Poczuć się kobietą, która może – w kręgu kobiet

Na temat

Z tęsknoty za dawną wioską powsta­ją kręgi kobiet, które w odróżnieniu od warsztatów rozwojowych nie są nastawione na jakiś konkretny cel, tylko pozwalają na niespieszne bycie kobiet w swoim gronie. Co nam daje bycie w kręgu?

Dorota Krzemionka: Minęło pół wieku od ukazania się książki Kathie Sarachild Sisterhood is Powerful. Czym jest siostrzeństwo i na czym polega jego moc? 
Maria Król-Fijewska:
Chodzi o przyjaźń kobiet, taką niemal rodzinną. Dziewczyny mówią sobie czasem: „Ty jesteś dla mnie jak siostra”. I mówią to w najlepszym znaczeniu tego słowa. Mam wrażenie, że w pokoleniach młodych kobiet więź z przyjaciółkami w jakimś sensie zastępuje relacje rodzinne. Choć matki starają się – dziś może bardziej niż kiedykolwiek – być przyjaciółkami swoich córek i chcą być blisko nich, to jednak córki potrzebują relacji z rówieśniczkami, takich wręcz rodzinnych.

Potrzebujesz dodatkowych informacji? Sprawdź artykuł: Najlepsze jeszcze przede mną. Jak kocha dojrzała kobieta?

POLECAMY

Może dlatego, że – jak ponad pół wieku temu twierdziła antropolożka Margaret Mead – w czasie przemian pozrywały się transmisje międzypokoleniowe. Matki już niewiele mają do przekazania swoim córkom, które żyją w zupełnie innym świecie.
M.K.-F.:
Szczególnie wyraźnie widać to w obszarze zajmowania się małymi dziećmi. Szereg reguł, które kiedyś uznawano za oczywiste, już nie działa. Kiedy moja wnuczka Helenka zaczęła chodzić, zaproponowałam córce: „Kupię wam chodzik?”. A ona na to: „Chodzik? Przecież jest niezdrowy”. A moje dzieci wychowały się w chodziku.
Piotr Fijewski: Zamiast dawnej kindersztuby i powściągliwości teraz w wychowaniu dziecka liczą się: autentyczność, spontaniczność i nieograniczanie jego praw. Mam wrażenie, że młode kobiety nie mają dziś przepisu, jak być z dzieckiem, jak pełnić rolę matki. 
M.K.-F.: A może tych przepisów jest za dużo…
P.F.: Ale są one pomieszane i często sprzeczne. Gdy na wykładzie dajemy jakiś przykład relacji matki z dzieckiem, to młode psycholożki, które mają małe dzieci, notują to z pasją. Bo czują się zagubione w swej roli. Nie mogą oprzeć się na doświadczeniu swej matki, ta bowiem straciła pozycję autorytetu dla córki. Trudno też odnaleźć się córce w roli przyjaciółki matki, która czasem przyjaźń deklaruje, a to również nie jest dobre, bo córka czuje się wtedy odpowiedzialna za sprawy matki i przyjaźń stanie się dla niej obciążeniem. Dlatego dla młodych kobiet więzi z rówieśniczkami są tak niesłychanie istotne.

Dawniej kobiety, rodząc dzieci, otoczone były innymi kobietami, całą wioską. Teraz często same mierzą się z wyzwaniami macierzyństwa. I tęsknią za dawnymi kręgami kobiet, które spotykały się, żeby na przykład haftować. Brakuje nam ich?
M.K.-F.:
Brakuje. Nasza kultura staje się coraz bardziej indywidualistyczna, a zarazem nasilają się tęsknoty wspólnotowe. Szczególnie w momentach przełomowych, kiedy na przykład urodzimy dziecko czy wychodzimy za mąż, gdy dziecko idzie do przedszkola albo wyjeżdża na studia. Potrzebujemy wtedy różnych kobiecych kompetencji. Skąd je wziąć? Oczywiście możemy o tym przeczytać w książkach albo zobaczyć na filmiku z YouTube. Ale łatwiej dowiedzieć się tego od innej kobiety, koleżanki: jak ona przewija, co robi, gdy dziecko nie chce zasnąć albo choruje. Łatwiej czerpać tę wiedzę od kogoś, kto jest w pozycji siostry niż od mamy, która żyła w innej rzeczywistości. 
 


Z tęsknoty za dawną wioską powstają kręgi kobiet, które w odróżnieniu od warsztatów rozwojowych nie są nastawione na jakiś cel, tylko na niespieszne bycie kobiet w swoim gronie. Co nam ono daje?
M.K.-F.:
Pozwala upewnić się w cechach swojej płci. I zaczerpnąć kobiecej energii, mocniej ją poczuć w sobie. Kiedy jako kobieta muszę sobie z czymś poradzić, to właśnie od drugiej kobiety mogę dostać siłę płynącą z przypomnienia, kim jestem. Nie chodzi o przekazanie przepisu na szarlotkę, tylko o to, bym poczuła się kobietą, która tę szarlotkę może zrobić. Po prostu kobietą, która może.
P.F.: Nie chodzi tu o konkret, o żaden przepis. Wydaje mi się, że świat kobiet i ich wspólnotowość są niesłychanie wielopoziomowe w sensie wzajemnego odzwierciedlania. Jeśli jedna z kobiet mówi o sobie: „Ja poszłam, zrobiłam, przestraszyłam się”, to druga kobieta, słuchając jej, też z tego korzysta. 
M.K.-F.: Gdy słyszy, że inna kobieta czegoś się boi, z czymś sobie nie radzi, to w pewnym sensie jest to dla niej podbudowujące. Bo daje jej przyzwolenie, że nawet jeśli ona też się czegoś boi, z czymś sobie nie radzi, to nadal należy do kobiecej wspólnoty i nie musi obawiać się, że z niej wypadnie. Powstają szerokie ramy, w których może być sobą. Krąg kobiet nie jest grupą wsparcia, tylko dzieleniem się, wymienianiem doświadczenia, słuchaniem się nawzajem i nasycaniem płciową wspólnotą.
P.F.: Ten przepływ wspólnotowy jest niesłychanie potrzebny kobietom do budowania ich tożsamo...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI