Moja trema, moje wsparcie - jak opanować tremę, nim ona opanuje nas

Poradnik pozytywnego myślenia na czas wyzwań

Choć trema często jest utożsamiana z lękiem i traktowana jako zapowiedź niepowodzenia, to okazuje się, że może też na nas pozytywnie wpływać. Określenie „moja trema” oznacza, że zaprzyjaźniliśmy się ze swoimi uczuciami, zamiast zwalczać je czy tłumić. A wtedy występ może dostarczyć niepowtarzalnych przeżyć – i nam, i publiczności.

„Istotą każdego rodzaju sztuki jest czerpanie przyjemności z dawania jej innym” – twierdził jeden z najwybitniejszych tancerzy baletowych XX w., Michaił Barysznikow. Jednak dla kogoś, kto dopiero oswaja się ze sceną lub estradą, czerpanie przyjemności z występowania może być trudne. Czekając za kulisami, doświadczamy szeregu zmian w naszym ciele (napięcie, drżenie, przyspieszone tętno i oddech) i umyśle (natłok myśli, problemy ze skupieniem, samokrytyka). Mówimy wtedy, że trema nas zżera, nie daje nam w pełni pokazać posiadanych możliwości. 
Doświadczenia wyniesione z pracy z muzykami dowodzą, że oczekiwania związane z czerpaniem przyjemności z występu stają się czasem nieosiągalnym kryterium oceny własnego talentu i przydatności do zawodu. Wielu z nich sądzi: jeśli mam tremę, to się nie nadaję.

POLECAMY

Idealny występ?

Choć trema często jest utożsamiana z lękiem i w ten sposób najczęściej jest badana, to okazuje się, że może ona też pozytywnie wpływać na występ lub prezentację. Doprowadziło to do rozróżnienia, m.in. przez Ioulię Papageorgi, Susan Hallam i Grahama Welcha, tremy adaptacyjnej i dezadaptacyjnej. W tym podziale istotne jest, jak oceniamy zauważone zmiany poznawczo-emocjonalne. Trema adaptacyjna wiąże się z przekonaniem, że odczuwane pobudzenie korzystnie wpływa na wykonanie i że jesteśmy w stanie panować nad emocjami. Ma związek z poczuciem kompetencji i sprzyja ocenie sytuacji w kategoriach wyzwania. Trema dezadaptacyjna wiąże się z poczuciem bezradności, zablokowania myśli i działań, podkopuje naszą pewność siebie. 
Jako badaczka tremy, ale również psycholog praktyk specjalizujący się w pracy z muzykami, przyglądam się oczekiwaniom, które prowadzić mogą do wzrostu lęku i niepewności w sytuacji publicznego występowania. Spróbujmy wyobrazić sobie idealny występ: gdzie jestem? Co prezentuję? Jak prezentuję? Jak zachowuje się moje ciało i umysł? Co odczuwam w tej sytuacji? Jak reaguje publiczność?
A jak realnie to wygląda w moim wykonaniu?
Wskutek porównywania się z wyobrażonym idea­łem możemy odczuwać złość na siebie lub żal. Jak zatem urealnić oczekiwania dotyczące ciała, umysłu i publiczności? Jak pomóc sobie psychologicznie przygotować się do występu?

Ruszyć z miejsca

Jedną z pierwszych zmian odczuwanych w sytuacji ekspozycji społecznej są sygnały płynące z ciała. Serce bije szybciej, oddech staje się płytki i nierówny, czujemy napięcie – te zmiany nieprzyjemnie nas zaskakują i często interpretowane są jako zwiastuny utraty kontroli nad sobą i występem (ramka „Ostrożnie z lekami”). Im bardziej skupiamy się na takich objawach, rozpaczając z powodu utraty spokoju, tym bardziej się one nasilają – na tym polega mechanizm paniki opisywany w terapii poznawczo-behawioralnej. 
Warto odejść zatem od wyobrażeń o spokojnym ciele i poznać, jak realnie ono działa w sytuacjach, które angażują nas emocjonalnie. Każda sytuacja wymagająca działania wiąże się z wydatkowaniem energii – od prostych czynności, np. podniesienia się z łóżka lub zaparzenia kawy, po bardziej złożone, jak rozwiązywanie problemu w pracy, spotkanie z bliskimi czy występ na konferencji. Wskutek naturalnego wzrostu pobudzenia zyskujemy energię, by ruszyć z miejsca, być czujnym i przygotowanym. Już nie jesteśmy ospali. Jak pięknie określił to jeden z muzyków: zaczynamy „przeżywać swój występ”. 
W sytuacjach trudnych możemy zatem liczyć na automatyczny wyrzut energii potrzebnej do utrzymania koncentracji, precyzji wykonania i szybkiego kojarzenia informacji. Te adaptacyjne mechanizmy fizjologiczne wykształciły się na długo, zanim nasz umysł zyskał zdolność abstrakcyjnego myślenia, przewidywania i refleksji. Dzięki tej wiedzy możemy zaakceptować naturalne objawy wzrostu pobudzenia i traktować je w kategoriach mobilizacji organizmu, gotowości do działania (jak to określiła Kelly McGonigal) lub ekscytacji (termin proponowany przez Alison Wood Brooks). 
Pomocne w oswojeniu się z tym „głośnym” trybem działania naszego ciała są techniki relaksacyjne i uważnościowe. Wykorzystując oddech przeponowy, pozwalają one dowolnie regulować poziom pobudzenia w zależności od naszych potrzeb. W e...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI