Pokusy bycia NIEprzyzwoitym

Psychologia i życie

Co mnie podkusiło? – myślimy, gdy zdarza się nam pobłądzić, zachować nie fair. Nie dostrzegamy, że kusiciel siedzi w nas. I to niejeden. Co przeszkadza nam być uczciwymi ludźmi, zastanawiają się: Maria Lewicka, Dariusz Doliński, Janusz Reykowski i Bogdan Wojciszke.

Roman Daszczyński: Czym jest przyzwoitość?

Bogdan Wojciszke: Słowo trąci nieco myszką. Bardziej naukowym pojęciem jest moralność, choć oznacza ona trochę mniej niż przyzwoitość. Moralny jest ktoś, kto powstrzymuje się od robienia złych rzeczy, świństw. Taką dziś mamy moralność. Kiedyś, by być moralnym, trzeba było robić dobre rzeczy. I tak zdefiniowałbym przyzwoitość – jako powstrzymywanie się od robienia złych rzeczy, a zarazem czynienie dobrych. 

Maria Lewicka: Znaczenie słowa przyzwoitość zmieniało się na przestrzeni dziejów. Wzięłam słownik etymologiczny Andrzeja Bańkowskiego: przyzwoity – komuś, czemuś właściwy. W drugiej połowie XVI wieku, a potem w XVII i XVIII wieku oznaczała: stosowny, należyty. W XIX wieku – uczciwy, moralny. Według Lindego przyzwoity to przeinaczenie – zamiast przyswoity, czyli właściwy nam. Tyle etymologia słowa przyzwoitość. Każdy, kto się zastanawia nad jego znaczeniem, konfrontuje je ze słowem moralny. W przeciwieństwie do Bogdana Wojciszke uważam, że przyzwoity oznacza mniej niż moralny. Słowo spopularyzował prof. Władysław Bartoszewski w tytule swojej książki. Ale gdybyśmy zastosowali je do jego bohaterskich czynów, to by oznaczało, że są czymś normalnym – każdy postąpiłby tak samo. Przyzwoitość niekoniecznie oznacza heroizm. 

Janusz Reykowski: Wyzwaniem nie jest zdefiniowanie słowa przyzwoitość, lecz zastanowienie się, od czego może zależeć zachowanie, które za przyzwoite uważamy. 

Dariusz Doliński: Jako psycholog społeczny znam moc sytuacji. Ale sytuacja nie uczyni nikogo przyzwoitym, może najwyżej sprawić, że ktoś zachowa się nieprzyzwoicie. Przyzwoitość bowiem wynika z tego, że istnieje konflikt między motywem bycia przyzwoitym a motywami osobistych korzyści, takich jak zysk finansowy, awans, kariera. Ktoś przyzwoity rozwiązuje go tak, że zachowuje się przyzwoicie, rezygnując z osobistych korzyści. Można więc powiedzieć, że jeśli ktoś skacze na ratunek tonącemu, bo przyłożono mu pistolet do skroni i nakazano skoczyć, to jego zachowanie ma się nijak do przyzwoitości. Natomiast złodziej, który okrada emerytkę i postanawia zostawić jej część pieniędzy, by starczyło jej do pierwszego, w pewnym sensie jest przyzwoity.

Dlaczego tak trudno być przyzwoitym człowiekiem?

POLECAMY

Bogdan Wojciszke: Badania nad moralnością od lat prowadzą nie tylko psychologowie społeczni, ale i ekonomiści behawioralni, którzy patrzą, co ludzie naprawdę robią. Opierając się na ich wynikach, można wskazać pięć powodów, które przeszkadzają nam być przyzwoitymi. 

Pierwszym jest egoizm i chciwość. Realizujemy ten motyw często, szczególnie gdy działamy pod presją czasu. Badacz holenderski prosił ludzi, by rzucali kostką i płacił im tyle dolarów, ile oczek wypadło. Kostka była umieszczona w papierowym kubku – tylko badani widzieli, ile oczek naprawdę wypadło, więc sytuacja zachęcała do oszukiwania. 

Okazało się, że jeśli szybko podejmowali decyzję, częściej oszukiwali. Bycie przyzwoitym wymaga namysłu, zaś nieprzyzwoitość pojawia się automatycznie. Uważa się, że ludzie u władzy i bogaci są niemoralni.

Tak, ale tylko wtedy, gdy służy to ich chciwości. Bogaty tym się różni od biednego, że jest silniej motywowany, by swoje zyski maksymalizować. 

Drugim powodem, który przeszkadza być przyzwoitym, jest nieaktywność norm. Społeczeństwo tworzy normy, by okiełznać chciwość. Problem w tym, że tkwią one gdzieś głęboko w naszej pamięci. Są nieczynne, dopóki coś się nie wydarzy, a wtedy zostają zaktywizowane i ludzie zachowują się zgodnie z nimi. W badaniach Dana Ariely’ego ludzie mogli oszukiwać. Pisali, ile zadań wykonali, a zapis wrzucany był do niszczarki, więc nie można było im udowodnić kłamstwa. Rzecz w tym, że na 12 zadań tylko 3 były rozwiązywalne. Zatem każdy, kto twierdził, że rozwiązał więcej zadań, oszukiwał. Okazało się, że badani zawyżali wyniki zwykle o 10–20 procent. Nie oszukiwali na całego, bo wtedy musieliby się przed sobą przyznać, że są oszustami. Doświadczając konfliktu między chęcią maksymalizacji zysku a przekonaniem, że jesteśmy uczciwi, wybieramy zwykle coś pośredniego – oszukujemy, ale nie namolnie, poniżej radaru wykrywającego oszustwo. Zarazem Ariely pokazał, że jeśli się zaktywizuje...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI