu. Świadomość, że matki nie ma i już nie będzie, konfrontowała go z bezradnością, jakiej dotąd nie znał. To ona pocieszała go w dzieciństwie i całkiem niedawno, gdy stracił posadę. Kto pocieszy go teraz po stracie matki?
POLECAMY
Niedługo potem poznał Dankę. Choć nie chciał się do tego przyznać, przy niej czuł się czasem jak „u mamy”, a dodatkowo miał z nią ekscytujący seks. Ona nie traktowała go jak nieudacznika. Od niej nie słyszał, jak od żony, że wciąż coś nie tak, za mało, za krótko, za wolno... Poczuł, że spotkanie Danki jest szansą, może już ostatnią w jego życiu. Nie może jej stracić. Postanowił odejść od żony.
Co po stracie?
Obserwując historie par, w których doszło do zdrady, terapeuci dostrzegają powtarzający się wzorzec. Czasem okazuje się, że zdradzający partner doświadczył wcześniej poważnej straty lub nawet kilku strat po sobie. Najczęściej jest to śmierć kogoś bliskiego – rodzica lub dziecka, także poronienie. Zdarza się także utrata pracy lub poważna przewlekła choroba kogoś z rodziny, wymuszająca różne zmiany w życiu. Mogą to być także mniej oczywiste straty, jak utrata młodości, zdrowia czy potencji seksualnej albo wyprowadzka dzieci i pozostanie z partnerem w „pustym gnieździe”.
Naturalną reakcją na stratę jest żałoba, czyli mozolne wycofywanie miłosnych uczuć z relacji czy aktywności, którą straciliśmy. Niezwykle pomocna jest wtedy więź z partnerem, przy którym możemy płakać, który okaże wsparcie. To oznacza jednak zależność, czyli zaufanie, że można się partnerowi powierzyć ze swoją słabością i bólem, a on tego nie wykorzysta ani nie zignoruje. Nie tak wiele par stać na taką dobrą zależność. Zdarza się, że małżonkowie całe życie wstydzą się przy partnerze swoich łez i słabości, dramaty przepłakują samotnie, w ukryciu. Są tacy, którzy nie pozwalają sobie na chwilę regresji i powierzenie się partnerowi w seksie czy w tańcu, nie są w stanie zasnąć w fotelu pasażera w drodze na wakacje, ani na chwilę nie puszczają kontroli. Pary, które nie dzielą się uczuciami i potrafią być razem tylko we wspólnym działaniu, próbują desperacko coś zrobić, by uciec od psychicznego cierpienia.
Procesy, jakie żałoba uruchamia w parze, opisała kilka lat temu Shelley Nathans, amerykańska psychoanalityczka pracująca z parami. W artykule pod tytułem „Infidelity as Manic Defence”, opublikowanym w piśmie „Couple and Family Psychoanalysis”, dowodzi, że jedną z form ucieczki przed bólem straty może być zdrada. Taką pokusę czasem odczuwają nawet bliscy sobie partnerzy, jeśli doświadczą kilku kolejnych strat.
Ból staje się wtedy nie do wytrzymania. Przeciążona psychika, nie mogąc udźwignąć depresyjnych uczuć, ucieka się do tzw. obron maniakalnych. Dzięki nim cierpienie i smutek zastępowane są ekscytacją i działaniem, zależność – poczuciem wszechmocy i triumfu nad innymi, strata – poczuciem, że relacja nie była ważna, a utracony obiekt miłości szybko można zastąpić kimś innym. Przypomina mi to historię, jaką usłyszałem na warsztatach dla rodziców: gdy dziecku zdechł jego najlepszy przyjaciel – żółw, maniakalny tata biznesmen stwierdził: „Nie martw się, kupię ci nowego!”.
Zdrada czy pozamałżeński romans uruchamiają właśnie takie maniakalne emocje. Odczuwamy wtedy seksualną ekscytację, zaabsorbowani jesteśmy próbą ukrycia romansu. Nowy, idealizowany partner jawi się jako wybawienie od bólu i pozwala nie czuć zależności od zdradzanego męża czy żony. Zaprzeczamy utracie, mechanicznie zastępując jedną relację (np. ze zmarłą matką) inną (z kochanką pełniącą rolę matki). Maniakalne emocje przyćmiewają rozpoznanie znaczenia czynów i wyłączają ochronę sumienia. Dopiero gdy mania mija i na powrót kontaktujemy się z rzeczywistością, dopada nas poczucie winy z powodu dokonanych zniszczeń. Powraca depresja.
Szkoła tracenia
Dużo zależy od tego, jak wyglądała najwcześniejsza szkoła tracenia. Zaczyna się ona, gdy niemowlę, tworzące dotąd psychiczną jedność z karmiącą matką, dostrzega, że nie jest ona zawsze i natychmiast dostępna. Czasem musi na nią poczekać. Brytyjski psychoanalityk Donald Winnicott badał, czy dziecko potrafi to tolerować, bazując na zaufaniu, że zaspokojenie w końcu nastąpi, tak jak zdarzało się to wcześniej, czy też reaguje ogromnym lękiem? Tym bardziej że stopniowo traci wiarę w swoją wszechmoc, gdyż widzi, że matka jest odrębna. To ona decyduje, czy przyjdzie i kiedy. A ono może jedynie czekać i ufać, że matka wróci.
Lecz gdzie jest, gdy jej nie ma? W dziecku narasta przeczucie, że tam, poza spójnią z nią, jest ktoś inny, kogo dostrzega czasem nad swoim łóżeczkiem. Ojciec. Czy matka jest z nim? Co ich łączy? Dziecko doświadcza kolejnych strat, gdy ląduje poza łonem matki, poza łóżkiem rodziców. I potem, gdy widzi ich przytulających się i całujących tak, jak nie chcą całować się z nim; a ono protestuje i wchodzi między nich, próbując przypomnieć, że jest dla mamy najważniejsze. Aż po tę chwilę, gdy oświadczając się mamie (lub tacie) słyszy: ale ja mam już męża (żonę). Zaczyna rozumieć, że może być takie jak tata, ale nie zajmie jego miejsca. Czasem jednak na długo może zostać uwięzione w fałszywej roli córki – partnerki ojca albo syna – jedynego mężczyzny swojej matki. Nawet gdy rodzice rozumieją jego dramat wykluczenia i tak doświadcza straty i trudnych uczuć: złości się, obraża, nachodzi ich w sypialni. Przepracowanie tej trójkątnej (zwanej edypalną) relacji oznacza zrzeczenie się fantazji o możności posiadania ukochanego rodzica na własność i godzenie się z tym, że jest się wykluczonym z rodzicielskiej pary. Te bolesne akceptacje pozwalają później tolerować uczucia po stracie i przechodzić proces żałoby.
Około szóstego roku życia kończy się proces bolesnego konfrontowania się z rzeczywistością. Dziecko godzi się, że jest dzieckiem. Uwewnętrznia obraz rodziców jako kochającej się pary, co pozwala mu budować w przyszłości własny związek. A zarazem ci wewnętrzni rodzice mówią mu, co powinno, a czego nie. Ponieważ (dzięki identyfikacji) ma ich w sobie, nie musi się już tak bardzo bać ich utraty. Zamiast walczyć z rodzicami, zwraca się ku rówieśnikom. Bywa jednak, że niedokończone procesy separacji i dziecięce zranienia powracają, szczególnie w momencie straty. A stratą może być utrata więzi z ukochanym obiektem, na przykład z alkoholem w wyniku terapii uzależnienia. Tego doświadczył Darek.
Przepis na zdradę
Kiedy pił, wszystko wydawało się proste. Żona miała wprawdzie pretensje, ale koniec końców wybaczała. Życie skomplikowało mu się, gdy zaczął się leczyć. Nie radził sobie z uczuciami. Wcześniej, gdy miał doła, zawsze była butelka-pocieszycielka, niczym karmiąca pierś. Teraz nie wiedział, co zrobić z zalewającymi go emocjami.
Marta zaś nie wie, kiedy było lepiej – czy wtedy, gdy wracał wypity i spał, czy teraz, kiedy był trzeźwy, ale czepiał się o wszystko. Albo pogrążał się w przygnębieniu i oskarżał się, że ją tak krzywdził. Aż kiedyś, leżąc obok Darka, spytała, z kim tak esemesuje. Odburknął coś, odruchowo złapała jego telefon i... wszystko stało się jasne. Była inna kobieta, jej pisał słowa, o których Marta zawsze marzyła. Nawet się nie wypierał. Zaatakował ją, że w łóżku jest zimna i zajmuje się tylko synem. Gdy minął pierwszy szok, postanowiła, że urządzi piekło tej francy.
W tej historii dostrzec można dwa czynniki ryzyka zdrady: pierwszym jest strata przez Darka obiektu, który koił jego emocje. Musi więc uporać się z falą uczuć, które wcześniej regulował alkohol, i dodatkowo tych, które wynikają z jego utraty. Do tego dochodzi poczucie wykluczenia – Darek czuje się zbędny i upokorzony; może jedynie obserwować „quasi-romans”, jaki jego żona ma z synem. Praktyka kliniczna wskazuje, że połączenie tych dwóch elementów to prawie pewny przepis na zdradę. Najprostszym, archaicznym sposobem poradzenia sobie z tymi uczuciami jest nieświadome odwrócenie sytuacji tak, by to ktoś inny je przeżywał. Znamy to: ktoś, kto był wykorzystany – wykorzystuje; bity będzie bił innych, wykluczony będzie wykluczał. Wykluczony z rodzinnego trójkąta Darek tworzy nowy trójkąt, gdzie wykluczoną jest Marta. Już nie musi walczyć o nią z synem, teraz ona będzie toczyć bój z kochanką o niego. Jeśli dodamy do tego, że w dzieciństwie Darek był dla matki bohaterem i bronił jej przed pijącym ojcem, widzimy, jak silny jest wpływ nieświadomych rodzinnych wzorców.
Terapeutów uderza, jak wiele zdradzonych nie kieruje złości do zdradzającego partnera, co wydawałoby się naturalnym odruchem, lecz całą agresję projektuje na kochankę, nęka ją, robi sceny. Partner jawi się jako bezwolne, uwiedzione dziecko. Toczą bój o niego, także w łóżku, nagle go pragną. W przypadku Marty również widoczna jest nieprzepracowana sytuacja edypalna, oto bowiem nadarza się okazja, by odtworzyła bój, jaki w dzieciństwie toczyła z matką o upragnionego ojca. Znowu rywalizuje z drugą kobietą o mężczyznę. A towarzysząca tej walce ekscytacja może być odskocznią od depresyjnych uczuć, jakie rodzi zdrada. Inicjuje seks, co daje jej iluzję kontrolowania sytuacji, gdy tak naprawdę nie ma wpływu na uczucia męża.
Żyjąc, tracimy życie
„Wesołe jest życie staruszka...” – dla Stefana ten refren brzmiał jak ponury żart. Dostrzegał, jak kierownictwo firmy daje znaki, by ustąpił miejsca młodszym. Wiedział, co go czeka. Piotrek, jego przyjaciel, który przeszedł na emeryturę, pół roku później już nie żył. Stefan czuł, że coś się kończy. Zamiast grać w siatkówkę, spędzał czas w przychodniach, leczył się na bezsenność i nadciśnienie. Anka dbała o niego, niedawno obchodzili 40. rocznicę ślubu, ale między nimi coś wygasło.
Na firmowej imprezie Andrzej wcisnął mu do ręki wizytówkę z napisem „Viola” i numerem telefonu, mówiąc: „Never ever give up!”. Chyba oszalał, ma się umówić z prostytutką? Trzy tygodnie bił się z myślami. W końcu zadzwonił, usłyszał miły głos. Spotkali się, po kolejnym razie nie chciała od niego pieniędzy. Powiedziała, że chce z nim być. Przeraził się i zerwał. Ale tęsknił za nią. Zaczęli się znów spotykać. Aż przesłała mu zdjęcie USG z podpisem „chłopiec”. Zawsze chciał mieć syna. Napisała, że sama wychowa. Nie umiał kłamać, o wszystkim powiedział żonie. Kilka dni później próbowała odebrać sobie życie. A on nie wyobrażał sobie życia bez niej. Miał 67 lat. Był dziadkiem, a teraz znów zostanie ojcem. Czuł się jak w potrzasku.
Stefan widzi, jak jego siły mijają, ale nie czuje tego. Jest odcięty, jakby był pasażerem swego życia. Poddaje się impulsom. Długo kierowały nim kobiety: najpierw mama, potem żona, w końcu kochanka, one decydowały za niego. Jego żałobę dostrzega Andrzej, podsuwając maniakalne rozwiązania. Wielu mężczyzn zahamowanych we wczesnym życiu w wyrażaniu swojej popędowości i emocjonalności ma kłopot z przeżywaniem żałoby po traconej witalności. Nie czując swych uczuć, umieszczają je w innych i pozwalają im sobą powodować.
Strata i żałoba po niej są trudnym doświadczeniem, jednak parom mającym oparcie w swym związku zazwyczaj udaje się je przeżyć. Aby psychika sięgnęła po obrony maniakalne, takie jak np. zdrada, potrzebne jest coś jeszcze. Coś, co sprawi, że smutek będzie zbyt bolesny. W przypadku Pawła rzecz w tym, że przeżywa on nie jedną, ale dwie poważne straty. Jeszcze nie dokończył opłakiwania utraty pracy, gdy umarła mu matka. Darek z kolei prócz rozstania z alkoholem próbuje poradzić sobie z zazdrością o własnego syna. Anka zaś nieświadomie przyczynia się do tego, że Stefan nie ma dostępu do swych uczuć, a nieświadome wiodą go do zdrady.
Nie twierdzę, że każda zdrada jest lekarstwem na żałobę. Niemniej wydaje się, że kultura, która ceni posiadanie i ekscytację, a stara się unikać przykrych uczuć, utrudnia nam radzenie sobie z głębokim smutkiem. Ten nieprzepracowany ból może rodzić pokusę maniakalnych obron. Jedną z nich jest zdrada. Codziennie coś tracimy. To może być utrata pracy, młodości, czasu. Żyjąc, tracimy życie – zatytułowała swoją książkę Maria Janion. Umiejętność tracenia i dzielenia swego smutku z partnerem, paradoksalnie, chronią związek przed zdradą.
Wszystkie postacie występujące w tekście są fikcyjne.
***