Jak się różnimy

Ja i mój rozwój Praktycznie

Wiara w to, że nie rodzimy się zaprogramowani na zawsze, tworzy aurę optymizmu. Ta wiara może być motorem do poprawiania i doskonalenia siebie, dochodzenia do czegoś, co - zdawałoby się - przekracza nasze możliwości - mówi prof. Jan Strelau.

Jakub Balicki i agnieszka Wilczek: – Przypadki czasem wpływają na nasze życie, na to, kim jesteśmy. Niewiele brakowało, żeby Pan Profesor nie został psychologiem...
Jan Strelau:
– Pod koniec szkoły średniej byłem przekonany, że będę lekarzem. Nie udało się, bo za odmowę współpracy z Urzędem Bezpieczeństwa wydalono mnie z wilczym biletem z klasy przedmaturalnej. Mogłem zostać księdzem, bo z konieczności skończyłem tzw. małe seminarium duchowne i miałem tylko prywatną maturę, nieuznawaną przez państwo. Mogłem także trafić do kompanii karnej w wojsku. Jednak moje życie mogło się potoczyć całkiem inaczej, bowiem na początku 1956 roku aresztowano mnie pod zarzutem, że nie doniosłem o istnieniu nielegalnej organizacji, której celem było obalenie ustroju politycznego. Groziło mi 5 lat więzienia, jednak uratowała mnie ogłoszona w tym samym roku amnestia.

A jak trafił Pan na psychologię?
– Wydawała mi się kierunkiem najbliższym medycynie. Jedyną możliwością dla mnie w tamtym czasie były studia na KUL-u, gdzie przyjęto mnie pod warunkiem, że w międzyczasie zrobię maturę państwową. Psychologia na KUL-u wydawała mi się zbyt spekulatywna, ale sama dziedzina bardzo mnie wciągnęła. Udało mi się zrobić maturę w trybie eksternistycznym i rozpocząłem – od początku – studia na Uniwersytecie Warszawskim.

Gdzie został Pan po ukończeniu studiów i pracował aż do emerytury, zajmując się temperamentem. Dlaczego właśnie nim? Znów zadziałał przypadek?
– Do pewnego stopnia tak. Jako student trzeciego roku psychologii uczestniczyłem w seminarium profesora Mieczysława Kreutza, najwybitniejszego w Polsce znawcy i propagatora introspekcji. Polecał nam m.in. zreferowanie treści wybranego przez niego artykułu z rosyjskich czasopism psychologicznych. Profesor nie znał języka rosyjskiego, a literatura anglojęzyczna w tym czasie – był to jeszcze okres stalinizmu – była niedostępna. Przypadł mi do tłumaczenia artykuł Borysa Tiepłowa pt. „Uczenije o tipach wyższej nierwnoj diejatielnosti i psichologija”. Poprosiłem profesora o inny tekst, ponieważ ja też nie znałem języka rosyjskiego. Na to Kreutz odpowiedział: „Panie Strelau, dlatego daję panu na przetłumaczenie aż trzy miesiące”. Nie miałem wyboru. Okazało się, że problematyka poruszona w tym artykule zafascynowała mnie. Tiepłow – zapewne w tamtym okresie najwybitniejszy w Rosji badacz psychofizjologii różnic indywidualnych – pokazał, jak typy układu nerwowego psów, opisane przez Pawłowa, mają się do temperamentu człowieka.

W ten sposób prof. Kreutz przesądził o kierunku Pana zainteresowań naukowych?
– Tak, choć mimo woli, bo sam daleki był od psychofizjologii. Publikacja Tiepłowa zainteresowała mnie do tego stopnia, że przez około 15 lat prowadziłem badania nawiązujące do typologii Pawłowa. Praca magisterska, pisana pod kierunkiem jednego z moich mistrzów – profesora Tadeusza Tomaszewskiego, mieściła się w nurcie typologii układu nerwowego. Na podstawie czynności odruchowo-warunkowej, której przejawem w moich badaniach była aktywność elektrodermalna, czyli tzw. odruch skórno-galwaniczny, dokonywałem pomiaru różnych wskaźników odruchów warunkowych. Bodźcami bezwarunkowymi były bodźce termiczne i szoki elektryczne, dzisiaj – ze względów etycznych – nie można byłoby takich eksperymentów przeprowadzić. Z kolei bodźcami warunkowymi były bodźce świetlne i akustyczne.

Co wynikało z tych badań?
– Na podstawie szybkości, wielkości i efektywności reakcji warunkowej wnioskowałem, zgodnie z kryteriami przyjętymi za Pawłowem, o takich cechach ośrodkowego układu nerwowego, jak: siła procesu pobudzenia, siła procesu hamowania i ruchliwość procesów nerwowych. Odpowiednia kombinacja tych cech składa się na typ układu nerwowego. Badania prowadzone w ramach pracy doktorskiej, której promotorem był mój drugi Mistrz – profesor Mieczysław Kreutz, doprowadziły mnie do wniosku, że diagnoza tych podstawowych cech układu nerwowego zależy od tego, jakie bodźce bezwarunkowe i warunkowe oraz reakcje i wskaźniki są przedmiotem pomiaru. Tak więc należy mówić raczej o tzw. parcjalnych, a nie ogólnych cechach ośrodkowego układu nerwowego.

Temperament był na szczęście tematem neutralnym politycznie. Gdyby nie tamte czasy, może zająłby się Pan czymś innym?
– Zapewne tak, ale w tamtych warunkach politycznych przez ponad dekadę pozbawiono mnie możliwości kontaktu z psychologami z krajów zachodnich. Niejako z konieczności koncentrowałem się na typologii Pawłowa i związanymi z nią badaniami nad temperamentem. Po raz pierwszy miałem możliwość wyjazdu do Stanów Zjednoczonych w 1963 roku. W wyniku konkursu otrzymałem wówczas zaproszenie Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego do uczestnictwa w Międzynarodowym Kongresie Psychologii, który odbywa się co cztery lata, tym razem był w Waszyngtonie. Organizatorzy pokrywali wszystkie związane z wyjazdem koszty. Dodatkowo otrzymałem trzymiesięczne stypendium i skierowanie na staż w laboratorium profesora Mortimera Mishkina na Uniwersytecie Alberty w Edmonton, w Kanadzie. Profesor prowadził badania na naczelnych – szympansach i orangutanach. Miałem możliwość terminowania u najwybitniejszego w tej dziedzinie badacza. Ale ówczesne władze polityczne w Polsce nie zgodziły się na mój wyjazd. Do Stanów Zjednoczonych wyjechałem niemal dekadę później. Był to mój pierwszy wyjazd na Zachód, miałem wtedy już 40 lat.

I obronioną habilitację. Czego dotyczyły te badania?
– W jakimś stopniu nawiązałem w nich jeszcze do Pawłowa, choć moim głównym celem było zaadaptowanie jego koncepcji psychofizjologicznej do pomiaru cech temperamentu człowieka doros[-]łego. W wyniku tego podejścia powstały narzędzia psychometryczne, pozwalające na samoopis lub szacowanie tych aspektów zachowania, które można traktować jako behawioralny przejaw cech temperamentu.

W efekcie opracował Pan Profesor inwentarz, znany jako Kwestionariusz Temperamentu, a za granicą jako Strelau Temperament Inventory, który doczekał się bez mała 30 adaptacji językowych. Myślę, że pora, by powiedzieć, czym w ogóle jest temperament?
– Nie ma jednej definicji temperamentu, choć badacze są zgodni co do tego, że cechy temperamentu ujawniają się już u niemowlęcia, a ponadto są w znacznym stopniu genetycznie uwarunkowane. W zaproponowanej przeze mnie definicji temperament odnosi się do formalnych cech zachowania, takich jak siła i intensywność reakcji, poziom energetyczny i charakterystyka czasowa zachowania i reakcji (patrz aplikacja „Temperament pod lupą”). U jego podstawy leżą mechanizmy neurofizjologiczne i biochemiczne, regulujące charakterystyczny dla danej osoby poziom aktywacji, który jest wypadkową interakcji tych wszystkich mechanizmów. Moim zdaniem temperament stanowi niejako biologiczną podstawę kształtowania osobowości.

To dlatego tak Pana fascynuje?
– Tak. Osobowość nie rozwija się w próżni, lecz na bazie tego, z czym przychodzimy na świat, a więc właśnie na osnowie cech temperamentu. Ich pierwsze przejawy można zaobserwować już w życiu płodowym, a wyraźnie uwidaczniają się u niemowlęcia. Intensywność śmiechu, długotrwałość płaczu, bardziej lub mniej energiczne ruchy kończyn – to wszystko są przejawy cech temperamentu dziecka. Można powiedzieć, że w tym okresie rozwojowym temperament to niemal cała osobowość niemowlęcia. Jest to ta jej część, która jest biologicznie zdeterminowana, względnie stała, co nie znaczy, że cechy temperamentu nie mogą ulec zmianie. Przede wszystkim są to zmiany rozwojowe, a ponadto mogą one być wynikiem interakcji ze środowiskiem, szczególnie społecznym, takim jak np. rodzina, koledzy-sportowcy, szkoła.

Na czym te zmiany polegają?
– Charakterystyki temperamentu nie zmieniają się z dnia na dzień. Ale na przykład u matki alkoholiczki lub chronicznej palaczki może dojść do zmiany genetycznie zdeterminowanych mechanizmów neurofizjologicznych, leżących u podstaw cech temperamentu. W ciągu życia zmieniają się wszystkie cechy, nawet tak pozornie stałe, jak kolor oczu czy kształt uszu. Moje oczy już tak nie błyszczą jak kiedyś. Mój temperament inaczej przejawiał się, gdy miałem trzy lata, inaczej, gdy byłem czterdziestolatkiem, a jeszcze inaczej teraz.

Czy środowisko, na przykład osobowość matki, wpływa na cechy dziecka i to jeszcze zanim ono się narodzi?
– To zależy, o jakich cechach mówimy. Jeśli o cechach osobowości, takich jak na przykład sumienność, na którą według zwolenników koncepcji Wielkiej Piątki składają się kompetencja, skłonność do porządku, obowiązkowość i samodyscyplina, albo inna cecha – otwartość na doświadczenie, która wiąże się z wyobraźnią, estetyką czy wartościami, to trudno sobie wyobrazić, żeby płód wyssał te charakterystyki z mlekiem matki. Natomiast inaczej ma się sprawa z taką cechą, jak np. lęk, rozumiany jako tendencja do reagowania strachem na różne obiektywnie i subiektywnie zagrażające czynniki. Jej przejawy obserwujemy od pierwszych godzin życia dziecka. A jeszcze wyraźniej, gdy dziecko idzie do przedszkola. Dość powszechnie zdarza się, że dziecko wycofuje się, płacze, próbuje uciec, kurczowo trzyma się przysłowiowej spódnicy. Różnimy się pod względem lęku, a te różnice są w dużym stopniu zdeterminowane genetycznie. Ale znaczącą rolę w kształtowaniu tej cechy ma także szeroko pojęte środowisko, również prenatalne. Można powiedzieć, że lęk matki przenosi się na dziecko nie tylko dlatego, że jest częściowo genetycznie zdeterminowany, ale również z tego powodu, że dziecko naśladuje zachowania lękowe matki. Ponadto lęk kształtuje się pod wpływem zabiegów wychowawczych.

Na przykład?
– Wyobraźmy sobie, że rodzina z dzieckiem w wieku przedszkolnym jedzie nad morze. Po przyjściu na plażę mama prowadzi dziecko do wody, choć ono się opiera, płacze i za nic nie chce wejść do wielkiej wody. W takim przypadku zabieg, który polega na stopniowym przybliżaniu dziecka do wody, zapewne będzie skuteczny. Kilka metrów od brzegu kopiemy dół, budujemy zamek i fosę. Dziecko nawet nie zorientuje się, kiedy już będzie w morzu. Ten zanik lęku odnosi się do specyficznej sytuacji, dotyczy reakcji na „morze” i nie generalizuje się jednak na inne sytuacje.

A dlaczego bywa, że dzieci tych samych rodziców są zupełnie inne, jedno jest introwertyczne, drugie na odwrót – towarzyskie?
– Dlatego, że tylko bliźnięta jednojajowe mają 100 procent wspólnych genów. Natomiast bliźnięta dwujajowe, podobnie jak zwykłe rodzeństwo, dzielą tylko 50 procent wspólnych genów. To tłumaczy, dlaczego osobowości rodzeństwa, w tym także cechy temperamentu, są odmienne. Ponadto geny nie determinują bezpośrednio naszego zachowania, ważna i często niedoceniana w kształtowaniu osobowości jest rola środowiska. Już od wieku przedszkolnego, a na pewno szkolnego, rodzeństwo przebywa w odmiennym środowisku, inne są ich klasy szkolne, różnych zadań się podejmują. Dlatego mimo bliskiego pokrewieństwa bracia czy siostry mogą różnić się między sobą. Wiara w to, że nie rodzimy się zaprogramowani na zawsze, tworzy aurę optymizmu. Ta wiara może być motorem do poprawiania i doskonalenia siebie, dochodzenia do czegoś, co – zdawałoby się – przekracza nasze możliwości.

Choć dobrze jest te możliwości, na przykład wynikające z temperamentu, najpierw rozpoznać. Jak można badać temperament?
– Badacze dociekający przyczyn różnic indywidualnych w cechach temperamentu odwołują się do genetyki zachowania. Jej metody pozwalają stwierdzić, w jakim stopniu te różnice są zdeterminowane genetycznie, a jaki jest udział w ich kształtowaniu szeroko rozumianego środowiska. W latach 60., gdy zaczynałem badania, genetyka zachowania nie była w Polsce znana. W czasie mojego pierwszego pobytu w Stanach Zjednoczonych odbyłem roczny staż u jednego z najwybitniejszych badaczy w zakresie genetyki zachowania, profesora Jerry’ego Hirscha na Uniwersytecie Illinois, w Champaign-Urbana. Prowadził on badania nad geotropizmem i heliotropizmem u muszki owocowej Drosophila melanogaster. Ze względu na moje zainteresowania temperamentem podjąłem badania, polegające na selektywnej hodowli muszki pod kątem szybkości jej przebiegu przez labirynt. Udało mi się wyhodować dwie linie muszek – szybkie i powolne – przy kontroli wszystkich innych ważnych zmiennych, mogących wpływać na uzyskany wynik, takich jak pora dnia, temperatura hodowli, jakość i czas pokarmu itp. Dzięki temu doświadczeniu na początku lat 90. ubiegłego wieku podjąłem z prof. Aloisem Angleitnerem z Uniwersytetu w Bielefeld badania – w paradygmacie genetyki zachowania – nad rolą czynnika genetycznego i środowiska w kształtowaniu różnic indywidualnych pod względem temperamentu i innych cech osobowości.

Problematyka temperamentu, podobnie jak psychologia osobowości, w której dominujące miejsce zajmuje kategoria cech, należy do głównych nurtów psychologii różnic indywidualnych. Tej tematyce poświęcił Pan Profesor obszerną monografię, jaka właśnie trafiła do księgarń. Zawiera ona całą współczesną wiedzę na ten temat.
– Ale jednocześnie przypominam w niej historię psychologii różnic, której korzenie sięgają czasów starożytnych. Różnice między ludźmi były przedmiotem rozważań filozofów, dla przykładu wspomnę o biologicznie zorientowanej typologii temperamentów Hipokratesa-Galena czy o charakterach opisanych przez Teofrasta z Eresos,
który dopatrywał się przyczyn różnorodności typów osobowości w środowisku, głównie społecznym. Niemal równolegle rozwijały się badania nad zdolnościami ogólnymi, nad inteligencją. Te trzy nurty badawcze – temperament, osobowość i inteligencja – stanowią niejako trzon psychologii różnic indywidualnych. Jej pionierami byli tacy badacze, jak Francis Galton, Charles Spearman, Alfred Binet, William Stern, Gordon Allport i wielu innych. Choć moje badania koncentrowały się na temperamencie, w gruncie rzeczy interesowałem się tymi trzema nurtami psychologii różnic indywidualnych.

Jak powstało to imponujące dzieło, obejmujące 80 arkuszy wydawniczych?
– Nawiasem mówiąc, 80 arkuszy zajmuje sam tekst, do tego dochodzą liczne ryciny i tabele. Najpierw określiłem obszar psychologii różnic indywidualnych, powiększyłem go o takie dziedziny, jak inteligencja emocjonalna, zdolności twórcze i różnice indywidualne w zachowaniu zwierząt. Co ciekawe, książkę zacząłem pisać od dwóch ostatnich rozdziałów, być może dlatego, że ta problematyka była mi całkiem obca. Musiałem przebrnąć przez nieznaną mi terminologię i metodologię badań. Dzięki licznym konsultacjom jakoś się uporałem z tą problematyką. To dodało mi otuchy do kontynuowania pracy nad książką. Jej pisanie zajęło mi cztery lata. Pomocą było ponad 7 tysięcy reprintów dotyczących różnic indywidualnych, które kolekcjonuję od ponad 40 lat. Są one kodowane m.in. według haseł krzyżowych, np. „temperament → struktura”. Mogę więc tworzyć dowolne konfiguracje w zależności od tego, czym się aktualnie zajmuję. Bez tego zbioru, który jest moim największym skarbem i warsztatem badawczym, trudno mi wyobrazić sobie efektywne funkcjonowanie w nauce. Książka zawiera ponad 160 biogramów, ponad 100 ramek i tyle samo rycin i tabel. Wszystkie sporządziła moja asystentka, Martyna Mikulska. Do niemal każdej z opisanych w monografii charakterystyk psychologicznych przedstawiam metody ich pomiaru. Pokazuję, w jaki sposób zmienne decydujące o różnicach indywidualnych pozostają w związku z zaburzeniami w zachowaniu, patologią, osiągnięciami akademickimi i efektywnością w pracy zawodowej.

Osiągnął Pan w psychologii wszystko, co można było osiągnąć. Czemu zawdzięcza Pan swój sukces?
– Może temu, że konsekwentnie skoncentrowałem się na wąskim zagadnieniu, jakim są różnice indywidualne, ale patrząc z tej perspektywy, po trosze musiałem być też genetykiem zachowania, psychofizjologiem, psychometrą i psychologiem rozwojowym.
Pracuję naukowo codziennie, poza niedzielą, od szóstej do ósmej rano, a jeżeli mam czas – znacznie dłużej. Zdawałoby się, że dwie godziny pracy co dzień to niewiele, ale to daje 12 godzin w skali tygodnia. Dzięki temu udało mi się sporo napisać. Ważne jest być może również to, że ze wszystkiego, czego doświadczam, staram się wyciągać wnioski. Wzbogacają mnie nawet te najbardziej przykre doświadczenia, jak wydalenie ze szkoły czy pobyt w więzieniu. Myślę, że należę do szczęśliwców, którzy mogą uznać swoje życie za spełnione. 

***

Temperament pod lupą

Regulacyjna Teoria Temperamentu, sformułowana przez prof. Jana Strelaua, koncentruje się na formalnych aspektach zachowania, obejmujących charakterystyki energetyczne i czasowe.
Wyróżnione w tym ujęciu właściwości temperamentu to:
• żwawość – tendencja do szybkiego reagowania, utrzymywania wysokiego tempa aktywności i łatwej zmiany zachowania w odpowiedzi na zmiany w otoczeniu;
• perseweratywność – tendencja do kontynuowania i powtarzania zachowań mimo zmiany sytuacji, która je wywołała;
• wrażliwość sensoryczna – zdolność reagowania na słabe bodźce zmysłowe;
• reaktywność emocjonalna – tendencja do intensywnego reagowania na bodźce wywołujące emocje; wyraża się w dużej wrażliwości i niskiej odporności emocjonalnej;
• wytrzymałość – zdolność do adekwatnego reagowania w sytuacjach silnej stymulacji, wymagających długotrwałej lub bardzo stymulującej aktywności;
• aktywność – tendencja do podejmowania zachowań dostarczających silnej stymulacji.
Do ich pomiaru służy skonstruowany we współpracy z prof. Bogdanem Zawadzkim Inwentarz Formalna Charakterystyka Zachowania – Kwestionariusz Temperamentu (FCZ-KT).

Oprac. dk na podst. Jan Strelau, Różnice indywidualne, Scholar 2014

POLECAMY

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI