Wybór w obliczu pokus i wojen

Psychologia i życie

W ślad za wolnością idzie odpowiedzialność i nierzadko poczucie winy. Gdyby coś, choćby mózg, decydowało za nas, ileż byłoby mniej problemów. Czy mamy poczucie wolności, dokonując wyboru? Kiedy, w jakich okolicznościach i w jaki sposób doświadczamy własnej wolności?

Przykładem takiej sytuacji jest pokusa. Z jednej strony coś ciągnie nas w jej kierunku, a z drugiej wiemy, że to nie jest dobre. Oto jestem spragniony i nie mam pieniędzy, a ktoś na ulicy sprzedaje pomarańcze. Obok wybuchła awantura i sprzedawca idzie interweniować. Nie patrzy, jest odwrócony tyłem. Ludzie też nie patrzą, mogę wziąć jedną lub dwie pomarańcze i nikt tego nie zauważy. Co robię? Decyzja w małej sprawie jest przejawem wolności i jaka by ona nie była – po niej będę miał poczucie, że to było moje działanie. Mogę ugasić pragnienie – super, choć nie bardzo fair. A jeśli pokonałem pokusę – też super, jestem gość!

Momenty zwrotne

Są takie chwile, momenty zwrotne w życiu, kiedy wiem, że decyduję o losie swoim lub drugiego człowieka, nierzadko bliskiego. I mam poczucie, że za chwilę będzie pozamiatane, czyli nie wróci ten moment, a decyzja zostanie, a także jej skutki. I raczej nie będzie jak z tą pomarańczą ze straganu. Jakoś oczyszczę sumienie albo dodam do kolekcji szlachetnych czynów ten jeden, niespełniony.

Miałem kiedyś takie doświadczenie: przed wydaniem paszportu w urzędzie spraw wewnętrznych lub komendzie milicji zaproponowano mi rozmowę. Mniej więcej wiedziałem, czego będzie dotyczyć. Zaproponują współpracę ze służbą bezpieczeństwa, czyli zechcą liczyć na to, że będę donosił. Sytuacja dość jasna – paszport za współpracę, no może za zgodę na współpracę. I faktycznie mniej więcej tak to wyglądało. Najpierw wypytałem, na czym moje zadania miałyby polegać. Chciałem wiedzieć, jak werbują ludzi, co im mówią na początek. Niewiele się jednak dowiedziałem, nie byli głupi. Po prostu opowiem po powrocie, kogo spotkałem, o czym rozmawialiśmy, takie niby nic. Dobrze jednak wiedziałem, o co chodzi i że łatwo wstępuje się do tego bagniska, a wyjście z niego to zupełnie inna sprawa. Odmówiłem z pełnym poczuciem wolności. Nie mieli na mnie haka i jedynym argumentem był ten nieszczęsny paszport. Nie dostałem go „z ważnych względów społecznych”. Było kilka innych sytuacji, w których wiedziałem, że mogę postąpić tak albo inaczej. Na przykład zaognić konflikt albo wycofać się, przeprosić lub pozornie dla świętego spokoju przyznać rację drugiej stronie, absolutnie nie będąc do niej przekonanym.

Kto decyduje – ja czy mój mózg?

Co dzieje się w takich sytuacjach? I kto tu decyduje – ja czy mój mózg? Sądzę, i...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI