Miesiączka to nie temat tabu! Dlaczego tak ważna jest rozmowa i zrozumienie?

Psychologia i życie

Objawy związane z PMS mogą utrudniać codzienne funkcjonowanie. Ciężko z nimi negocjować – pojawiają się cyklicznie, nie zważając na plany i potrzeby kobiet. A one, aby móc wypełniać obowiązki związane z pełnieniem różnych funkcji życiowych (partnerki, matki, pracownika, przyjaciółki), oprócz stałych wyzwań mają dodatkowo jeszcze te comiesięczne. Kobiety rzadko zwalniają siebie z obowiązków, nawet gdy jest im ciężko i bardzo by tego potrzebowały.

Miesiączka to temat, wokół którego pojawia się wstyd. Czasem tak duży, że towarzyszy mu cisza. A w tej ciszy potrzeba zniknięcia, zamaskowania tego, co z nią związane. Udawania, że nic się nie dzieje, choć dzieje się to, co zawsze, co miesiąc o tej porze – kilka dni, w których trudno być sobą, a na bycie kimś innym nie ma wewnętrznej zgody. Przychodzi więc pomysł, aby przeczekać, przecierpieć i iść dalej, jak zawsze. Tak jak szły nasze babki, prababki i te przed nimi.

Zakorzeniony w nas ból

Wyobraźmy sobie następującą sy­tuację: goni nas tygrys, uciekając po drodze, stajemy na kolec, wbijający się w naszą stopę. W takiej sytuacji zarządza nami część współczulna autonomicznego układu nerwowego i decyduje o tym, abyśmy nie koncentrowali się na bólu stopy, ale na możliwości ucieczki. Przyspiesza nasze tętno, oddech. Nagle okazuje się, że potrafimy szybciej biec, wspiąć się na drzewo, choć na co dzień tego nie robimy. Tak to właśnie działa, abyśmy mieli większą szansę na przeżycie. Większość z nas nie jest świadoma, jakie reakcje fizjologiczne się u nas uruchamiają. Jak działają i z jakimi kosztami się wiążą? A koszty są, bo za przetrwanie trzeba zapłacić. Im częściej układ nerwowy doświadczał takich sytuacji, tym bardziej jego okno tolerancji się zawęża. W efekcie nawet na słabsze bodźce zaczyna reagować jak na silne, uruchamiając te pozostawione na „czarną godzinę” reakcje.
Ale stresory z naszego życia to nie tylko te pojedyncze zdarzenia. To także długofalowe sytuacje, takie trwające wiele lat. Na przykład przemoc, nadużycia, zaniedbania, wykorzystywania, niedobór jedzenia, ciężka praca. Na które z kolei nasza psychika odpowiada na przykład dysocjacją, czyli odcięciem się emocjonalnym od sytuacji. Ona też ma swoją cenę, bo jeśli już do odcięcia dochodzi, to nie tylko od tego, co trudne, ale także od tego, co dobre. W praktyce może to wyglądać następująco: mała dziewczynka rodzi się w rodzinie, w której potem pojawia się wiele dzieci. Jest najstarsza, więc otoczenie oczekuje od niej pomocy przy opiece nad rodzeństwem.
Dziewczynce jest ciężko, ale jej mama, mająca podobną historię życia za sobą, kieruje w jej stronę następujące komunikaty: „Damy radę, kobiety w naszej rodzinie są silne” albo te bardziej brutalne: „Kiedy ja w Twoim wieku płakałam, ojciec mnie szmatą po tyłku lał, ciesz się, że my tak nie robimy”. Aby przetrwać w takich okolicznościach, nie zostaje nic innego, jak odciąć się od własnych uczuć. Unieważnić je. Tak jak robiła to mat...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI