Nierozłączne nauki dwie

Mózg i umysł Laboratorium

Naukowcy – szczególnie młodzi – mają poczucie, że neuronauki to gorąca dyscyplina, ciekawsza, bardziej dynamiczna, bliższa odkrycia głębokich tajemnic umysłu niż „staromodna” psychologia, która zatrzymała się w czasach kwestionariusza i stopera. Czy rzeczywiście mają rację? Czy psychologia może tylko czerpać z możliwości neuronauk, a sama nie jest w stanie im niczego dać?

Większość psychologów traktuje neuronauki z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony romans psychologii i neuronauk trwa od lat. Od swych narodzin w laboratorium Wundta psychologia naukowa zakłada, że umysł jest produktem biologicznego mózgu; że procesy psychologiczne muszą mieć podstawę w neurobiologii, zaś procesy neurobiologiczne muszą wpływać na funkcje psychiczne. Współczesnemu psychologowi trudno zresztą myśleć inaczej. Żyjemy przecież w erze spektakularnych sukcesów biologicznego podejścia do depresji, schizofrenii, autyzmu, zaburzeń pamięci i uwagi. Od czasów nieszczęsnego Phineasa Gage’a, któremu w 1848 roku żelazny pręt przeszył czaszkę, znamy wiele przykładów dramatycznych zmian wyższych funkcji psychicznych po uszkodzeniach mózgu (np. nabytych zaburzeń osobowości i emocji po urazach płatów czołowych lub systemu limbicznego). Studenci uczą się o oszałamiających postępach wiedzy na temat biologicznej struktury systemu wzrokowego czy emocjonalnego. Psychologia docenia też, że techniki pomiaru biologicznych funkcji mózgu i ciała oferują wgląd w istotne procesy psychiczne. Chętnie mierzymy więc centralne i peryferyjne procesy nerwowe, używając metod takich, jak przestrzenne i czasowe neurobrazowanie mózgu, zmiany aktywności mięśni twarzy, reakcje galwaniczne skóry, zmiany układu krążenia czy poziomu hormonów.
Z drugiej strony psychologowie zawsze podchodzili do neuronauk z pewną podejrzliwością. Obawiają się „przebiologizowania” i zbytnich uproszczeń. Wiele współczesnych badań neuronauki, szczególnie techniką neuroobrazowania, psychologowie traktują jako naiwne próby łączenia złożonych procesów psychicznych z prostymi funkcjami mózgu. Podkpiwają więc z dramatycznych doniesień, że oto neuronaukowcy odkryli wreszcie, która część mózgu odpowiedzialna jest za grę w szachy, wierność małżeńską, rozumienie demokracji, moralność w pracy czy wiarę w życie pozagrobowe. Wielu psychologów szczerze wątpi też, czy neuronauki mogą powiedzieć coś istotnego o psychologicznych prawidłowościach zachowania. Słynny psycholog pracujący na moim wydziale w San Diego dumnie głosi, że żadna z interesujących teorii psychologicznych nie została potwierdzona lub obalona w oparciu o dane zdobyte przez neuronauki. O moich kolegach neurokognitywistach mówi półżartem, że to nie psychologowie, ale zbieracze kolorowych obrazków mózgu – kartografowie produkujący mapy a nie wyjaśnienia.
Przez wiele lat debata nad rolą neuronauk w psychologii toczyła się w stosunkowej ciszy. Ostatnio jednak nabrała szczególnego wigoru i rozgłosu. W ciągu ostatniej dekady dwudziestokrotnie wzrosła liczba publikacji opisujących różne zastosowania metod neuroobrazowania. Uniwersytety i fundacje naukowe wielu krajów przeznaczają olbrzymie środki na laboratoria i badania metodami neuronauk, szczególnie neurobrazowania. W USA dziesiątki uniwerystów, a nawet samodzielnie parę wydziałów psychologii, kupiło skanery rezonansu magnetycznego (koszt: 2 miliony dolarów sztuka). Niemałe są też opłaty za użytkowanie – na moim uniwersytecie korzystanie z badania skanerem fMRI kosztuje 450 dolarów za godzinę. Ponieważ zazwyczaj bada się 12 osób, po godzinie na osobę, łączny koszt typowego badania wynosi ponad 5 tysięcy dolarów. Często te inwestycje zwracają się znakomicie. Wydziałom psychologii przybywa nowych stanowisk, pieniędzy z różnych fundacji i chwały za publikacje w prestiżowych czasopismach, a ich studenci głębiej rozumieją nie tylko psychologię, ale i wiele innych dziedzin wiedzy (biologię, anatomię, fizykę, matematykę, informatykę). Czasami jednak uczelnie i fundacje inwestują w urządzenia do neuroobrazowania kosztem budżetów tradycyjnych badań, do których potrzebny jest komputer lub papier i ołówek, a które być może mają równie wiele do powiedzenia i dają podobną szansę na prestiżową publikację. Mimo to pociągiem neuronauk chce jechać każdy, więc jak grzyby po deszczu powstają nowe programy doktoranckie, nowe katedry, nowe konferencje, nowe pisma, książki, a nawet nowe dyscypliny, np.: neuronauka społeczna, neuroekonomia, neuromarketing, neurofilozofia czy neuroetyka. A co najważniejsze, naukowcy – szczególnie młodzi – mają poczucie, że neuronauki to gorąca dyscyplina, ciekawsza, bardziej dynamiczna, bliższa odkrycia głębokich tajemnic umysłu niż „staromodna” psychologia, która zatrzymała się w czasach kwestionariusza i stopera.
W takiej sytuacji wielu z nas, psychologów, zadaje sobie coraz częściej pytania: czy neuronauki są przyszłością psychologii? Co się stanie z psychologią, jeśli nie pójdzie w stronę neuronauk? Na czym powinny polegać związki tych dziedzin wiedzy, czyli czego jedna może się nauczyć od drugiej? Postaram się krótko odpowiedzieć na te pyt...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI