Wolność upragniona i niechciana

Ja i mój rozwój Praktycznie

„Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem” – śpiewają Chłopcy z Placu Broni. A jednak, jak dowodzą badania, oddajemy ją czasem w czyjeś ręce. W czyje i dlaczego?

Czasem mamy cudowne poczucie wolności, czasem zaś męczy nas konieczność wyboru między różnymi wartościami i celami. Radość z doświadczania wolności wynika albo z poczucia kompletnego luzu, braku jakichkolwiek obciążeń, oczekiwań i wymagań związanych z rolą (np. rodzica, ucznia, pracownika, związaną z płcią czy wiekiem), albo wręcz przeciwnie – z poczucia skutecznego wpływu, zrealizowanego celu, dokonania czegoś, czego pragnęliśmy, na czym nam zależało. Historyk idei Isaiah Berlin to pierwsze doświadczenie nazywa wolnością negatywną (wolnością od), drugie zaś wolnością pozytywną lub autonomią (wolnością do).

Ja tu tylko sprzątam

Psychologowie także dostrzegają te dwa odmienne sposoby rozumienia wolności; analizują ich przesłanki oraz konsekwencje. Rolę wolności w postępowaniu człowieka rozumieją różnie, w zależności od podejścia teoretycznego. Skrajni behawioryści są skłonni uznać, że człowiek jest determinowany czynnikami zewnętrznymi – karami i nagrodami lub ich oczekiwaniem. Psychoanalitycy widzą w nim istotę miotającą się między popędami (sferą Id) a wymogami społecznymi reprezentowanymi w Superego. Inaczej psychologowie poznawczy – dowodzą oni, że człowiek, aktywnie przetwarzając informacje o sobie i o świecie, staje się podmiotem posiadającym własny obraz świata, a także zdolność do samokontroli i samosterowania. Można jednak wskazać warunki, gdy samodzielnie wytworzony schemat świata utrudnia lub ułatwia doświadczanie wolności i wpływa na rodzaj związanych z nią emocji. Na przykład wiadomo, że jeśli ktoś stale poddawany jest zewnętrznej kontroli, cały dzień monitorowany w pracy, podsłuchiwany czy śledzony przez władzę, to zaczyna myśleć głównie o tym, jak tej kontroli uniknąć, wprowadzić nadzorujących w błąd, oszukać, stać się wolnym od inwigilacji i móc wreszcie robić to, co chce i jak chce.

Wiele uwagi psychologowie poświęcają różnicom indywidualnym w potrzebie kontroli – tak poznawczej, jak i behawioralnej. Ta pierwsza oznacza dążenie do rozumienia rzeczywistości, dzięki czemu możemy przewidywać zdarzenia. Ta druga ujmowana jest jako zdolność do kształtowania rzeczywistości i posiadanie wpływu na zdarzenia oraz zachowania własne i innych ludzi. Obie składają się na poczucie wewnętrznej kontroli, a więc doświadczanie wolności pozytywnej. Siła tego poczucia jest związana z określonym obrazem świata. Badania, prowadzone od połowy lat 90. ubiegłego wieku przez prof. Carol Dweck ze Stanford University i jej współpracowników, dowodzą, że wolność pozytywna jest tym wyższa, im bardziej człowiek jest przekonany o zmienności ludzkich cech, w tym również inteligencji, czyli uważa, że można je skutecznie rozwijać.

Doświadczanie wolności pozytywnej daje nam korzyści. A jednak są osoby, które do niej nie dążą, nie szukają wyjaśnienia otaczających ich zjawisk, nie chcą aktywnie wpływać ani na otoczenie, ani na swój los. Psycholog społeczny Dariusz Doliński zauważył, że mamy motywację do wywierania wpływu, gdy dostrzegamy związek między swymi działaniami a własnym losem, co wzmacnia nasze poczucie własnej wartości. Jeśli jednak nasze działania przynoszą konsekwencje negatywne, to – chroniąc samoocenę – zakładamy, że nie mamy wpływu na bieg zdarzeń, nie jesteśmy sprawcą swojego losu.

Przyjmujemy tak zwaną orientację defensywną, która pozwala nam wyzbyć się osobistej odpowiedzialności za negatywne skutki własnych działań, a tym samym zachować dobre mniemanie o sobie nawet w przypadku porażek. Wolność pozytywna, czyli poczucie osobistego sprawstwa oraz doświadczenie realnego wpływu, bywa więc bolesna, gdy przynosimy klęski i pojawia się poczucie bezradności. Wyzbywamy się takiej wolności, uciekając zarazem przed odpowiedzialnością za to,...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI