Walizka - Co czują osoby, które uciekają przed wojną?

Psychologia i życie

Jak spakować całe życie w 20 minut? Doświadczyła tego Nataliia, która dwunastego dnia wojny opuściła swoich bliskich oraz ukochany Czernichów, na który spadały rosyjskie bomby. Czy tam wróci? – Trudno mi o tym mówić tu i teraz. Przecież w Ukrainie nadal toczy się wojna i nie wiem, co się jeszcze wydarzy. Boję się też tego, co tam zastanę.

Po nieprzespanej nocy, o 8:00 rano, 39-letnia Nataliia Sheremeta trzęsącą się ręką odbiera telefon. Dzwonią znajomi znajomych. Mówią, że mają jedno wolne miejsce w samochodzie i ruszają spod bloku za 20 minut. 

– Jak spakować całe życie w tak krótkim czasie? – Nataliia zaciska usta, próbując powstrzymać łzy. Otwiera walizkę, wrzuca dwie pary dżinsów, dwa swetry, parę dokumentów – akt urodzenia, świadectwa ze szkoły, dyplom, paszport. Całuje na pożegnanie mamę, tatę, brata i wybiega z domu. 

Jest 7 marca. Dzień wcześniej rosyjskie wojsko zrzuca na rodzinne miasto Natalii – Czernichów (Chernihiv), 140 km na północny wschód od Kijowa, dziesięć bomb starannie wycelowanych w budynki mieszkalne, szkołę, przedszkole, szpitale. Giną cywile. Miasto pokrywa pył.
 

Gdy wybucha wojna

1300-letni Czernichów ma pecha – leży tuż przy samej granicy z Białorusią i Rosją. W czasach pokoju Ukraińcy, Białorusini i Rosjanie lubili tu spędzać wakacje i weekendy – chodzili po lesie, zbierali jagody i grzyby, opalali się nad rzeką, zwiedzali zabytki, przesiadywali w stylowych kawiarniach i eleganckich restauracjach. Ale gdy wybucha wojna, nowo wybudowane drogi, które miały pomóc w rozwoju turystyki, służą czołgom obcych wojsk i 24 lutego 2022 r. kierują lufy na przedmieścia Czernichowa. 

POLECAMY

– Pierwszego dnia wojny obudziła mnie eksplozja – wspomina Nataliia. – „Oby to była stłuczka samochodów, a nie…” – pomyślałam. Ale zaraz przyszła wiadomość od szefa z pracy: „Drogie koleżanki i koledzy, nie idziemy dziś do biura. Rosja napadła na Ukrainę. Uważajcie na siebie i dbajcie o swoich bliskich”. 

Nataliia biegnie z rodzicami do sklepu. Kupują mąkę, cukier, olej, warzywa i owoce. W domu napełniają wodą baniaki. Dzwonią do krewnych i przyjaciół. Wszyscy są zdenerwowani. Próbują się nawzajem przekonywać, że za parę dni sytuacja się uspokoi. Że Rosjanie pokażą siłę, wynegocjują, co chcą i odejdą. Tak się jednak nie dzieje.

 – Trudno opisać dźwięk, jaki towarzyszy spadającym bombom – opowiada Nataliia i tym razem mocno zaciska oczy. – Wydaje się, że eksplozje są tuż, tuż nad głowami. Kuliliśmy się z rodzicami w przedpokoju, na podłodze. Przeczytałam w internecie, że to najlepsze miejsce w mieszkaniu w bloku – są tu podwójne ściany, nie ma okien, bo przecież podmuch lecących rakiet mógłby wybić szyby i pokaleczyć nas odłamkami szkła, i co istotne – jeśli budynek zostałby uszkodzony, moglibyśmy szybko się z niego ewakuować. 

Kilka godzin później dzwoni telefon i Nataliia musi podjąć najtrudniejszą decyzję w życiu.
 


Wiara

Rosyjskim wojskom nie udaje się wejść do Czernichowa. Ukraińcy stawiają im zaciekły opór. Miasto zostaje więc otoczone. Codziennie rano gubernator, przemianowany na szefa militarnej administracji regionu, umieszcza w internecie krótkie w...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI