"Nawet, jeśli Twoje dzieciństwo było najgorsze, możesz się z niego wyzwolić i żyć lepiej"

Otwarty dostęp Materiały PR

O tym, że dzieciństwo ma wpływ na nasze dorosłe życie, nikogo przekonywać nie trzeba. A co, jeśli mimo 30, 40 czy 50 lat na karku, nasze samopoczucie wciąż zależy od ich opinii? Albo wychowaliśmy się w rodzinie dysfunkcyjnej lub/i mieliśmy przemocowych, toksycznych rodziców, to czy mamy szansę nie popełnić ich błędów w przyszłości? Co zrobić i gdzie szukać pomocy radzi Sylwia Sitkowska, psychoterapeutka i psycholożka, autorka książki Dzieciństwo do poprawki. Uwolnij się od cienia rodziców, energetycznych wampirów (wyd. Sensus).

Uwolnij się od toksycznych rodziców

Trzylatka zmarła pod zimnym prysznicem, który według matki był środkiem dyscyplinującym. Pięciolatka była przypalana papierosami za każde przewinienie, a czternastolatka – molestowana przez ojca, który w ten sposób okazywał jej miłość. Takie sytuacje bulwersują, wywołują w nas wewnętrzny sprzeciw i… są medialne. Natychmiast wydajemy wyrok na takich rodziców, w naszych oczach nie usprawiedliwia ich to, że w wielu przypadkach tak samo postępowano kiedyś z nimi. Czy to okoliczność łagodząca? I czy jeśli mieliśmy takich rodziców, jest szansa, że nie powtórzymy ich błędów?

POLECAMY

Egzamin na rodzica

Wokół wychowania i opieki nad dziećmi przez lata narosło tyle mitów, fałszywych przekonań i krzywdzących teorii, że trudno się w tym wszystkim odnaleźć. W efekcie trudno o pewność, że sami postępujemy właściwie, że działamy w jak najlepiej pojętym interesie dziecka. Spać z dzieckiem czy nie, dawać mu rumianek czy nie, usypiać na rękach czy pozwolić, by usnęło ze zmęczenia we własnym łóżeczku – to zaledwie kilka z tysięcy dylematów, wobec których każdego dnia stają rodzice. Wspólną cechą tych wszystkich teorii i zasad postępowania jest próba unifikacji dziecka, traktowania wszystkich jednakowo, bez zastanawiania się nad jego cechami, możliwościami, a także ograniczeniami. Musimy pamiętać, że poradniki, filmy czy artykuły w magazynach stanowią tylko propozycje, z których możemy wybrać to, co najlepsze zarówno dla nas, jak i dla naszych dzieci. Warto poświęcić chwilę na refleksję i posłuchać instynktu, który z pewnością pomoże poradzić sobie z codziennymi wyzwaniami, zarówno w opiece, jak i pielęgnacji.

Podobnie jest z oceną kompetencji rodzicielskich. O ile w przypadku adopcji kandydaci na rodziców przechodzą testy, uczestniczą w specjalnym kursie, o tyle rodziców biologicznych nikt przed urodzeniem dziecka nie testuje, by sprawdzić, czy nadają się do pełnienia tej funkcji. Żaden z rodziców nie kończy szkoły specjalizującej się w przygotowywaniu do wychowania dziecka, a wielu z nich nie uczęszcza nawet do szkoły rodzenia ani nie sięga po literaturę fachową. Dlatego też nie każdy się w tej roli sprawdza i świadomie lub nieświadomie krzywdzi dziecko. Rodzice popełniają błędy – jak każdy. Niekiedy po omacku szukają rozwiązania problemów albo je ignorują.

Czasami rodzicielstwo, czy wręcz dorosłość i konieczność wzięcia odpowiedzialności za drugiego człowieka, po prostu ich przerasta. Nie bez przyczyny mówi się o dysfunkcji rodziny i patologiach wykraczających daleko poza najczęściej analizowane przejawy: alkoholizm czy przemoc fizyczną. Pojawił się nawet termin „rodzina dysfunkcjonalna”, czyli taka, która nie potrafi w wystarczającym stopniu wypełniać swoich funkcji – sprostać obowiązkom względem dzieci i innych jej członków ani rozwiązywać w sposób konstruktywny swoich problemów.

W poszukiwaniu przyczyn dysfunkcjonalności rodziny często wskazuje się na czynniki tkwiące w niej samej i cechach osobowościowych (nierzadko patologicznych) jej członków. Jakość kontaktów pomiędzy nimi, postawy rodzicielskie, przyjęty system wartości, nieporadność, choroby – to mogą być przyczyny niewłaściwego funkcjonowania. W tym wszystkim podkreśla się krzywdę dzieci, które są szczególnie narażone na skutki wychowania w dysfunkcjonalnej rodzinie. Zwykle bowiem nie są w niej zaspokajane ich podstawowe potrzeby, a sposób traktowania staje się źródłem cierpień i może prowadzić do nieprawidłowego rozwoju we wszystkich sferach, w dłuższej perspektywie zaś do problemów emocjonalnych, zaniżonych osiągnięć edukacyjnych i zawodowych, a także do niepowodzeń w sferze osobistej oraz… przenoszenia na własne dzieci nierozwiązanych problemów lub traum z okresu dzieciństwa. Tym samym powstaje błędne koło, paradoksalnie bowiem dziecko wychowujące się w dysfunkcjonalnej rodzinie często powtarza modele zachowania swoich rodziców i krzywdzi własne potomstwo. Czy tak musi być?

Przerwij błędne koło

Wychowanie w dysfunkcjonalnej rodzinie nie musi być dla dziecka wyrokiem. Również jako dorośli musimy zacząć brać odpowiedzialność za swoje życie i skończyć ze zrzucaniem winy na rodziców, na system wychowania, na ojca alkoholika czy matkę narkomankę. Nie obędzie się jednak bez terapii (również autoterapii) oraz pracy nad sobą. Może się to odbywać na wiele różnych sposobów, zarówno w specjalnych placówkach, jak i w ramach samodzielnego przepracowania pewnych kwestii. Możemy również sięgnąć po literaturę fachową, na przykład po książkę Dzieciństwo do poprawki. Uwolnij się od cienia rodziców, energetycznych wampirów Autorka już we wstępie zaznacza, że praca z książką (nad sobą) „[…] pomoże Ci pogodzić się z trudnościami wynikającymi z Twojego dzieciństwa, wziąć z niego wszystko to, co najlepsze, zrozumieć, co sprawiło, że Twoje życie układało się dotychczas tak, a nie inaczej, a wreszcie, uwierzyć w siebie i odzyskać wpływ na swoje życie”.

W literaturze znajdziemy wiele technik pozwalających uwolnić się spod wpływu toksycznych ludzi, nawet jeśli są nimi rodzice. Oto kilka z nich:

  • Rozładowywanie napięcia – to technika uważana za punkt wyjścia do wszystkich pozostałych, traktowana jako sposób na uzyskanie fizycznej kontroli nad własnymi emocjami. Szczególnie przydatna w kontaktach z osobami dokuczliwymi i irytującymi, pozwala zmniejszyć napięcie i gniew. Polega na kontrolowanym i systematycznym pobieraniu tlenu i wydalaniu dwutlenku węgla, pozwala natychmiast się dotlenić i ułatwia rozładowanie emocji i odzyskanie równowagi.
  • Technika trzech listów – piszemy list, w którym uwalniamy złość i w którym, jak pisze Sitkowska, „wszystkie chwyty są dozwolone”. List ma zawierać te przeżycia w kontaktach z rodzicami, o których dotychczas nie mówiliśmy. Ta wypowiedź zostaje z nami, dlatego należy być szczerym i pisać wprost. Po napisaniu tego „brudnego listu” zastanówmy się, dlaczego rodzice tacy byli i tak nas traktowali. Spójrzmy na swoje życie z ich perspektywy – nie po to, by ich usprawiedliwiać, ale po to, by zrozumieć. Teraz pora na drugi list… od rodzica w odpowiedzi na nasz. „Taki, jaki chciałbyś otrzymać w odpowiedzi na Twój. Taki, w którym Twój rodzic, gdyby potrafił, przeprosiłby Ciebie, ukoił Twój ból i żal”, jak tłumaczy Sitkowska. Ostatni etap pracy w tej technice to nasz list, w którym odpowiadamy na ten „otrzymany” od rodzica.
  • Technika przepisywania wspomnień – polega na przywołaniu najtrudniejszej sytuacji z dzieciństwa i… napisaniu do niej innego zakończenia.
  • Technika odcięcia – niekiedy nie ma innego wyjścia, jak dać sobie spokój i odciąć się od rodziców. Odsunąć się całkowicie, nie życzyć im ani dobrze, ani źle, po prostu usunąć ich ze swojego życia. Dalsze kontakty mogłyby jedynie rozbudzić nasz gniew i pozbawić nas szacunku do siebie.
  • Wybacz i ustąp – niekiedy pomaga przebaczenie, co oczywiście nie oznacza zapominania o krzywdach. Wybaczenie jest tu rozumiane jako ustąpienie, koniec z rozpamiętywaniem bólu i złorzeczeniem sobie. Jeśli bowiem poddajemy się nienawiści, utrwalamy złe i nieprzyjazne uczucia nie tylko w życiu innych ludzi, ale i w swoim.

Sylwia Sitkowska nie poleca bezpośredniej konfrontacji z rodzicami, przekonując, że: „[…] gdy zaczynamy dostrzegać, że dzieciństwo miało istotny wpływ na dorosłe życie, nasi rodzice są już w mocno dojrzałym wieku. Uświadomienie sobie skali szkód mogłoby im prawdziwie zaszkodzić […]. Chodzi o to, abyś Ty nauczył się żyć z tym, co Cię spotkało, a nie, aby im wygarnąć, gdyż to zazwyczaj nic nie daje, a w większości sytuacji tylko zaognia sytuację […]”.

Jeśli rzeczywiście chcemy zmiany, przede wszystkim powinniśmy pozbyć się poczucia winy i wszelkich negatywnych uczuć, a także dołożyć starań, by traktować siebie w sposób właściwy – być dla siebie dobrym, mówić sobie miłe i życzliwe słowa. Co prawda może się wydawać, że łatwiej jest się zadręczać i dawać jednocześnie światu do zrozumienia, jak bardzo jesteśmy skrzywdzeni, niż wziąć odpowiedzialność za swoje życie, ale użalanie się nad sobą jeszcze bardziej niszczy nadszarpnięte poczucie własnej wartości, to zaś może pociągać za sobą destrukcyjne zachowania, również w stosunku do innych, szczególnie słabszych osób, jak dzieci. Dlatego warto pracować nad sobą i nad takim stylem wychowania, którego chcielibyśmy doświadczyć – to okazja, by przerwać zaklęty krąg przekazywania sobie w kolejnych pokoleniach bólu, krzywdy i braku szacunku.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI