Krajobraz po hazardzie – jak się uwolnić od patologicznego grania

Psychologia i życie

Z dr. med. Thomasem Korte i dr. Adamem Pauligiem rozmawia Joanna Strzałko

Uzależnienie od gier rozwija się powoli, niezauważalnie... Aż któregoś dnia gracz spogląda na swoje życie, a tam same problemy – rozpada mu się związek, pojawiają się długi, traci przyjaciół… Gdy w końcu dociera do niego, co się dzieje, często jest już za późno. Chyba że z profesjonalną pomocą przyjdzie wtedy ktoś, kto wesprze, zatroszczy się. I pozwoli odzyskać godność.

Joanna Strzałko: Klinika, którą kierujecie, kiedyś zajmowała się leczeniem gruźlicy. Teraz słynie z terapii uzależnień. Znak czasów? Z gruźlicą medycyna się uporała. Teraz mamy do czynienia z epidemią uzależnień?
Thomas Korte
: Od czterech dekad zajmujemy się uzależnieniami od picia, palenia, seksu, narkotyków (nota bene wiele z nich uznano za chorobę dopiero na początku lat 70. XX wieku,, przyp. red.). W 2016 r. zaczęli się pojawiać w naszej klinice pierwsi pacjenci z uzależnieniami od hazardu. W samych tylko Niemczech ponad pół miliona osób ma problem z patologicznym graniem. Uzależnienie dotyka wszystkie warstwy społeczne – mamy na oddziale zarówno pracowników naukowych, jak i robotników. 

Częściej są to mężczyźni?
Adam Paulig
: Tak, podobnie jak w przypadku uzależnień od alkoholu. 

Dlaczego? Czy chodzi o predyspozycje genetyczne panów do tego typu uzależnień?
Adam Paulig
: Raczej o sposób, w jaki wychowuje się chłopców. Nadal pokutuje, szczególnie w mediach, obraz silnego mężczyzny przy stoliku karcianym z papierosem w ustach i kieliszkiem w dłoni. Takie wyobrażenia tego, co męskie, powoduje, że mężczyźni są bardziej podatni na niekontrolowane picie czy granie. Większość z nich uzależniona jest od automatów do gier, również tych w internecie. Dostarczają im one silniejszych emocji niż gra w lotto, bo rundy są krótsze, więc pokusa kontynuowania i odrobienia strat jest silniejsza. 

Może przyciąga ich nazwa gier hazardowych, po niemiecku „Glueckspiele”, gdzie Glueck to szczęście, a Spiele – gry. Czyż nie jest to obietnica szczęścia?
Thomas Korte
: Dla mnie ta nazwa ma raczej negatywny wydźwięk. Sugeruje, że gracz musi liczyć na szczęście związane z przypadkiem, czyli sam nie potrafi wpłynąć na wygraną. 

Jak rozpoznać, że wpadliśmy w nałóg gier hazardowych?
Adam Paulig
: Dobrze odpowiedzieć sobie na pytanie, ile poświęcamy temu czasu i jak rozwija się nasza tolerancja. Jeśli wcześniej graliśmy przez godzinę i mieliśmy dość, a po jakimś czasie gramy przez dwie, potem osiem, nawet dwanaście godzin i nie widzimy końca – to znaczy, że rośnie nasza tolerancja i potrzebujemy coraz większych dawek, by uzyskać ten sam efekt. Czyli dzieje się z nami coś niepokojącego, intensywne granie coraz bardziej nam szkodzi. Wypieramy jednak ze świadomości ten fakt. I nie chcemy przestać grać. Bez tego jesteśmy ciągle podminowani, zestresowani, w złym humorze. Dopiero, gdy siadamy do gry, uspokajamy się i od razu jest nam lepiej. Jeśli choć trzy z tych kryteriów są spełnione, to z dużym prawdopodobieństwem możemy mówić o nałogu. Cały proces rozwija się niestety powoli. Dlatego początkowo nie zauważamy zmian. A gdy w końcu dotrze do nas, że coś złego się dzieje, jest już za późno – rozpada się nasz związek, zaczynają się problemy w pracy, pojawiają się długi, tracimy przyjaciół. Gdy któregoś dnia spoglądamy na nasze życie, widzimy tam same problemy. 

Kiedy dociera do graczy, że stracili kontrolę nie tylko nad grą, ale też nad swoim życiem?
Thomas Korte
: Spora grupa osób ubiegających się o leczenie ma ambiwalentny stosunek do terapii. Przychodzą raczej ze względu na innych – słyszą od pracodawców lub bliskich, że muszą się zmienić. Gdy jednak gracz do nas trafi, robimy wszystko, by odnalazł w...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI