Psuje własnej radości

Na temat Ja i mój rozwój

Łudzimy się, że w większym mieszkaniu będziemy szczęśliwsi. Cieszymy się przez pierwsze tygodnie, a potem zaczynamy porównywać się z sąsiadem obok, który ma lepszy widok z tarasu.Na wiele sposobów psujemy sobie swoje szczęście - mówi Anna Braniecka.


MARTYNA HARLAND: – Szczęście to ruchome święto – mawiał Ernest Hemingway, nie bez racji. A psychologia udowadnia, że szczęście mamy w genach zapisane. I bardziej szczęśliwi, niż zwykle jesteśmy, być nie możemy. Czy tak?
ANNA BRANIECKA: – Nie do końca. Rzeczywiście przez wiele lat uważano, że szczęście jest przede wszystkim zdeterminowane genetycznie. Okazuje się jednak, że to nie do końca prawda. Dowodzą tego na przykład badania prowadzone nad bliźniętami jednojajowymi. Choć, jak wiemy, mają one identyczny materiał genetyczny, to różnią się między sobą odczuwanym poziomem szczęścia.

Jeśli nie tylko geny, to co jeszcze wpływa na nasze szczęście?
– Pionierem dociekań na ten temat jest amerykańska psycholog Sonja Lyubomirsky. Od wielu lat prowadzi na całym świecie badania, zarówno eksperymentalne, jak i korelacyjne. Według niej nasze poczucie szczęścia jest wprawdzie w połowie zdeterminowane genetycznie, ale pozostaje połowa, która od genów nie zależy.

A od czego?
– W 10 procentach nasze szczęście uwarunkowane jest sytuacjami losowymi, czyli takimi, na które wpływu nie mamy. Wygrana na loterii na moment uczyni nas szczęśliwszymi, a choroba osłabi nasze szczęście. Pozostałe 40 procent naszego poczucia szczęścia zależy od nas: od naszego stosunku do życia, od decyzji, jakie podjęliśmy, od naszych działań, a przede wszystkim od sposobów radzenia sobie z trudnościami.

Jak można „wykuwać” swoje szczęście?
– Wiele zależy od tego, jak interpretujemy sytuacje, które nam się przydarzają. Na przykład oblany egzamin czy nagłą chorobę możemy traktować jako katastrofę życiową, która przekreśli nasze cele; ale możemy też spojrzeć na takie wydarzenia jak na wyzwania, dające okazję do rozwoju. W każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji możemy szukać jasnych stron, nowych możliwości, jakie przed nami otwiera.

Co dobrego może być w oblanym egzaminie?
– Możemy potraktować go jako okazję do pogłębienia wiedzy, choroba zaś daje nam sposobność do zweryfikowania swoich priorytetów. A wówczas może okazać się, że dzięki takim sytuacjom czujemy się lepiej i skuteczniej radzimy sobie w życiu. By być szczęśliwym, warto też pielęgnować w sobie emocje pozytywne. Możemy robić to na dwa sposoby: albo dostrzegać pozytywy w codziennych wydarzeniach, które nas spotykają – gdy widzimy szklankę do połowy pełną, lub też stwarzać sytuacje, które ucieszą nas i innych – czyli napełnią tę szklankę.

Co wtedy, gdy sprawy potoczą się nie po naszej myśli, kiedy zdarzy się nieszczęście?
– Wtedy trzeba umieć sobie z nim radzić, elastycznie dostosowując się do sytuacji i sięgając po różne strategie. Zwykle lepiej próbować rozwiązać problem, niż przed nim uciekać, ale czasem lepiej się wycofać, porzucić działanie, zadbać o własne emocje. Aby stać się szczęśliwszym, trzeba zmienić głęboko zakorzenione nawyki myślenia, przeżywania i zachowania, a to wymaga dużej konsekwencji i samodyscypliny. Rozwijanie szczęścia w dużym stopniu przypomina sytuację osoby z tendencją do tycia, która chce utrzymać ładną sylwetkę. Nie wystarczy schudnąć, przegłodzić się jednego dnia, a potem znów objadać. Trzeba stale pilnować się, by nie wrócić do dawnych nawyków – wciąż pielęgnować korzystne, szczęściodajne wzorce myślenia i reagowania, takie, które dają nam okazję doświadczania radości, podziwu, dumy, wdzięczności, nadziei czy miłości.

A co z uczuciami negatywnymi? Wydaje się, że wystarczy się ich pozbyć, nie czuć złości, żalu, gniewu, by być szczęśliwym?...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI