„Do niedawna myślałam, że miałam normalne dzieciństwo, dopiero niedawno pojawiły się wspomnienia”. Jak relacja z toksyczną i narcystyczną matką wpływa na dorosłość?

Materiały PR News

Psychoterapeuci i psychologowie nie mają wątpliwości, że toksyczne relacje z matką mogą pozostawić trwałe blizny emocjonalne i psychiczne.

Manipulacja, kontrola, przemoc fizyczna i psychiczna, a także emocjonalne nadużycia to tylko niektóre z objawów, które wskazują na toksyczne zachowania rodzicielki.

Monika, której matka była narcystyczna i kontrolująca, do dzisiaj zmaga się z wieloma traumami, które odbijają się na jej dorosłym życiu, a także na relacjach z dziećmi partnera. – Jest potworem, ale podarowała mnie światu – przyznaje Monika, jedna z bohaterek książki Izabeli O’Sullivan pt. Matka. O pierwszej, najważniejszej i nie zawsze łatwej relacji (wyd. Sensus), której premiera już 31 lipca.

POLECAMY

  • Dzieciństwo i relacja z matką mają bardzo duży wpływ na dorosłe życie. Jednak nie każdy zdaje sobie sprawę, że w jego domu stosowano np. przemoc psychiczną.
  • Monika dopiero niedawno uświadomiła sobie, że była zaniedbywana i manipulowana przez matkę. Do tej pory wiele rzeczy stanowi dla niej tzw. trigger (wyzwalacz reakcji emocjonalnych).
  • Kobieta sięgnęła po profesjonalną pomoc i stara się radzić sobie z przeszłością, co nie zawsze jest łatwe, bo przecież przez lata swoje samopoczucie dostrajała do zachowań matki.
  • Teraz Monika pokazuje synom partnera, jak powinno wyglądać dobre i pełne miłości dzieciństwo.

 

„Do niedawna myślałam, że miałam normalne dzieciństwo”

Przed wyjściem z domu starannie planowała, kiedy po raz ostatni może się napić, żeby zdążyć pójść do toalety. Nie była w stanie korzystać z tych publicznych. Raz na uczelni skusiła się na kawę, bo miała zajęcia od rana do wieczora. Pamięta ból i wstyd, jakie jej wtedy towarzyszyły. Długo ze sobą walczyła, ale gdy parcie na pęcherz stało się tak silne, że nie mogła wytrzymać, zdecydowała się skorzystać z WC. Poczekała, aż wyjdą wszystkie studentki, dopiero wtedy zajęła kabinę. Muszlę wyłożyła papierem toaletowym, żeby pogłos był mniejszy.

Na studiach obcięła włosy na chłopaka. Wcześniej miała takie za pupę. I bardzo długo nie mogła czesać ich sama. Jeszcze do niedawna myślała, że miała normalne dzieciństwo. Dopiero gdy wraz z partnerem zaczęła wychowywać jego synów, pojawiły się wspomnienia.

TRIGGER NUMER JEDEN

Piątkowe popołudnie. Martyna, była żona Marka, przywiozła chłopców, bo mają opiekę naprzemienną. Żegnając się z młodszym, całowała go i szczebiotała, że niedługo się zobaczą. Gdy przytulił się do niej starszy syn i powiedział, że ją kocha, rzuciła: „To już lecę”. Odwróciła się na pięcie, a Krzyś opuścił ramiona z rezygnacją. Monika, która witała ich w drzwiach, nabrała przekonania, że z podobną reakcją chłopiec nie spotyka się po raz pierwszy. Przytuliła go i zapytała, czy ma ochotę na lody. Jej też matka nigdy nie okazywała czułości.

W wieku sześciu lat dostała misia z kościelnych darów. Kiedy nacisnęło się jego łapkę i coś się powiedziało, miś to powtarzał. Nagrywała słowa: „Kocham cię” i puszczała je sobie w kółko. Wtedy po raz pierwszy je usłyszała.

Młodszych od Moniki o rok i dwa lata braci mama chętnie głaskała i przytulała. Dostawali też większe porcje ciasta albo dokładkę naleśników. Ona mogła o nią poprosić tylko wtedy, gdy zadeklarowali, że już nie będą jeść.

„Miałam być rozsądna i odpowiedzialna, również za braci”

 

TRIGGER NUMER DWA

Krzyś opowiadał ostatnio, że popsuł się telewizor. Jego mama stwierdziła, że sam coś zepsuł, bo przełączał kanały. Monika oglądała z braćmi Doktor Quinn i nagle głośny brzęk.

— Chyba poszła lampka w kineskopie. Wybiegłam na dwór i zawołałam mamę, że coś się stało z telewizorem — wspomina. Co wieczór na kolację jedli całą trójką grysik z butelki, chociaż mieli już osiem, siedem i sześć lat. Monika tego wieczoru nie dostała swojej porcji. Kolejnego dnia nie zjadła też śniadania, bo gdy z nerwów trudno jej było cokolwiek przełknąć, matka zabrała talerz. Na obiad zawołała tylko chłopców, a Monice kazała odkurzać. Zjadła dopiero wieczorny grysik — dostała butelkę, bracia dodatkowo po chrupiącej bułeczce.

Miała być rozsądna i odpowiedzialna, również za nich. Kiedy pięcioletni Marcin zwymiotował na schody, matka obrzuciła Monikę pretensjami, że za późno zaprowadziła go do łazienki. Mniej więcej w tym samym czasie nastąpiła też sytuacja z łańcuszkiem. Matce urwał się medalik. Wezwała bawiące się na podwórku dzieci do domu i kazała im klęczeć, dopóki któreś nie powie, co się stało. Wytrzymali kilkadziesiąt minut. W końcu matka stwierdziła, że skoro nikt się nie przyznaje, na pewno winna jest córka, bo ona zawsze wszystko psuje. Monika ma trzydzieści pięć lat i od dwóch jest w terapii traumy. Dopiero odgrzebuje swoją przeszłość.

 

TRIGGER NUMER TRZY

Krzyś wrócił od matki i zapytał Monikę, co to znaczy „żywota”. Poczuła gulę w gardle. Matka Moniki była nauczycielką w klasach I − III. Wracała do domu zwykle około trzynastej. Czasem nic nie mówiła i zajmowała się sprzątaniem. Ale były dni, kiedy wystarczyła iskra: ktoś odłożył talerz w niewłaściwym miejscu albo dzieci nie wybiegły jej na powitanie, a tak sobie danego dnia to wyobrażała. Najpierw krzyczała, że nie doceniają tego, co dla nich robi, że miała ciężki dzień, a oni jeszcze jej dokładają. Pomiędzy tym leciały „chuje”, „skurwysyny” i „ja pierdolę”. A potem scenariusze były dwa: albo szła sprzątać i się wypalała, albo zaczynała sprawdzać zeszyty.

„Matka biła, dopóki nie zeszła z niej para albo dopóki nie pojawiła się krew. Często „za żywota”.

Gdy Monika była w czwartej klasie, matce nie spodobało się, jak prowadzi zeszyt od geografii. Wyrwała wszystkie kartki i kazała przepisywać. Dziewczynie zajęło to kilka godzin, skończyła o drugiej w nocy. Kary były też cielesne. Matka uderzała łopatą, paskiem, kablem od prodiża. Biła, dopóki nie zeszła z niej para albo dopóki nie pojawiła się krew. Monika cieszyła się, że ma wrażliwą skórę. Zdarzało się, że pytała, za co została ukarana, słyszała wtedy: „Za żywota”.

Na liście kar wymienianych przez Krzysia są: zabieranie książek (żeby posiedział, nic nie robiąc, w pokoju i przemyślał swoje zachowanie), wyjmowanie z zawiasów drzwi do jego pokoju (gdy za głośno je zamyka) i ciche dni. Chłopców obowiązuje też system nagród i kar finansowych. System jest taki, że za wyjęcie naczyń ze zmywarki albo odkurzenie pokoju dostają dwa złote. Za bieganie po domu, krzyczenie, niebycie w łóżku po dwudziestej, to oni muszą zapłacić od dwóch do pięciu złotych. W kuchni jest tablica z bilansem zysków i strat. Krzyś jeszcze nigdy nie był na plusie, jego brat Bartek czasem wychodzi na zero.

Kiedy Krzyś zrobi coś niewłaściwego, wpada w amok. Zamiast posprzątać rozsypane płatki śniadaniowe albo wytrzeć rozlane mleko, krzyczy, że musi mieć karę. Gdy Monika wybrała się z nim na rower i nie zatrzymał się przed skrzyżowaniem, powiedziała, że muszą wracać, bo nie zachował zasad bezpieczeństwa, o których rozmawiali przed wyjściem. Usiadł na krawężniku, zdjął kask i zaczął się nim uderzać po głowie. W innych sytuacjach zdarzało się, że bił się deskorolką, wbiegał na ścianę albo powtarzał, że jest debilem, nikim, do niczego.

„Idiotka, debilka, pinda” – tak wyzywała Monikę matka

Gdy Monika chce się ukarać, przybiera w myślach ton matki i mówi do siebie nieprzyjemne rzeczy. Jako dziecko wyzwiska słyszała na porządku dziennym. „Idiotko”, „Debilko” — to były automatyczne reakcje matki, gdy Monika zrobiła coś, co się nie spodobało. Na co dzień była „Pindą”, czasem bywała „Moniką”. „Moniczką” — tylko wtedy, gdy w powietrzu wisiała kolejna awantura. I nigdy nie było wiadomo, za co jej się oberwie.

Gdy była nastolatką, do jej obowiązków należało prasowanie. Jednego dnia musiała sortować rzeczy pod kątem ich właścicieli, innego według wielkości, jeszcze kiedy indziej według części garderoby — osobno koszulki, spodnie, piżamy. Zasady się zmieniały, a ona nigdy nie była pewna, czy poukładała ubrania zgodnie z zamysłem matki. Podobnie było z przygotowywaniem dla niej kawy. Trzeba było zalać wrzątkiem, a gdy się zaparzyła, matka słodziła sama — pół łyżeczki. Czasem robiła awanturę, że Monika nie dodała cukru. „Czy naprawdę proszę o tak wiele?” — dramatyzowała.

Matka Krzysia i Bartka również postępuje według sobie tylko znanych scenariuszy. Chłopcy mają być w łóżku o dwudziestej, ale czasem chce spędzić wieczór ze swoim nowym partnerem i wtedy wysyła ich do spania godzinę wcześniej. Jednego dnia pozwala im rysować kredą przed domem, innego wraca z pracy i na nich krzyczy, że niszczą nową kostkę na podjeździe. Gdy chłopcy spędzają weekend u mamy, Krzyś robi śniadanie dla siebie i dla brata. Raz w mikrofalówce rozlało mu się mleko, nie zauważył i nie starł. Dostał zakaz korzystania z mikrofali. Kiedy brat poskarżył się matce, że nie lubi płatków z zimnym mlekiem, nakrzyczała na Krzysia, że nie podgrzewa.

Często mu powtarza, że jest do niczego. Żeby to odwrócić, Monika i Marek w jego pokoju w swoim domu powiesili tabliczkę z napisem: „Jesteś do wszystkiego”. Krzyś, podobnie jak kiedyś Monika, nie słyszy od matki zdrobnień. Dla niej jest Krzysztofem, tak ma też podpisane podręczniki.

 

TRIGGER NUMER CZTERY

Monika i Marek kupowali wyprawkę szkolną dla Bartka. Spędzili cały dzień, szukając wymarzonego plecaka, idealnego piórnika i najlepszej temperówki. Gdy wrócili do domu, Krzyś powiedział, że zazdrości bratu. On nie wybierał tych wszystkich akcesoriów, bo jemu wyprawkę kupowała matka. Dostał to, czego potrzebował. Nikt nie pytał, czego chciał. Krzyś ma dziewięć lat, ale — gdy jest u matki — nie decyduje o sobie nawet w kwestii wyglądu. To ona co rano szykuje mu ubrania. Gdy kupuje mu ciuchy, nie pyta go o zdanie, tylko przywozi ze sklepu i wkłada do szafy.

„W domu nie miałam żadnej prywatności, do tej pory boję się korzystać z publicznej toalety”

Monikę do końca podstawówki też ubierała matka. A do dziewiątego roku życia również myła ją i czesała. Monika twierdzi, że to stąd jej problemy z korzystaniem z publicznej toalety. Przeraża ją myśl, że ktoś mógłby usłyszeć strumień moczu.

W domu prywatności nigdy nie miała. Drzwi od łazienki nie zamykały się na zamek, a kiedy siedziało się za długo, wchodziła babcia. Jej oczy były wszędzie. Monika często widziała 

je w dziurce od klucza. Babka wzmacniała sygnały wysyłane przez matkę. Mówiła: „Jesteś porażką, powodem do wstydu, rozczarowaniem”. Gdy Monika pytała, o co chodzi, babcia na to: „Już ja wiem, a ty się w piekle spalisz”.

Symbolikę biblijną przywoływano w domu chętnie. Co niedzielę wszyscy chodzili do kościoła, a bracia Moniki służyli jako ministranci. Dziś Monika jest czarną owcą, bo żyje w nieślubnym związku i na dodatek z rozwodnikiem. Pozostała praktykująca ze względu na Krzysia. Chodzi z nim do kościoła, bo w tym roku szkolnym chłopiec przystępuje do komunii. Jego matka powtarza, że księża nie powinni istnieć, ale zapisała syna na religię.

Jeżeli matka Moniki czegoś się bała, to tylko dwóch rzeczy: Kościoła i tego, co powiedzą ludzie.

Któregoś razu mieli przy domu ognisko przyszli goście. Matka wysłała Monikę po ziemniaki, a gdy córka wracała z pakunkiem, zaczaiła się na nią w sieni i wykręciła jej rękę. Była niezadowolona, że Monika powiedziała przy gościach coś, co — jak twierdziła — przyniosło jej wstyd.

W szkole średniej Monika straciła przytomność. Przez kilka godzin nie mogli jej wybudzić. Trafiła do szpitala, słyszała, co dzieje się wokół, ale nie była w stanie otworzyć oczu. Lekarze postanowili naciąć jej skórę między piersiami. Kiedy zdejmowali jej bieliznę, zaczęli się nabijać z babcinych majtek. Potem matka zrobiła jej aferę, że takie na siebie włożyła. A ona nie miała innych (…).

 

TRIGGER NUMER DZIEWIĘĆ

Monika zabrała chłopców do swoich rodziców. Krzyś wspinał się na płot, jej ojciec napomniał go, że wchodzi za wysoko. A Krzyś na to: „To moje ciałko i wiem, kiedy jest dla niego za wysoko. Jeszcze mogę”.

„Do matki dzwonię sporadycznie, czasem pytam, czy zrobiła badania”

Monika ma problem z wyrażaniem swojego zdania i emocji. Nie zawsze wie, co czuje, nie jest pewna swoich decyzji i wyborów. Wcześniej wszystko musiała robić na komendę. Nawet samopoczucie dostrajała do matki. Teraz pokazuje chłopcom, że to oni, nikt inny, powinni być w centrum swojego świata. I jest z nich dumna, bo gdy ich poznała, byli zahukani, niepewni siebie, smutni. A teraz potrafią rezolutnie odpowiedzieć dorosłemu.

Z ojcem w ciągu ostatnich dwóch lat miała dwa razy kontakt telefoniczny. Raz się widzieli i właśnie wtedy skomentował to, jak Krzyś wchodzi na płot. Do matki sporadycznie telefonuje, jednak gdy rozmowa idzie w kierunku kłótni, Monika szybko ją kończy. Od czasu do czasu czuje potrzebę upewnienia się, że matka zrobiła badania albo poszła do endokrynologa. To coś, od czego nie jest w stanie się uwolnić.

— Jest potworem, ale podarowała mnie światu — mówi.

Więcej historii relacji dorosłych dzieci z matkami znajdziesz w książce Izabeli O’Sullivan:  Matka. O pierwszej, najważniejszej i nie zawsze łatwej relacji, wyd. Sensus, Gliwice 2024. Link do książki:  sensus.pl/go-matka-charaktery

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI