Gdyby nie Ty… To wszystko przez Ciebie. Co kryje się pod grami interpersonalnymi?

Z prof. Bogdanem de Barbaro rozmawia Dorota Krzemionka

Psychologia i życie

Wersja audio dostępna tylko dla prenumeratorów

Kup teraz

Dorota Krzemionka: 60 lat minęło od ukazania się książki Erica Berne, a wciąż wydaje się aktualna, wciąż wikłamy się w różne gry interpersonalne, może nawet bardziej niż kiedyś. Jak Pan Profesor myśli? 
Bogdan de Barbaro:
Mam wrażenie, że wiedza psychologiczna upowszechniła się w przestrzeni społecznej i przybyło nam umiejętności rozumienia tego, co się dzieje z nami i między nami. W efekcie jesteśmy bardziej świadomi, jak się porozumiewamy z innymi ludźmi.

Podoba mi się ta myśl, choć jestem bardziej sceptyczna. Wiele bowiem z tego, co sobie komunikujemy, dzieje się nieświadomie. W filmie Pawła Łozińskiego, w którym brał Pan Profesor udział, podczas terapii matka mówi do córki: „Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham”. Na pozór jest to zapewnienie o miłości. Jak jednak córka może je odebrać? 
Terapeuci powiedzieliby, że jest to podwójny komunikat, gdzie między wierszami ukryte są dodatkowe treści, które rodzą niepokój u odbiorcy. Córka może go odczytać jako zarzut: „Ja Cię tak bardzo kocham, a Ty co?” albo jako sugestię: „Skoro ja Cię tak kocham, to czuj się zobowiązana do wzajemności”. Mamy tu do czynienia z pewnym rodzajem pułapki. 

To ukryte dno w komunikacji jest charakterystyczne dla gier. Czym jest gra i do czego prowadzi? 
Z założenia ma prowadzić do zwycięstwa. Ale zwycięstwo w grze według Berne’a sprowadza się zwykle do wykazania drugiemu, że: „Ja jestem okej, a Ty nie”. Albo w wersji soft: „Może ja nie jestem okej, ale Ty jeszcze bardziej”. Nie ma tu przestrzeni na dialog. 

Czy ktoś, kto inicjuje grę, robi to świadomie?
To ciekawy wątek. Zwykle dzielimy myśli czy przeżycia na świadome i nieświadome. A tutaj mamy do czynienia z obszarem pośrednim, który można by określić jako przedświadomy. Ten, kto ma wgląd, być może zorientuje się w niejednoznaczności i podwójności tego komunikatu. Ale jeśli chce przede wszystkim pokonać drugiego, to nie będzie zaciekawiony tym, co tam jest pod spodem. Raczej skupi się na planowaniu dalszych posunięć w grze. 

Bohaterowie dramatu Edwarda Albee’ego Kto się boi Virginii Woolf, Martha i George, od lat prowadzą między sobą gry małżeńskie. Ona zachowuje się jak zbuntowane dziecko i ciągle go atakuje: „Gdyby nie Ty”. On wciąż pije, dając jej do zrozumienia, że to ona go do tego zmusza. Ranią się oboje, a jednocześnie nie potrafią przestać. Na pozór Dorosły rozmawia z Dorosłym. A co się dzieje w ukrytej warstwie? 
Często w grach Rodzic wewnętrzny jednej osoby atakuje Dziecko drugiej osoby. Według analizy transak­cyjnej sformułowanej przez Erica Berne’a, każdy z nas ma w sobie trzy stany ego: Rodzica, Dorosłego i Dziecko. Rodzic mówi nam, co jest odpowiednie i dobre, a co nie. Dorosły kontaktuje się z realnością, Dziecko zaś jest obszarem popędów, emocji, pragnień, lęków, nadziei. Jeżeli zatem jedna osoba mówi drugiej: „Znowu zawiodłeś” albo „Nigdy nie można na Ciebie liczyć”, to można przypuszczać, że do głosu dochodzi jej wewnętrzny Rodzic, który krytykuje, karze, obwinia albo unieważnia. A druga osoba odpowiada poczuciem winy, płynącym z jej wewnętrznego Dziecka. Albo kontratakuje. I dochodzi do sprzężenia zwrotnego. Atak wywołuje atak i w pewnym momencie nie ma już znaczenia, kto zaczął. Toczy się destrukcyjny taniec wzajemnych obwinień, który terapeuci systemowi nazywają mechanizmem cyrkularnym. 

Ta cyrkularność wciąga niczym wir. Jakie korzyści partnerzy czerpią z tego tańca?
Dzięki grze w „Ja jestem okej” każdy z jej uczestników dba o swoje samopoczucie. Doraźnie można poczuć się ważnym, zyskać uwagę, poczucie wyższości i inne „głaski”. A z drugiej strony atakowany może utknąć w pułapce poczucia krzywdy. Na poziomie nieświadomym czy przedświadomym też przynosi mu to pewne profity. 

POLECAMY

Daje masochistyczną przewagę…
Poczucie moralnej wyższości. Ofiara z założenia jest niewinna. Co więcej, jako skrzywdzonej należy jej się jakieś zrozumienie od świata, jakaś opieka, zadośćuczynienie. Przy czym potrzebne jest zastrzeżenie: jeśli ktoś doświadczył przemocy, to zaiste jej doświadczył, a sprawca zaiste jest winien, nawet jeśli był prowokowany przez ofiarę. Ale niektórzy hodują swoje poczucie winy jako strategię życiową. Mam pacjenta, który został w dzieciństwie skrzywd...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI