Macierzyństwo jest sztuką dyplomacji - Niezwykły świat relacji matki i córki

Na temat

Macierzyństwo zbliża mnie z mamą z przeszłości, gdy byłam dzieckiem, ale w relacji dorosłej czasem oddala, a w zasadzie buduje nową jakość tej relacji, gdzie nadal jestem córką, ale zarazem już matką, a matka nadal jest matką, ale już mnie dorosłej. Powstają granice i punkty niezgody, których nie było wcześniej. Jakość tej relacji się zmienia, ale staje się mi coraz droższa.

Dorota Krzemionka: Matka i córka to podobno jedna z trudniejszych psychologicznie relacji. Mam przed sobą matkę i córkę, która już też jest matką, i to potrójną. Kiedy myślą panie „matka”, jaka myśl się pojawia?
Hanna Konarowska-Nowińska
: Matka, czyli żywicielka, rodzicielka i nauczycielka.
Joanna Szczepkowska: I dyplomatka. Macierzyństwo jest sztuką dyplomacji.

Ciekawe, słowo „dyplomatka” kryje w sobie pojęcie „matka”. W jakim sensie dyplomacja?
Joanna Szczepkowska:
Może się wydawać, że gdy mamy więcej dzieci, to problemy, jakie napotkamy przy kolejnym dziecku, będą podobne, bo wychowujemy je w podobnych okolicznościach. Tymczasem okazuje się, że to są zupełnie inne osoby. A na dodatek wszyscy jakoś na siebie działamy. Stąd pytanie, jak trafić do Hani takiej, jaką jest, i do Marysi takiej, jaką jest. A są odmienne. Dlatego jest to w jakimś sensie sztuką dyplomacji. 
Hanna Konarowska-Nowińska: Trzeba wgłębić się w psychologię każdego dziecka, zrozumieć jego potrzeby i to, skąd się biorą jego motywacje czy trudności. Bo dzieci mogą mieć takie same trudności, ale pochodzące z zupełnie innych płaszczyzn emocjonalnych. Przy większej liczbie dzieci pojawia się też problem rywalizacji, a także poczucie zdrady, jaką przeżywa pierwsze dziecko, gdy pojawia się to drugie. I cały system emocjonalny zaczyna się chwiać. Jedynaczka zmienia się, gdy rodzi się siostra, a ona też się zmienia, gdy pojawia się kolejne dziecko. Zauważyłam, że inne mechanizmy rządzą najstarszym dzieckiem, a inne tym środkowym i najmłodszym. 

POLECAMY

Co możemy jako matki dziecku dać? Helena Rubinstein, twórczyni słynnego koncernu kosmetycznego, gdy jako młoda dziewczyna z krakowskiego Kazimierza ruszała w świat, dostała ponoć od mamy słoiczek z kremem, który stał się dla niej inspiracją. A panie co najcenniejszego dostałyście od matki? Co było tym skarbem?
Joanna Szczepkowska
: Można by o tym napisać książkę. Miałam bardzo nietypową mamę, inną od wszystkich mam. To miało swoje dobre i złe strony. Kiedy dostawałam dwóję – a dostawałam często, bo byłam niezdolna z przedmiotów ścisłych – to w ramach pocieszenia mama zabierała mnie na lody. Dobre stopnie zaś chłodno przyjmowała. Była niezwykle kolorową postacią, ale robiła wokół siebie chaos, nie umiała się skoncentrować na codziennych zajęciach. W jakimś sensie była hipiską, mentalnie kontestowała różne rzeczy. Kiedy miałam piętnaście lat, z nadzieją w oku spytała, czy palę. Kiedy zgodnie z prawdą zaprzeczyłam, stwierdziła nieco rozczarowana: „Ja w twoim wieku już paliłam”. Przekazała mi wrażliwość na drugiego człowieka. Na ulicy zwracała uwagę na ludzi, którym trzeba pomóc.
Hanna Konarowska-Nowińska: Bunia miała wrażliwość na innych ludzi, ale niekoniecznie na rodzinę. A ty ją miałaś na nas. Nieraz przejawia się to nadmierną troską o nas i zapominaniem, że jestem już dorosła. Zawsze jednak czułam się przez Ciebie doceniana. Stałaś za mną murem.

Psychoanalitycy twierdzą, że dziewczynce trudniej jest narodzić się jako odrębna kobieta w relacji z matką. Chłopiec zakochuje się w matce, rywalizuje z ojcem, zrzuca go z tronu, a potem identyfikuje się z ojcem, przenosi na niego uczucia i w relacji z nim może dookreślać siebie. A córka zakochuje się w matce i nie zmienia obiektu miłości. Może wzorować się na niej albo zbuntować się i odrzucić to, co ona reprezentuje. A jak to było u pań?
Hanna Konarowska-Nowińska
: Ja narodziłam się jako kobieta dopiero po urodzeniu pierwszego dziecka. Czy to jest związane z relacją z mamą? Bardziej z relacją z samą sobą, z tym, jak się czułam jako dziewczynka. Długo nie widziałam siebie jako kobiety, myślałam, że nie będę miała dzieci, że to się nie wydarzy. Dopiero w relacji z córką zaczęłam budować siebie jako kobietę – razem z nią i dla niej poznawałam swoją kobiecość. Natomiast w relacji z mamą wiele budowałam w kontrze do niej. Czy to był bunt? Nie sądzę. Widzę to raczej jako dwie drogi – różne, choć nie osobne, lecz wynikające z siebie. Mama była niesamowicie piękna i kobieca, ja się tak nie czułam.

Była pani w cieniu mamy?
Hanna Konarowska-Nowińska
: Może trochę, do tego moja starsza siostra też była bardzo kobieca. Znamienna była nasza zabawa w Dynastię: siostra grała Alexis, ubrana w boa, ja Crystal w szlafroku. Parapet był częścią rezydencji: ja zostawałam na dole, ona na górze, na parapecie. Ta kobiecość na górze wydawała mi się wtedy nieosiągalna. Przyszła do mnie wraz z narodzinami kolejnych dzieci, a po urodzeniu syna już w pełni czuję się kobietą. 

Jak zyskać autonomię w relacji z matką, stać się kobietą odrębną?
Joanna Szczepkowska
: Kiedy dowiadujemy się, że będziemy miały córkę, to gdzieś podświadomie pragniemy urodzić swoją kalkę, przyjaciółkę. Oczekujemy, że ona będzie podobna, będziemy się rozumiał...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI