Moje ciało, mój dom

Psychologia i życie

Ile jest takich dziewcząt, które, jak kiedyś Helene, bohaterka reportażu, nienawidzą swojego ciała i winią je za wszelkie niepowodzenia. A przecież ono – niezależnie od tego, ile waży – nie wyrządza nam żadnej krzywdy. O nic nie oskarża. Za to daje nam bezpieczne schronienie.

Helene otwiera szafę i przygląda się wiszącym w niej ciuchom. „Dziś jestem w dobrym nastroju, dam radę!”, decyduje po chwili. Zakłada słoneczny top i spódnicę przed kolana w kolorze herbacianych róż. „Walcie się!” – wykrzykuje, gdy wyobraża sobie ironiczne uśmieszki przechodniów na ulicy. „Taka gruba i wstydu nie ma!” – słyszy czasem szepty za plecami.

Tak, to ja

Tak jest w dobre dni. W te złe Helene waha się, czy w ogóle wyjść z domu. A jeśli już, to tak, by nikomu nie rzucać się w oczy. Wybiera wtedy coś powłóczystego, w kolorze cienia, który ją otuli i ochroni.
Wraz z dojrzewaniem, gdy jej ciało zaczęło rosnąć, wybrzuszać się, rozwijać, przestała je lubić. A może nigdy go nie lubiła? Teraz ją to trochę dziwi. Znalazła niedawno zdjęcie, na którym ma piętnaście lat. Jest na nim ładna, szczupła i bardzo smutna dziewczyna. Dziś, gdy Helene staje na spotkaniach przed młodzieżą, widzi tamtą siebie. Skupioną na tym, jak inni ją postrzegają, głodną akceptacji, obwiniającą swój wygląd za wszystkie niepowodzenia.
Helene jest Dunką, mieszka w Aarhus, nadmorskim mieście, drugim co do wielkości w kraju, po Kopenhadze. Na pierwszy rzut oka jest tu sielsko-anielsko. Szumi morze, na falach unoszą się łodzie, promenadą spacerują uśmiechnięci ludzie. Niedaleko stąd, na pobliskim Uniwersytecie Helene studiuje anglistykę. Jej magisterska praca będzie poświęcona bohaterom amerykańskich filmów. Tym grubym, jednocześnie brzydkim i złym. Choćby takiemu Jabby z Gwiezdnych wojen czy wiedźmie z Małej Syrenki. Tak, wybrała taki temat, gdyż całą swoją energię i wolny czas wkłada w walkę o prawa osób, które za sprawą nadwagi są wykluczane ze społeczeństwa. Nie, nie chce mówić otyłych, bo otyłość wiąże się z chorobą. A słowo „gruby” to przecież zwykły przymiotnik, jak „chudy”, „wysoki”, „niski”. On jej nie obraża.

Nie jestem porażką!

– Powiedz, co w tej walce jest dla ciebie najtrudniejsze – proszę Helene. A ona zamyka wielkie niebieskie oczy podkreślone czarną kreską i milczy przez chwilę, jakby zbierała siły. A potem mówi mocnym głosem:
– Najtrudniej jest pokonać siebie i niechęć do własnego ciała. Zagłuszyć wewnętrznego krytyka, który na widok twojego odbicia w lustrze zwiesza głowę i głęboko wzdycha. Dorastałam w przekonaniu, że jestem nieatrakcyjna i przez to bezwartościowa. I powtarzałam sobie, że mając grube ciało, nie wypada mi robić wielu rzeczy. Za każdym razem, gdy szłam z koleżankami na zakupy i nie pasował na mnie żaden ciuch, utwierdzałam się w poczuciu, że jestem jedną wielką porażką. Aż któregoś dnia, zupełnie nieoczekiwanie, nastąpił przełom.
To było kilka lat temu. Jest jesień. Helene zaszywa się w domu i serfuje po internecie. I po którymś kliknięciu trafia na blog, k...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI