Jakiś czas temu znakomity poeta rosyjski Jewgienij Jewtuszenko napisał prześmiewny poemat zatytułowany Bracka Elektrownia Wodna, a w nim postawił pytanie, jak to się stało, że powstały wielkie budowle. Jakim cudem biedni fellachowie egipscy zbudowali piramidy, a rosyjscy łagiernicy wykopali Kanał Białomorski? Dzięki czemu powstała tytułowa Bracka Elektrownia Wodna? To dozór! To popędzanie – odpowiada Jewtuszenko, nie kryjąc ironii.
Jeśli ktoś pilnuje i popędza, motywacja dodatkowa zawsze się znajdzie. Takie przekonanie żywią rzesze nauczycieli, rodziców, pracodawców oraz kaprali i sierżantów.
Czasem nazywa się to zachęta, jak wtedy, gdy nauczyciel, stojąc nad głową udręczonego ucznia, powtarza: „No pomyśl, postaraj się!”. Czasem staje się popędzaniem, jak wtedy, gdy chciwy pracodawca powiada: „Trzeba ich po prostu wziąć za łeb i pogonić, to zabiorą się do pracy”. Czasem wreszcie jest to prymitywny przymus, jak wtedy, gdy karmiący się władzą brutalny sierżant przechwala się, że: „jak ich przeczołgam po placu alarmowym, od razu odzyskają siły”. Znamy to? Oczywiście!
Dlaczego nam się wydaje, że popędzanie jest skuteczne?
Za opisaną strategią kryje się kilka założeń. Pierwsze je...